13.

75 8 0
                                    

Od parunastu minut słuchałem Zoey, która po raz kolejny narzekała na swojego ojca. Nie wiem czemu dziewczyna do mnie zadzwoniła na długiej przerwie ale przynjamniej nie muszę siedzieć z trojaczkami i Mei.

- mogę przyjść pod twoją szkołe po lekcjach? Emily dziś cały dzień siedzi u Amandy a ja nie chce go widzieć

- jasne, ale nie możesz ciągle go unikać - mruknąłem opierając się o ścianę - nie mam nic przeciwko zajmowaniem się tobą ale wiesz. Mam szkole.

- wiem. Wiem. - powtórzyła - ale rozumiesz mnie prawda? Bracie.

- Zoey, nie jestem twoim bratem - westchnąłem zamykając oczy - ale tak. Rozumiem. Przyjdź pod moją szkole, wtedy pogadamy.

- jasne, dobra. Przyjdę. Ale nie będzie to dziwne? Jak jakiś dzieciak do ciebie przyjdzie?

- jesteś siostrą mojej przyjaciółki więc nie, z resztą to nie ich interes kogo sprowadzam.

- Dobra. Oh Czekaj mam lekcje. Do zobaczenia Mika.

- pa Zoey - westchnąłem rozłączają się.

Chwilę wpatrywałem się w telefon zastanawiając się co takiego znów mogło się stać. I jakim cudem stałem się opiekunką, sam jestem jeszcze dzieciakiem i dobrze o tym wiem. To jak i gdzie się wychowałem nie zmienia tego ile mam lat. Chcę aby Zoey miała o wiele lepsze życie niż ja ale nie mam na to aż takiego wpływu. Stąd ciągła opieka nad dziewczynką.

- co ty tak stoisz? - usłyszałem koło siebie nikogo innego jak Emanuela.

Już miałem mu odpowiedzieć ale jak przeniosłem na niego wzrok zobaczyłem, że koło niego stał Anthony.

-hej Anthony - powiedziałem od razu uśmiechając się miło.

- he.. Hej - przywitał się. - cze...czemu nie...nie je..jesz z nami? - spytał patrząc na swoje stopy.

- gadałem z siostrą przyjaciółki - wzruszyłem ramionami chowając telefon - a i tak nie jestem głodny.

-jak zwykle - przewrócił oczami Emanuel - szukaliśmy cie.

-bo?

-Anthony - powiedział patrząc na brata.

- ja...um... Eeee - świetnie, zaciął się.

Położyłem rękę na ramieniu chłopaka a ten od razu spojrzał mi w oczy. Na mojej twarzy pojawił się spokojny uśmiech.

- o co chodzi Anthony? - spytałem spokojnie.

- nie... Nie możemy mieć... Ko...korepteycji w...w..w tą so..sobote - wydukał.

-oh... Dobra - powiedziałem chowając ręce do kieszeni - nie ma problemu. A coś się stało? - spytałem a ten spojrzał na Emanuela, który jedynie odwrócił wzrok.

- je...jedziemy... Jedziemy do babci.

- pozdrówcie ją - powiedziałem uśmiechając się - i baw się dobrze.

- dzie... Dzięki

- już? Skończyliście - westchnął chłopak stojący obok - możemy iść?

-słuchaj, jak masz jakiś problem to idź. Ja rozmawiam z twoim bratem - powiedziałem najspokojniej jak mogłem. Wole nie być wyrednym dla Emanuela przy Anthony'm. Długowłosy szybko się stresuje, a ja nie chce się z tym upierać. Przynajmniej nie dziś.

- jasne. Ale też tu stoję.

-a po coś przyszedłeś?

- hm? Co. A tak. Ten chłop z imprezy - zaczął a ja uniosłem brew. Co znów?

ILUZJA -BXB-Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz