61

39 5 0
                                        

Kyle

Siedzę aktualnie na podłodzę, już nie w kuchni, tylko w swoim nowym biurze. Mimo zmiany miejsca nie zmieniło się moje towarzystwo. Nadal siedzę z Arią i nie zapowiada byśmy mieli rozstać się z podłogą. Siedzimy tyłem do siebie, oparci o swoje plecy.

Dziewczyna przyniosła swój własny alkohol, bimber domowej roboty. Nie wiem jak to zrobiła, ale oboje się tym nawaliliśmy, a zostało jeszcze ćwierć butelki. Siedzimy oparci o własne plecy i gadamy o bzdetach.

- Największy przypał?- pyta dziewczyna.

- Chyba jak poszedłem kiedyś do archiwum, pracował tam taki gość, jego dieta to niemal sto procent kofeina. Był chyba po trzydziestce jak tam pracowałem, miałem wtedy praktyki. Człowiek był chudy jak wieszak. Piliśmy razem kawę, siedziałem dzień wcześniej nad dokumentami niemal do rana, niemal wogule nie kontaktowałem. Bibliotekarz przez przypadek wylał kawę na jakieś ważne papiery, tak się wkurzył, że zaczął machać rękami. Przy okazji i moja kawa wylądowała na podłodzę razem z jakimiś kartkami. Pewnie z braku snu próbowałem to jakoś wytrzeć, gość się wkurzył, że wogule to ruszam. No i chyba za mocno wciągnął brzuch bo spodnie mu spadły, kiedy próbował je podnieść stracił równowagę i złapał mnie za krawat. Tak więc razem wylądowaliśmy w kałuży kawy i papieru, ja podduszony krawatem a on z gołym tyłkiem. Później cali uwaleni próbowaliśmy się jakoś doprowadzić do pożądku w łazience, nic to nie dało, cały dzień łaziłem z brązową plamą na spodniach. A u Ciebie?- pytam. Ona poprawia białą bluzę zanim mi odpowie.

- Chyba jak przespałam się z przyjacielem po pijaku, choć bardziej to co zrobiliśmy przed tym. Przez dwa tygodnie słuchałam pierdolenia, że rzeczy trzeba szanować. Zdewastowaliśmy wtedy ze dwa pomieszczenie, w jednym miejscu nawet ścianę przebiliśmy na wylot. Za chuja nie pamiętam jak tego dokonaliśmy, fajnie by było to powturzyć. Chciałabym się z nim jeszcze raz napić. Nie żebyś ty był złym kompanem do picia, nic z tych rzeczy. Jak miałbyś się zabić jak byś to zrobił?

- Chyba nie mam w tej sprawie preferencji. A Ty?

- Pewnie bym sobie w łeb strzeliła, albo gilotyna. Słyszałeś kiedyś jaki to dźwięk wydaje, kiedy leci w dół. A tak w ogóle to masz zamiar zabić te wampiry, nie?

-Sam nie wiem. Nie wiem czy to ma jakiś sens.- dziewczyna odwraca się co robię i ja.

-Nawet sobie żartów nie rób. Takie rzeczy trzeba dokończyć. Nie można pozwolić szarańczy się panoszyć!- dziewczyna opiera swoje dłonie na moich barkach i nieco krzywo patrzy na mnie.

-Wiem o tym. Tylko nie wiem jak to zrobić.

-Tak by zabolało. Jeśli jednak takiego sposobu nie preferujesz, to przynajmniej rzeby przestało się ruszać.

- No nie wiem. Tak od razu zabić?

- To załatwi sprawę raz na zawsze, nie masz w końcu nic do stracenia.

-Chciałbym być tu wcześniej, może wtedy chociaż brata udałoby mi się poznać.

-Ta, był spoko, ale był zbyt zamknięty żeby mi o tobie powiedzieć. Bo wiedział, na pewno, teraz jak o tym myślę to mogłam się tego domyślić wcześniej. Tak bardzo nienawidził wampirzych książąt, ale chciał to zakończyć sam i po swojemu. No i mamy rezultat. Nie l będę na to patrzeć znowu, rozumiesz? Masz mnie uprzedzić.- czuje powgę w pijackim wyznaniu dziewczyny.

-Uprzedzę wcześniej, nie ma się co martwić.- patrzę na idealną twarz Arii.- Wyglądasz jak posąg.- mówię. Zdziwiona marszczy brwi i patrzy na mnie wnikliwie po czym się uśmiecha.

-A jakiś znany?- pyta. Czuję jej delikatne palce oparte na moich barkach, ma zimne ręce, przyjemnie chłodzą rozgrzaną skore.

- Na pewno. Wygląda jak fachowa robota.- uśmiecham się.

- Cieszy mnie to, lubię rzeźby i figurki.- mówi patrząc na mnie z uśmiechem.- Mam nadzieję, że kiedyś i Ty coś wyżeźbisz.- perspektywa tworzenia czegokolwiek powinna mi się wydać mało dobrym pomysłem, ale mój pijany umysł uznał to za świetny pomysł.

- Pewnie. Zrobię dla ciebie prześliczną figurkę.- obwieszczam.

-Już nie mogę się doczekać.- dziewczyna uśmiecha się do mnie i nachyla nade mną.

Jej oddech tym razem nie łaskocze mnie jak zwykle w ucho. Czarne kosmyki dotykaja moje policzki kiedy jej usta muskaja moje, ich dotyk jest tak delikatny, że omal wydaje mi się iż to w ogóle się nie wydarzyło. Spojrzenie jej błyszczących oczu rzuca mi wyzwanie, czeka aż podniosę rękawice. Jej krwistoczerwone usta uśmiechają się z nutą kpiny odsłaniając lekko zostrzone ząbki.

Całuje ją, łącze swoje usta z jej, podnoszę rękawicę.W odpowiedzi ciało dziewczyny napiera na mnie, przywieramy do siebie, ponownie łącząc wargi. Oboje jesteśmy łapczywi i nienasyceni, mam wrażenie, że dziewczyna chcę mnie pożreć, na szczęście ja też jestem głodny.

Usta Arii się rozchylają wpuszczając mnie do środka, nasze języki łączą się w bitwie. Jestem w amoku, moje ręce wędrują po idealnym ciele niemogąc zatrzymać się wjednym miejscu, ona nie pozostaje mi dłużna. Odrywamy się od siebie tylko po to by zerwać z siebie ubrania i tak nie jesteśmy w stanie pozbyć się całości zanim nasze usta łączą się znowu.

Ciepło rozchodzi się po moim ciele i pulsóje w każdej komórce podsycając pożądanie, pod palcami czuję jeszcze większe ciepło jej rozgrzanej skóry. Dziewczyna siedzi na mnie ocierając się o moje krocze, kiedy nasze języki znów łączą się w tańcu. Walczymy, ale nikt nie może wygrać, kieruje nami czysta potrzeba, zwierzęca i pierwotna. Za wcześnie by, którekolwiek chciało ulec.

Nasze dłonie się splatają czuję jak chłodne palce wędrują po całej dłoni aż nie natrafiają na sygnety. Na chwilę odrywamy się od siebie ciężko dysząc.

-Trzeba Ci wymienić sygnet.- stwierdza dziewczyna przeszywając mnie wzrokiem.

-Co tylko chcesz.- mówię. Ona uśmiecha się zadowolona zanim znów przywieramy do siebie.

--------------------------

Wybaczcie, że dzisiaj tak krótko, ale niestety zaraz muszę iść do kościoła i więcej  ie zdążę napisać. A z moją pamięcią nie chciałabym drugi raz zapomnieć wstawić rozdziału w terminie.

Mów mi śmierćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz