4

1.2K 76 0
                                    

(Rozdział nie sprawdzony)

Tak jak myślałam Sonia nie przyszła ale wysłała koleżankę. Dokładnie przed minutą na polanę wbiegła Aileen z karabinem AK-47 i bez obstawy.

Odwagi albo głupoty jej nie brakuje, jednak rytmiczne tupanie stopą oraz spocone odciski na broni były dowodami jej niepewności.

-jednak nie przyszła.- mruknęła do siebie rozluźniając uścisk na karabinie.

-przyszłam,-powiedziałam zeskakując z drzewa. Było to tylko dziesięć metrów jednak lądowanie tuż przed twarzą zawsze robi wrażenie.

Dziewczyna podskoczyła zdobre dwa metry do tyłu i wycelowała we mnie bronią.

-masz pełny magazynek?- moje pytanie sprawiło, że dziewczyna na chwilę poluzowała uchwyt.

-tak.- spojrzała na mnie podejrzliwie, nie wiedziała do czego dążę.

-a odbespieczyłaś?- ciało dziewczyny się spięło a jej wzrok przeszył mnie oskarżycielsko.

- w co ty pogrywasz Hughes?-jad w jej głosie był odpowiedzią na niepewność.

-nie odbespieczona broń jest bezużyteczna.- po części prawda, Aileen opuszcza broń z ciężkim westchnieniem.

Jednak z buta wyjęła nóż myśliwski i w dwóch skokach znalazła się przy mnie przykładając mi nóż do krtani. Bez szpilek była ode mnie niższa więc musiała zadrzeć głowę żeby spojrzeć mi w oczy. Szukała w moich oczach strachu, lecz go nie znalazła, jej ręka zacisnęła się na nożu tak, że zbielały jej kłykcie.

-powiedz coś.- mimo, że miał to być rozkaz to zabrzmiał jak łkanie o pomoc.

I to czyniło z demonów potwory z powodu braku jednej emocji, która była zastąpiona przez moc płynącą z uczuć innych. Jednak do puki nie pogodzimy się z tym jesteśmy równie nieposkromieni jak wilki.

Lubiłam swoją podzielności uwagi, kiedy Aileen próbowała przybrać kamienną twarz ja sięgnęłam do kabury po mój pistolet o kalibrze 9x19mm, zrobiłam go sama rzeźbienie w kościach jest dość trudne, wykonanie i znaleźienie odpowiednich materiałów na stworzenie go zajęło mi prawie dwa lata.

Udoskonalanie pistoletu zajęło mi trzy miesiące, a robienie magazynków oraz naboi jest równie upierdliwe. Przez pierwszy miesiąc musiałam się urzerać z pojedyńczymi pociskami. Pociski także strugałam z kości jednak łusta była stalowa, pociski jakie robiłam dzieliły się na cztery grupy, do kaleczenia były zwyczajne, na wilkołaki były pokrytę cieńką warstwą srebra, na wamiry po prostu drewniane, ostatnie i najgroźniejsze były z moją krwią, moja krew była niczym najgorsza broń, czysta zabijała w pół minuty niszcząc pień mózgowy.

Kiedy dziewczyna postanowiła wreszcie zaatakować zrobiłam krok w bok przez co przejechała bardzo delikatnie na jej nożu została czarna smuga. Aileen jak poparzona z piskiem rzuciła nóż w trawę.

Przez chwilę zrobiło mi się jej szkoda, tylko na chwilę, zaczęła się otrzepywać z niewidzialnego kurzu i skakać jak idiotka przy tym mamrocząc coś o jakiejś zarazie.

Chcąc zakończyć tą błazenade posłałam jeden pocisk w niebo. Reakcja na huk była natychmiastowa obróciła sie w moim kierunku wytykając mnie palcem.

-jesteś nie normalna, mogłaś mnie tracić.- wzruszyłam ramionami i przestrzeliłam jej łydkę.

Aileen upadła jak długa z głośnym wrzaskiem, po chwili na jej policzkach widniały smugi po rozmazanym tuszu. Nic nie dało jej zaciskanie zębów.

