29.

87 10 4
                                    

To dziś. Dziś dowiemy się jak bardzo spierdolimy sobie życie. Czuję jak mój brzuch się cały ściska. Na szczęście ani kandydaci ani ich pomocnicy nie mają lekcji. Zamiast tego przygotowujemy sale balową na wyniki.

Nie czułem się dobrze. Ani trochę. I najpewniej było to po mnie widać bo już z dwadzieścia osób pytało mnie czy coś się dzieje. A ja tylko chcę rzygać, nic więcej. I może się położyć.

- Ty żyjesz? - usłyszałem Vanesse. Od razu odłożyłem krzesła i posłałem jej zmęczone spojrzenie.

- A jak myślisz?

- Wyglądasz jakbyś nie spał - zaśmiała się wiążąc balon.

- Bo nie spałem. Połowę nocy słuchałem ojca, a w drugiej połowie jakiś kutas na dole urządził sobie orgie i nawet muzyka tego nie wyciszała odpowiednio - syknąłrm zmęczony.

Mam na prawdę dość tego wszystkiego. I mieszkania w tym miejscu. Tych ludzi. Muszę jak najszybciej zrobić cokolwiek by tam nie żyć.

- Biedny ty - poklepała mnie po policzku - jadłeś coś? - dopytała wpuszczając hel do innego balonu.

- Nie denerwuj mnie proszę - westchnąłem.

Dziewczyna cicho się zaśmiała. Po chwili zawiązała balon i go puściła po czym podeszła do mnie i pociągnęła za krawat do dołu. Od razu wyszeptała mi coś do ucha.

- Wyniki głosowania uczniów są w pokoju samorządu.

Na mojej twarzy pojawił się mały uśmiech. Odsunąłem się od niej po czym poprawiłem kamizelkę.

Już miałem coś powiedzieć ale ten od telefonu się pojawił.

Jak mu tam było? Ehta?

- Jak już jesteście razem nie musicie się z tym tak odnosić - syknął przechodząc koło nas.

- Zazdrościsz, że ja mogę to robić a nie ty - zaśmiała się Vanessa.

- Zpójrz na niego. Kto by nie chciał z nim być? - wskazał na mnie załamany.

- Ja - odezwał się Emanuel podchodząc i wpuszczając hel do balonu.

- Nie jesteś gejem nie masz prawa głosu - skwitował.

- A  ja stąd idę - podniosłem ręce i odszedłem.

Zbyt niezręczna rozmowa w której nie chce uczestniczyć.

Parę minut rozkładałem jeszcze rzeczy, aż w końcu nie wytrzymałem i musiałem wyjść z sali.

Za duszno.

Chodziłem po korytarzach zmęczony, pomysł pójścia do kina wczoraj był najgorszym na co mogłem się zgodzić. Nie dość, że mój ojciec to jeszcze Anthony. To nie dla mnie.

W pewnym momencie dotarłem do automatów, nawet nie mam pieniędzy by coś kupić. Stałem przed tymi zapakowanymi kanapkami i wpatrywałem się w nie pustym wzrokiem. Nagle zobaczyłem rękę wrzucającom monetę do maszyny przez co podskoczyłem.

- Boisz się? Nie wiedziałem, że jesteś aż tak strachliwy? - usłyszałem cichy śmiech Emanuela - co chcesz? - dopytał.

- Co masz na myśli? - spytałem obracając w jego stronę głowę.

Był bardzo blisko.

- Pytam jaką chcesz kanapkę. Patrzysz się na nie jakby ci całą rodzinę zabiły - zaśmiał się cicho - to?

Odwróciłem głowę ponownie do kanapek. Którą chcę? Jest to bardzo dobre pytanie.

- Z pastą jajeczną - mruknąłem.

ILUZJA -BXB-Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz