Głupi pomysł jakim był obiad stał się głupią prawdą. Nierealną głupią prawdą. Przez, którą musiałem się ładnie ubrać. Niestety jedyne pożądane ubranie jakie miałem, to było te, które miałem na spotkaniu z tymi dziadami. Jedyne co się zmieniło to moje glany i brak kurtki, którą zastąpił płaszcz. Chodź i tak musiałem go odwiesić na wieszak, a glany zdjąć. Do tego pasek z kryształkami, który zabrałem od Vanessy. Włosy też nie były ułożone. Przez to, że są lekko falowane i puszyste to i tak dobrze wyglądały.
Ojciec też dobrze wyglądał. Miał swoją czarną koszule, to właśnie powodowało, że ja nie mogłem jej założyć, i musiałem ubrać to gówno. Z resztą cała rodzina trojaczków też dobrze wyglądała. Siedząc z nimi przy stole czułem się dziwnie. Nie tylko dlatego, że przyszedłem w tym czymś. Po prostu ponownie czułem, że tu nie pasuje. Znowu.
Ojciec radośnie rozmawiał z Marceliną, tak miała na imię matka chłopaków. I dowiedziałem się tego podczas obiadu. Chodzę do tego domu z cztery miesiące, i dopiero teraz dowiaduje się imienia tej kobiety. Henry też się wtrącał w ich rozmowę. Za to na naszej części stołu ciągle mówił Andrew. Emanuel siedzący koło mnie, nie za bardzo był chętny do rozmowy, co było dość dziwne bo nawet Anthony mówił. Na dodatek tamta dwójka rozpoznała mojego ojca, jako gościa z toalety w galerii. Byli tym dość mocno zdziwni i obrzydzeni. Ale co z tym mam zrobić? Nic. Ojca się nie wybiera.
Było dobrze. No nawet. Tak, do przeżycia. Jak nie skupiałem się na tym co na sobie mam. Jak nie skupiałem się na swoich myślach. Jak nie skupiałem się na tym, że chce oderwać sobie każdy jeden kawałek skóry. Ale było dobrze tak? To najważniejsze.
Nie wsłuchiwałem się w rozmowy. Nie były one ważne. Jedyne co było dla mnie ważne to radość ojca, jego śmiech. Dawno nie wiedziałem żeby był aż tak szczęśliwy. Widząc go takiego sam się uśmiechałem. Cieszyłem się jego szczęściem. To był jedyny dobry aspekt.
Mimo takiej świetnej atmosfery coś musiało ją przerwać. Raczej ktoś. Mianowicie osoba, która próbowała się do mnie dodzwonić. Od dobrej połowy obiadu. W pewnym momencie nie wytrzymałem ciągłych wibracji w prawej kieszeni, tych chujowych spodni.
Wyciągnąłem telefon a widząc imię dyrektora zmarszczyłem brwi, Emanuel tak samo. Ojciec za to udał, że tego nie zauważył. I dobrze. Lepiej ignoruj to.
Przeprosiłem i odszedłem od stołu idąc do korytarza koło pokoju Emanuela. Tam najpewniej nic nie będzie słychać.
- Czego chcesz? - wysyczałem.
Mogłem nie odbierać, i po prostu wyłączyć telefon. Mogłem. Ale po co? Jestem głupi i musiałem odebrać.
- Będę potrzebować twoje pomocy.
- Nie dzięki. Jestem zajęty - oparłem się o ścianę na końcu korytarza, i spojrzałem za okno.
- Ci ludzie, którzy umarli w wyniku tortur byli ważni. Na dodatek wiele innych wypadło z interesu, na chwilę. Nie mamy nikogo, innego.
- I co mam zrobić z tym faktem? Zasłużyli sobie na to. Było trzymać ręce przy sobie a nie być ohydnym zwierzęciem. Nic z tego nie jest moją winą. A ich. - powiedziałem twardo.
- Wiem. Ale większość jest teraz nie dyspozycyjna. A ja muszę zdobyć info bo twój wuj mnie zajebie. Rozumiesz?
- Serio myślisz, że interesuje mnie twoje życie Paulo? Jesteś nikim dla mnie.
Przez rozmowę nie zwróciłem uwagi na Emanuela, który przyszedł sobie posłuchać o czym rozmawiam. Dopiero jak usiadł na parapecie i pokazał abym ja zajął miejsce koło niego, to go zauważyłem. To też zrobiłem, a ten od razu przyłożył ucho do telefonu by słyszeć drugą część rozmowy. Nie wiedzieliśmy jednak, że chłopak miał cień, który przyszedł za nim.

CZYTASZ
ILUZJA -BXB-
ActionOnzo, najbardziej niebezpieczna i najbiedniejsza dzielnica w mieście. Velia, najbogatsza, najbezpieczniejsza i w samym ogóle swojego istnienia, niesamowita dzielnica miasta. Co się stanie jeśli uczeń z Onzo dostanie stypendium do jednej z lepszych...