-Czyli nic mi nie będzie?- patrzę z lekkim niedowierzaniem na lekarza. Bądź co bądź miałem aktualnie zakrwawiony kawałek węgla w czaszce zamiast oka.
-Jak mówiłem wcześniej może wystąpić lekkie pogorszenie wzroku, jednak nie musi się tak stać. Jako nie do końca wykrztałcony demon otrzymuje pan inaczej obrażenia w dodatku jesteś hybrydą, za jakiś czas nie będziesz na takie wpadki przy pracy zwracać uwagi, ale na to trzeba jeszcze poczekać. Z uwagi na pańską domieszkę innych ,,ras szybko regenerujących się" nie powinno nic się stać. Proszę nie martwić się na zapas.- kończy swój wywód około czterdziestoletni mężczyzna naprzeciw mnie, jest człowiekiem no i lekarzem.
Lekarz w białym kitlu i stetoskopie zawieszony na szyi siedział naprzeciw mnie przy swoim biurku w białym kitlu, kiedy ja siedziałem dokładnie naprzeciw niego ciągle walcząc z chęcią by się odwrócić do lustra wiszącego na równoległej ścianie.
-Przepraszam, jeszcze jedno pytanie.- pan doktor na moje słowa podnosi wzrok znad pliku karteczek, które wyjął chwilę wcześniej z ciemnej koperty podpisanej moimi danymi. Nie wiem skąd je ma, ale w końcu jestesmy w piekle.
-Śmiało.- powiedział lekarz zachęcając mnie do mówienia.
-To tak zostanie.- pytam wskazując palcem na oko. Wolałem swoją starą białą gałkę oczną, była w końcu taka biała no i... moja. Choć węgiel chyba też jest mój. Tak czy tak niech ktoś odda moje oko.
-To od pana zależy.- mówi starszy mężczyzna swoim typowym dla lekarzy fachowym głosem.- Po opanowaniu swoich umiejętności nie będzie problemu z różnymi modyfikacjami ciała za pomocą swoich umiejętności. Oczywiście nie pozwala ona na pełną dowolność, ale pewne zmiany pozwala poczynić.
-Yhy.- mróczę przytakójąc. Nie podoba mi się to bardziej niż wcześniej. Choć nie to jest w tym wszystkim najgorszę. Najgorsze jest to, że się z tego cieszę, cieszę się, że znów będę mógł pobawić się mocą. Wogule nie przeszkadza mi, że niemal wydłubałem sobie oko, jestem podekscytowany tylko faktem co przy pomocy tej mocy moģe stworzyć.
Mam ochotę zerwać się z krzesła i wrócić do pokoju by zobaczyć co jeszcze jestem w stanie zrobić. To mnie przeraża, nie obchodzi mnie nic po za czarnym kamieniem, który mogę stworzyć i kontrolować. Myśli o jak najszybszym powrocie do pokoju zajmują mnie do tego stopnia, że niemal nie słucham co lekarz do mnie mówi tylko przytakuję mu co jakiś czas.
Moje myśli krążą w czerni, głębokiej i bezdennej. Jej pięknego połysku na twardej i stałej powierzchni. Czuje, że jest ona gładka i chropowata zarazem, zimną i ciepła, płynna i stała, obła i ostra, jak rzeka i skała, niczym miecz i tarcza. Tonę w niej wspinając się w głąb, zagłądam do środka przede mną rozbłyska światło.
Ostrze rozdziera moją głęboką toń, irytuje mnie to, chce tu zostać. Niech mnie zostawią, idzcie sobie wszyscy.
Pstryk, pstryk, pstryk. Przed twarzą widzę lekko pomarszczoną dłoń, to lekarz pstryka palcami tuż przed moimi oczami. Odchylam się gwałtownie opierając się o oparcie mrugając zdecydowanie za szybko powiekami. Czuję się jakbym się obódził, a jestem pewny, że jeszcze chwilę temu słuchałem mężczyzny patrzącego na mnie twardo.
-Przepraszam.- mówię niczym uczeń przyłapany na spaniu na lekcji. Mam jednak gdzieś co myśli o mnie mężczyzna z posiwiałymi skronami. Chcę wyjść z gabinetu.
-Rozumiem co pan przechodzi, ,,Syndrom zatraceńca" to niemal nieodłączna część bycia demonem, jak to was brzydko określają. Patrząc na to co się z panem ostatnio działo, jeśli mogę coś poradzić, prosiłbym byś znalazł sobie coś do roboty. Coś co pozwoli zostać na ziemi, moc bardzo często prowadzi do oderwania od rzeczywistości. Niech to będzie nawet pisanie dziennika, codziennie, tak by nie stracić poczucia czasu.- próbuje słuchać nie jest to łatwe, narasta we mnie frustracja czym dłużej muszę to znosić. Czuje jak się we mnie gotuje, jak moc chce znaleść ujście.

CZYTASZ
Mów mi śmierć
WerewolfUciekaj, uciekaj, uciekaj... Nie ma sensu, nigdy go nie było. Nie ważne jak daleko uciekniesz, to i tak nic nie zmieni, nie ważne jak długo. Na koniec i tak, I tak wpadniesz w ramiona śmierci.