Na jutro przypadał termin mojej śmierci, na szczęście Terbi udało zmienić się go na za dwa miesiące. Warto dodać jeszcze, że matka Vanessy zgodziła się na nasze irracjonalne pomysły, dotyczące tego wszystkiego czego dowiedziałem się w ciągu ostatnich paru dni. Na dodatek dziś rano musiałem opowiedzieć jej i Terbi, tego co dowiedziałem się w piątek. Było to długie i męczące, ale zrozumieli tyle, że potrzebujemy ludzi. I ich mi przydzielili. A właściwie to nie mi, ponieważ ja mam nie być w tej całej drużynie. Z całym szacunkiem ale gdyby nie ja, to by nawet o tym nie wiedzieli, bo Rafael by nic nie powiedział. Ale spoko. Jak mnie nie chcą, sam to zrobię. W końcu mam jeszcze ludzi wuja. Czy mojego głupiego starszego barta, na którego właśnie czekam. Tak miałem nie mówić ludziom wuja, ale nie da się. Jeśli tamci nie chcą abym się mieszał, bo jestem tylko dzieciakiem. To sam się wmieszam. Bo bezemnie nie mieli by niczego. Z resztą to ja musze wykombinować o co chodzi z tym zdjęciem, i napisem z tyłu. To o mnie wspominała kobieta w zapiskach. Z jakiegoś niewyjaśnionego powodu, to właśnie ja mam się tym zająć. I to zrobię. Oczywiście, że to zrobię. Ahh no i najlepsze w tym wszystkim jest to, że nie oddaliśmy im pamiętnika kobiety. Jeśli oni nie chcą naszej pomocy, to tego nie dostaną. Ani mojego szczura. Niczego.
- Co chciałeś? - usłyszałem głos Reifala - Zerwałeś ze swoim chłopakiem, po tym jak dowiedział się, że kogoś zabiłeś? - spytał kiedy obróciłem w jego stronę głowę.
Czy huśtawki na moim starym osiedlu, są dobrym miejscem do takiej rozmowy? Oczywiście, że tak.
- Nie. Dalej jesteśmy razem - posłałem mu uśmiech - Siadaj - wskazałem na wolną huśtawkę.
- To po co zadzwoniłeś?
- Potrzebuje twojej pomocy - westchnąłem.
- Serio? Skąd pomysł, że ci pomogę - zaśmiał się chamsko.
- Reifal to nie jest żart. To jest coś poważnego - spojrzałem na niego zły, a ten jak za dotknięcia różdżki spoważniał - W ciągu ostatnich paru dni dowiedziałem się dużo dziwnych rzeczy. A pewne wyżej postawione osoby niż ja stwierdziły, że nie powinienem się w to mieszać.
- Więc masz zamiar się jeszcze bardziej w to wmieszać? - mruknął wyciągając papierosa - Masz ogień?
- Oczywiście, że mam zamiar się w to wmieszać - zaśmiałem się wyciągając zapalniczkę, i mu ją podając - Już i tak wiem za dużo by zrezygnować.
- Zawsze taki byłeś - oddał mi mój prezent - Zawsze chciałeś wiedzieć wszystko. Co było cholernie denerwujące wiesz?
- Dalej jest - przewróciłem oczami - Ale nie o tym tu. Potrzebuję paru ludzi, aby najechać coś w stylu rządowej bazy - wyjaśniłem a ten otworzył usta zdziowny - Ta zdaje sobie sprawę z tego jak to brzmi. Ale wszystko ci wyjaśnię.
- Chcesz najechać rządową bazę. - powtórzył poważnie - Ciebie już totalnie pojebało? To jest misja samobójcza.
- Choroby psychiczne w tej rodzinie, są tak normalne, że aż dziwnie, że cię to dziwi.
- Czemu chcesz to zrobić? - oparł się na metalowym oparciu huśtawki zmęczony, i przymknął oczy.
- Kojarzysz, że wuj zajmuje się tutaj sprawami niewolników. Rządem i tak dalej - odbiłem się nogami od ziemi, i wpędziłem huśtawkę w ruch - Okazuje się, że to bez sensowne bo ci ludzie, to w sumie nie ludzie. Ktoś się nimi bawi jak lalkami. Ja wiem jak to robi i gdzie. Aby zaprzestać tego całego szaleństwa, wystarczy zniszczyć pewną maszynę, przy tym każdy jej plan i ludzi za tym stojących. - wyjaśniłem.
Nastała chwilowa cisza, którą przerywana była skrzypieniem mojej huśtawki. W pewnym momencie chłopak wstał i rzucił peta na ziemię, by następnie go rozdeptać.
CZYTASZ
ILUZJA -BXB-
ActionOnzo, najbardziej niebezpieczna i najbiedniejsza dzielnica w mieście. Velia, najbogatsza, najbezpieczniejsza i w samym ogóle swojego istnienia, niesamowita dzielnica miasta. Co się stanie jeśli uczeń z Onzo dostanie stypendium do jednej z lepszych...