Jestem, gdzieś po środku siebie, dryfuje we własnej świadomości. Czuję jak głęboko we mnie płynie chłodna czerń, taka jest od razu, na początku. Potem, z biegiem czasu robi się ciepła, płynie jej coraz więcej, czeka cierpliwie aż ją wypuszcze.
Przetszymóje ją jeszcze chwilę aż zrobi się jeszcze trochę gęstsza, aż będzie jej jeszcze trochę więcej. Wyciągam przed siebie dłonie, czuję mówienie na całej ich powierzchni, są czarne. Bardzo czarne, tak jakbym przed chwilą wyjął je ze smoły. Na jednym wdechu wypuszczam całość zgromadzoną pod skórą czarną moc, od razu w górę strzelają kolce, są długie, ale nie na tyle by mnie sięgnąć.
Ostrza na długość mniej więcej piętnaście centymetrów są bardzo smukłe, jak igły, są też równie ostre. Na obu dłoniach mam teraz zbroję z igieł, nie jest ona ani szczelna ani równomierna, ale kolce są idealne, w końcu. Znalazłem idealną proporcie, czarne szpile są na tyle cienkie by z łatwością wbić skórę a może nawet coś dużo twardszego, udało mi się też dostosować przepływ mocy tak by utrzymać ich formę i dodatkowo je utwardzić.
Wcześniej były strasznie nierówne i grube, niemal od razu odpadały od skóry, nie mogłem z nimi zrobić więcej jak żucić nimi w ściane, przy odrobinie szczęścia się pobrudzi.
Ale moc nie służy do tego by żucać sobie węglem o ścianę, musi nadawać siłę w końcu jest mocą. A ja jestem demonem, przynajmniej w połowie, silną i wszechmocną istotą, która tylko gdy na kogoś spojrzy wszyscy truchleją.
Z mojej różnorodności nie muszę być ostatnim wcieleniem zagłady, ale wyglądam jak demon, więc muszę też mieć wyglądające groźnie ataki. Choć nie, nie ataki, tarcza też może wyglądać groźnie. No, może nie do końca, ale jak przyozdobie ją kolcami to można użyć jako taranu.
Wracając do demonicznego wyglądu, moje uszkodzone oko nie wróciło do normy, przynajmniej nie zupełnie. Oczywiście wygłąda jak oko, jest białko, widać nawet cieniutkie naczynia krwionośne. Tylko tęczówka nie jest już tęczowa, o ile czerń można było uznać za tęczową. Teraz moje czarne oko wygląda jakby ktoś pozbawił pigmentu, tęczówke odgracza od twardówki jedynie czarna obręcz, która otacza również czarną źrenice.
Tak więc zostałem z jednym czarnym okiem i jednym białym, od dziś mam dwukolorowe oczka. Oby tylko nie na stałe, choć znając moje szczęście pewnie do końca życia nawet moje oczy będą czarno-białe, żadnej szarości. Chyba, że mówimy o rozmazanym węglu.
Siedząc w pokoju od jakiegoś czasu odkryłem kilka ciekawych rzeczy o demonicznej mocy. Po pierwsze, jest ona strasznie plastyczna, albo bardziej bezkształtna. Po prostu wypuszczając ją na zewnątrz wypychałem bardzo małe cząstki węgla, nie mają one ani konkretnego kształtu ani funkcji. Jeśli nadam temu strumieniowi krztałt i forme to możesz coś z niej uformować zamiast piasku pojawiają się bryłki o różnych kształtach.
Ale wszystko to poprostu się z ciebie wysypuje, jakbym się pocił węglem, albo zastąpił by mi złuszczący się w ekspresowym tępie naskórek. Co innego jeśli utrzymasz moc po za sobą, jeśli utrzymasz ją pod kontrolą, to trudne do zrobienia, ale możliwe. Bo moc płynie, nawet nie używana, ciągle krąży po całym ciele i tak samo dzieje się gdy jest po za tobą.
Tak więc by moje kolce nie odpadły muszą być ze mną połączone właśnie tą mocą, która je stworzyła. Na początku, kiedy już mi się udało utrzymać moc w kolcach nie zachowywały one swojego kształtu, niemożliwym było dla mnie utrzymanie przez dłuższy czas tak cienkiej strużki energii, która w nich krążyła. Więc się deformowały I pogrubiały a gdy próbowałem to powstrzymać przerywałem połączenie i wszystko się łamało.
Teraz jest już dobrze, jestem w stanie stworzyć te cienkie igły i utrzymać bez większego problemu, wczoraj nawet udało mi się to podczas snu, połamała się podczas wstawiania. Igły z węgla, kiedy nie płynie w nich moc są strasznie słabe, kuszą się gdy je mocniej ścisnąć.

CZYTASZ
Mów mi śmierć
WerewolfUciekaj, uciekaj, uciekaj... Nie ma sensu, nigdy go nie było. Nie ważne jak daleko uciekniesz, to i tak nic nie zmieni, nie ważne jak długo. Na koniec i tak, I tak wpadniesz w ramiona śmierci.