Mimo, że była wilkiem jej organizm nie wiedział co zrobić z kawałkiem kości w organiźmie, były dwie opcje albo organizm wstrzyma regenerację, lub uzna kość za swoją i kawałek kości zrośnie się z piszczelą robiąc z niej kalekę.

-przynajmniej teraz wiesz jak bardzo bezbronna jesteś.- kucnęłam obok wyjmując fiolkę , którą przystawiam do rany postrzałowej. Dziewczyna nie protestuję boi się, że jeśli to zrobi może stać się jej coś gorszego.

Szkarłatna ciecz napełnia powoli całą obiętość naczynia, w ten sposób napełniam jeszcze trzy które lądują w kieszeni moich dżinsów.

-masz przy sobie telefon?- patrze na nią wyczekując odpowiedzi. Wiem  że ma, wypadł jej podczas dziwnego tańca. Jednak ona mi nie odpowiada, tylko wlepia we mnie przestraszony wzrok.

Podnoszę się po czym biorę urządzenie do ręki, ma potuczoną szybkę ale działa, przed odejściem rzucam go przed twarzą dziewczyny razem z gazem pieprzowym, który miałam przy sobie.

-przyda ci się jeśli chcesz jeszcze pożyć.- nie odpowiada mi, jedynie sięga po telefon jęcząc przeciągle.

Zabieram ze sobą karabin i opuszczam polanę.

°~°~°

Wchodzę do swojego pokoju rozglądając się po nim. Zwykły pokój moim zdaniem i tylko moim. Standardowo szafa, biurko, łóżko, karabiny nad łóżkiem, fiolki z krwią na biurku oraz parę kości, kosa stojąca na specjalnym stojaku, porozrzucane pistolety i mój huski.

Nie mieszkałam w domu głównym bo miałabym za daleko do szkoły albo jak kto woli chciałam uciec. Mimo to przyjeżdzałam tam co jakiś czas.

Nasza wataha o ile można ją tak nazwać zajęła już połowę lasu i nie tylko, można rzec, że to małe królestwo. W oficjalnym domu głównym demonów jest tam jakieś dwanaście tysięcy czworo ludzi oraz trzy wampiry, dlaczego? Starsi z nas mają jeszcze przeznaczonych tak jak wilki.

Nie wiem czy zaliczam się do tej grupy, nikt nie wie. Jednak wszyscy wiedzą, że nasze wilcze geny gasną i niedługo zostaną zdmuchnięte niczym płomyk świecy.

Natura chciała nowy gatunek do kolekcji, co równa się temu, że pewnie wymyśliła na nas alternatywę.

Byliśmy niczym artyści rozleniwimy się bez krytyki. Od trzech miesięcy szukam tej krytyki która może sprowadzić na nas zagładę.

Wykluczyłam już wszelaki kamienie, zwierzęta ani metale mogłam też wykluczyć parę roślin.

Chciałam znaleźć rzekome ,,to'' pierwsza mimo, że nikt go nie szukał.
Może opatętuje nowe naboje, nie w ten sposób mogę zagwarantować sobie jak i reszcie gatunku wyginienie.

Jednak czy na pewno? Ludzie giną praktycznie co pięć minut, bo można ich zabić praktycznie wszystkim, wilki giną średnio trzy dziennie  mogą się wykrwawić jeśli, ktoś zrobi im okropne rany no i tojad oraz srebro, wampiry giną średnio sześćdziesiąt rocznie osikowy kołek oraz nieodrzywiony organizm wystawiony na słońce, demony zginęły cztery przez ostatnie siedemnaście lat, jeden ponoć dostał resztki trucizny a pozostała trójka demony lodu były u nas ciekawskimi ,,naukowcami'' badającymi skład krwi demonów no i moja krew wpadła w ich ciekawsie rączki, skończyło się nie za ciekawie.

Jednak nie uważam, że wszechświat obdarzył mnie władzą na tyle żeby nie stworzyć czegoś do zabicia mnie.
W sumie umownie można mnie zabić, lecz tylko umownie bo wtedy zginie Uqne.

Mów mi śmierćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz