15

600 46 0
                                    

(Rozdział nie sprawdzony)

Dziś środa z tej okazji jak grzeczna uczennica dekorowałam szkołę z okazji przyjazdu Blaza. Pamiętam jego imię, niestety za dużo osób ma tą sama godność żeby go wyszperać. Szkoła wprowadziła mundurki, jako pocieszna istota powstrzymałam się od ciśnięcia moim nowym strojem w twarz nauczycielki. Ale i tak nie będę chodzić w spódnicy, niestety ta część garderoby bardziej lubiła leżeć na ziemi niż moich biodrach, upomniałam się więc o spodnie, dostałam je bez większych problemów.

Szkoda, że nikt nie wie jak bardzo złą porę wybrał sobie na odwiedziny szanowny następca. Ludzie mają zbyt dużą potrzebę wolności, są gorsi niż zwierzęta, kiedy znajdą się w klatce. Nie uważałam się za coś lepszego od nich, może bardziej płytkiego?

-Nawet ładnie ci w fiolecie.- mruknął ,,P'', pewnie wolałby być gdzieś indziej, najlepiej na drugim końcu świata i krok dalej.

-Niby komplement a brzmi jak groźba.- składam szary wypłowiały materiał, który pewnie gdyby nie odwiedziny wisiałby jako tło portretu kogośtam ważnego.

-Wiesz, że wilki z natury nie przepadają za tojadem. Na pewno wilczego królewicza ucieszyłoby spotkanie chodzącej trucizny.- też jestem trucizną, tylko bardziej uniwersalną.

-Wiem o tym, dlatego przyniosłam kapsułki z krwią.- będzie trzeba in wymyślić jakąś nazwę.- chodź.- pociągnęłam go w stronę toalet.

W męskim zawsze jest pusto. Zrzuciłam z ramienia plecak pochylając się nad nim. Po chwili znalazłam na dnie małe plastikowe pudełeczko z etykietą sugerującą, że w środku jest żelazo, pasowało jak ulał do mojej wychudzonej twarzy.

-Masz.- rzuciłam mu opakowanie, które zmierzył oskarżycielskim spojrzeniem.

Odkręcił wieczko wysypując jej zawartość na dłoń, Cienkie żyłki tojadu popełzły niczym miniaturowe węże na wewnętrzną jej część.

-To tylko krew?- podniósł na mnie wzrok.

-Nie wiem, za to znam osoby, które stosują je od dawna i nie ma skutków ubocznych.- pół kłamstwo, lub pół prawda, jak kto woli.

-Ty pierwsza, niestety samotnicy z natury są nieufni.- wzruszyłam ramionami biorąc od niego buteleczkę i wyjmując dwoma palcami kapsułke. Nie zawahałam się, tyle razy się do tego przymierzałam.

- Trochę mdłe ale powinieneś przeżyć. Chyba nie uważasz, że połknęłam ,,królową truzizn''?-przymykam błękitne oko ziewając przeciągle.

-Królową co?

-Tak się nazywa jedyną broń na demony.- siadam na parapecie i zerkam na kraty zamontowane za szybą, zawsze zastanawiałam się po co? Jednak kiedy znalazłam zaschniętą krew odpowiedź nasunęła mi się sama.- nie martw się o tym, że istniała już mało kto wie w legendozbiorach ten zwrot został zastąpiony wodą święconą.

-A ty skąd wiesz?- bo wygrzebałam. Podszedł do parapetu, opierając się o niego.

-Jestem domyślna i lubię przenośnie, powiedź ,,a'', ja przewertuje cały alfabet szukając drugiego dna.- może dlatego byłam mało lubiana.

-Dobra.- połknął tabletkę.- faktycznie mdłe. A poza tym masz pomarańczowe oczy.

Trochę zbyt gwałtownie zaskakuje z parapetu i doskakuje do lustra. Czy nie powinny zmienić koloru dopiero kiedy będę umierać? Po dłuższej analizie swojego normalniejszego wyglądu stwierdzam, że chyba mam dołeczki gdy się uśmiecham. Faktycznie tę tabletki działają, doskonale wiedziałam, że będę wyglądać bardziej ludzko, jednak chyba każdemu byłoby powiązać mnie z odbiciem w lustrze. Moja twarz nie jest już taka smukła, skóra nabrała kremowego odcieniu, włosy nabrały połysku a usta nabrały dziwnego życia choć nadal nie są malinowe. Przyciskam dłoń do policzka, kiedy ją zdejmuje wiedzę czerwony odcisk, nie czarny.
Chyba lubię kolor swoich oczu, są zbyt jaskrawe żeby być brązowe czy miodowe, jednak nie płoną tak jak oczy demonów ognia, wyglądają nawet naturalnie.

W odbiciu za sobą widzę teraz czarne oczy ,,P'', jego twarz wydaję się bardziej blada niż kiedy pięły się po niej pnącza, teraz widzę zarysowaną dość mocno szczękę i zgrabny nos. Mam wrażenie, że ma szersze barki, nadal bo człowieka mu trochę brakuje wygląda jak hybryda wampira i wilka ale nie jak demon a o to przecież chodzi.

-Średnio to działa.- Taksuje własną twarz dość nieprzyjaznym spojrzeniem. Marszczy brwi i zaczyna zginać i prostować palce.- dziwnie jest czuć to tylko w głowie.

Średnio wiedziałam o co chodzi, nie zapytałam. Może nie czuję tego przez Uqne. Też oglądam prawą dłoń szukając odpowiedzi, sygnęty brzenknęły a ja nie znalazłam.

-Będziesz musiał się przyzwyczaić. Twoja skóra nie powinna teraz działać jako trujący mur ale nie straciłeś nad nim kontroli.

-To dobrze wystarczy, że czuję się jak kotek wśród psów pocieszający jest fakt, że tak nie jest.- odchylił głowę w stronę okna.

-Wątpię, że księciunio przyjedzie dziś pewnie jak każdy wyżej postawiony przyjedzie najwcześniej jutro w środku lekcji. Idziesz na wagary?

-Co?

-Zapomniałam, że odkąd szkoły są płatne nie używa się tego słowa. Idziesz się poszlajać zamiast grzać stołek w klasie?

-Po co?

-Kiedyś całe uniwersum uważało, że chodzenie tu jest nudne i bez sensu więc robili co w ich mocy by tu nie przychodzić. Jak przeczytasz stare książki dowiesz się parę ciekawych rzeczy. Nie wiem jak ty ale ja muszę iść do sklepu. Nie przewidziałam, że biust mi po tych tabletkach urośnie, więc ja spadam.- pomachałam mu niezgrabnie ręką opuszczając toaletę.

Po chwili jakieś ciało zderza się z moim, niestety jeszcze nie do końca oswojona z nowymi proporcjami ciała uderzam kolanem o podłogę, będzie siniak. Dopiero ciche pochlipywanie wyrywa mnie z zadumy. Podaję rękę jak się okazuje Lilli- wilczycy, ,,mojej przyjacółce'' no i casanovie tutejszych czasów, niby chce związku ale równie mocno chce być niezależna. Żaden jej związek nie utrzyma się dużej niż półtora miesiąca, najwidoczniej dziś upłynął termin.

-Przepraszam nie chciałam nikomu przrszkadzać.- uciekła z pola mojego widzenia. Nie poznała mnie, ta tabletka jest bardziej przydatna niż myślałam.

Mów mi śmierćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz