Jestem sfrustrowany, siedzę na łużku od sam nie wiem ile. Ale uznajemy, że całe wieki, bo w końcu tak mi się wydaje.
Cała skóra mnie mrowi i to nie jest nic przyjemnego. Próbuję powtórzyć to co zrobiłem, kiedy zraniłem Arię. Nadal nie jestem z tego osiągnięcia zbyt dumny, ale cofnąć tego już nie mogę, spróbuję jej jakoś to jakoś wynagrodzić.
Powinienem też podziękować Olivii. Obie pomogły mi stanąć na nogach, a przynajmniej przestać się już tak trząść jak galareta. Znaczy od czasu do czasu nadal ręce mi się trzęsą, ale już rzadziej, do tego na razie postanowiłem jeszcze nie żegnać się ze światem.
Jako rekompensata za poranienie dłoni Arii, dziewczyna zażyczyła sobie bym przy pomocy własnej mocy stworzył jej jakąś figurkę. No i mam zamiar to zrobić. Tylko skutek na razie, taki jakiś żaden.
Całe ciało mnie tak jakoś dziwnie łaskoczę, najchętniej bym się podrapał, może przy okazji skórę zerwał. Za to z mojej zabawy nie wychodzi nic, z wyjątkiem czarnego proszku.
Ów proszek mam dosłownie wszędzie, nawet tam gdzie wolałbym nie mówić, gorsze to od piasku. Jak próbuje to dziadostwo strzepać, to tylko rozmazuje się na rękach zostawiając czarne mazy. Chyba władam węglem, albo grafiłem, wróć. Grafit to też węgiel, czyli wkładam węglem. No i fajnie.
Wolałbym ogień. Tak zrobić sobie miotacz płomieni z ręki, to by przynajmniej jakoś wyglądało. Błyskawice też by były spoko, mógłbym całą elektronikę rozpiepszyć na pstryknięcię palcem.
A tak, chociaż będę mógł sobie rysik do ołówka zrobić. Zawsze jakiś plus. Dobra nie oszukujmy się, miotacz płomieni nadal lepszy.
Dobra, pora przenieść się tam gdzie przynajmniej w teorii będzie łatwiej mój bałagan uprzątnąć. Kierunek łazienka!
Stawiając zaledwie pierwszy krok, byłem świadkiem jak z mojej nogawki wysypuje się śliczna kupka sproszkowanego węgla. Pięknie. Zostawiając za sobą trop w postaci czarnego piasku podążyłem dalej.
Kiedy dotarłem już na miejsce, rozejrzałem się po całym pomieszczeniu. Ene, due, wanna! No może nie wanna, po prostu miniaturowy basen z litego kamienia na środku pomieszczenia, wystarczająco duży by zmieściłoby się tam nawet cztery osoby.
Zrzuciłem spodnie i koszulę, spojrzałem w lustro, stałem w samych bokserskich. Niemal w całości byłem pokryty czarnymi mazami, które w całości pokryły moją aktualnie bladą skórę. Nigdy wcześniej nie byłem taki blady. Jako częściowo wilk, mimo wampirzych genów, łatwo się opalałem. Mimo, że większość czasu spędzałem nad papierami zawsze byłem lekko opalony, nawet zimą.
Widać jak demoniczne geny dominują nad całą resztą, patrząc w długie lustro nawet teraz widzę zmiany, moje ciało wygląda trochę inaczej niż rano. Moje włosy nie są już szarobrązowe, ale powoli stają się kruczoczarne, podobnie oczy. Niedawno jeszcze były ni to brązowe, ni to zielone, teraz powoli ciemnieją, aktualnie są ciemnobrązowe.
Fajnie by było jakby na tym się skończyło, byłbym szczerze zadowolony. Na dokładkę jednak, moja gęba wymłodniała, nie żebym miał coś do młodego wyglądu. W końcu każdy pragnie być młody, czy coś, ale zaczynam wyglądać jak szczyl. Tylko czekać aż trądzik powróci.
Myślałeś, że to koniec, a gdzie tam. Najgorsze są paznokcie, jak jeszcze wczoraj były troche sine to teraz już są granatowoszare. Tylko czekać aż w całości zczernieją, będę miał śliczne czarne pazurki. Cała moja męska część powoli ze mnie ucieka, nawet zarostu mi nie zostawiono.
Żucam bokserki w kąt i obracam się tyłem do lustra, no oczywiście, od tego całego węgla tyłek też mam czarny. Mam tylko nadzieję, że nie na stałe. Po wstępnych oględzinach mojej umorusanej osoby, wszystkie ubrudzone ubrania lądują razem w koncie.
CZYTASZ
Mów mi śmierć
WerewolfUciekaj, uciekaj, uciekaj... Nie ma sensu, nigdy go nie było. Nie ważne jak daleko uciekniesz, to i tak nic nie zmieni, nie ważne jak długo. Na koniec i tak, I tak wpadniesz w ramiona śmierci.