Tydzień egzaminów minął szybko. I to bardzo, może dlatego, że siedziałem całe dnie w szkole. Ale w końcu to się skończyło. A ja przez całe te pięć dni nie rozmawiałem z ojcem. Wiem, że wrócił w poniedziałek do domu. Mijałem się z nim kiedy leżał na kanapie ale nawet na siebie nie spojrzeliśmy. Jeśli ten nie ma zamiaru się odezwać albo przeprosić, ja nie zamierzam robić tego pierwszy. Nie zniżam się do takiego poziomu. Powiedziałem parę słów za dużo, to prawda ale nie rzuciłem w niego niczym. Na dodatek to on jest tym starszym, powinien zachować profesjonalizm, i być raz tym dorosłym. Być rodzicem a nie kolegą z podwórka. No ale ani przeprosin ani chociaż rozmowy się nie doczekałem.
Przez cały ten tydzień też za bardzo nie udało mi się rozmawiać z Emanuelem. Oboje lataliśmy pomiędzy salami egzaminowymi. Parę razy się minęliśmy na korytarzach i witaliśmy się ale nie mieliśmy czasu porozmawiać. Trochę pisaliśmy ze sobą, aby jakoś obgadać egzaminy i nasze odpowiedzi, ale nic więcej.
Dziś, w sobotę w końcu będziemy mieć czas dla siebie. Mieliśmy spotkać się pod jednym ze sklepów. Tam też czekałem stukają nerwowo nogą. Pogoda była okropna, co jakiś czas padał daszcz a potem śnieg. Nie do wytrzymania. Do tego bolała mnie strasznie głowa, przez ciśnienie jak i przez uderzenie szklanki.
Na szczęście nie musiałem czekać długo na chłopaka, ponieważ po dziesięciu minutach stania, ten się w końcu pojawił.
- Czekałeś? - usłyszałem głos chłopaka.
- Czekałem - przeniosłem na niego wzrok.
Widziałem jak ten marszczy brwi i patrzy na moje czoło.
Oho. Zaczyna się.
Chłopak podszedł bliżej i odsunął moje włosy, po czym dotknął białego plasterka.
- Co ci się stało?
- Długa historia. Nie ważne - machnąłem ręką odsuwając się - Idziemy?
Ten wpatrywał się we mnie jeszcze chwilę. Następnie udało nam się w końcu wejść do środka.
-Chcesz jechać potem na jedzenie? W końcu cię tu wyciągnąłem nie.
- Jasne - wzruszyłem ramionami - Jak ci poszły egzaminy.
- Zajebiście
- Będziesz wyżej odemnie? - zaśmiałem się.
Nie będzie. Nie z tego w czym ja jestem dobry. Czyli prawie ze wszystkim poza chemią, biologią i informatyką.
- Nie zabawne. Nie wiem jak ty to robisz okej? - westchnął załamany - Za to z biologi na pewno! - dodał radośnie.
-Dobra dobra. - machnąłem ręką - E Anthony zdał historie?
- Chyba? Nie wiem. Nie za bardzo mnie to interesuje - prychnął.
- Coś się stało? Jeszcze parę miesięcy temu tak go zawzięcie broniłeś, a teraz?
- Po prostu... Zauważyłem parę rzeczy, wkurwia mnie. Od tamtego obiadu z twoim ojcem to już w ogóle - syknął zły. - Tyle mam do powiedzenia na jego temat. Nie drąż tego.
- No już się tak nie bulwersuj, tylko patrz na meble. Wiesz jakie chcesz?
- Nie. Nie za bardzo - podrapał się po policzku patrząc na jakąś kanapę.
Czy on sobie ze mnie żartuję?
- Przyszliśmy tu bez pomysłu? - uniosłem brew zdziowny.
- Weź mnie nie denerwuj. Myślałem, że ty coś wymyślisz.
CZYTASZ
ILUZJA -BXB-
AksiOnzo, najbardziej niebezpieczna i najbiedniejsza dzielnica w mieście. Velia, najbogatsza, najbezpieczniejsza i w samym ogóle swojego istnienia, niesamowita dzielnica miasta. Co się stanie jeśli uczeń z Onzo dostanie stypendium do jednej z lepszych...