72

84 5 0
                                        

Kyle

Hmmm...
Jak tu niewygodnie.

Czuję jak moje ja dryfuje w swojej własnej mocy, wszechobecny ocean przytłacza mnie z każdej strony.

Nie jest tak jak wcześniej. Wcześniej czerń była moja, pochodziła z wnętrza, teraz nie jestem w stanie dostrzec jej kresu.

Nie wiem gdzie jest góra a gdzię dół. Gdzie mam płynąć? Którędy mam się wydostać?

Na szczęścię się nie topie. Choć odczówam ogromny dyskomfort. Czuję jak przy każdym wdechu wypełnia mnie niemal ciekła masa klejąca się do przełyku by po chwili zniknąć i po chwili zalać moje płuca.

Lepka czerń jest cieplejsza niż ta moja, jest też cięższa. Mimo tego przy każdym przepełniającym moją głowę wdechu czuję się lżejszy. Ta nieprzemierzona czerń jest moja i jednocześnie nie jest.

Wypełnia mnie z każdą chwilą napływając z różną intensywnością. Moja czerń jest dużo bardziej jednolita. Ma ona jednak swój kres, nie jest jej zbyt dużo, ale jest łatwiejsza. Trudno to określić. Jest bardziej naturalna, jak własna kończyna, ta jest bardziej jak proteza. Choć to też nie do końca tak, bo nadal mam swoje ciało, swoją własną siłę, ale to jest kolejna warstwa, moje ciało przestaje mieć wymiar. Jego granice się rozmywają a cały ten czarny ocean staje się mną.

Ja jestem mocą a moc jest mną.

Moje fizyczne ciało w porównaniu z tym wszystkim staje się tylko odbiornikiem, jest jak chak wbity w realny świat, a cała reszta, to wszystko, ten ogrom, to jest podstawa. To co było wcześniej jest tylko wizualizacją tego wszystkiego.

Mój ocean jest niespokojny, ciągle się rusza i przemieszcza. Nie jest mi w stanie zrobić krzywdy. Nie chce jednak utracić swojego ciała. A wiem, że zostało ono w niebezpiecznym miejscu.

Muszę je rozbudzić.

Wcześniej myślałem o sobie jak o demonie. Byłem wtedy w wielkim błędzie. Byłem wtedy zwykłym człowiekiem. Nie ma czegoś takiego jak wilkołak czy wampir, wszystkie te istoty to jedno i to samo.

Demon to co innego nie jest on mieszkańcem świata. Nie dopełnia jego wieżchniej warstwy. Jest podstawą, i może ingerować w podstawy świata. Bo jest jego pierwotną siłą.

Jestem też świadom, że jeśli moja świadomość wruci do ciała strasznie osłabnę. Ten ogranicznik...

Jestem jednak do niego przywiązany, mam za dużo niedokończonych spraw tam. W tym drugim świecie. Bo miejsce a raczej, warstwa w której teraz jestem jest zbyt inna by można nazwać ją tym samym.

Muszę wrucić.

~●~○~

Kiedy moje oczy zostają w końcu otwartę, świat wydaje się jaśniejszy. Jasno szare niebo wisi nad moją głową, miękkie niczym poduszka.

Wszystko jest wyraźniejse, ale też dziwniejsze. Jestem świadom ile węgla jest w moim ciele, w każdej kończynie, w każdym oddechu. Jak węgiel wisi w powietrzu i siedzi w ziemi.

I co najważniejsze czuję, że jak wydam mu rozkaz on posłucha. Tak jak noga, której umysł każe zrobić kolejny krok.

Tak, to wszystko jest częścią mnie, jest mną. Moje fizyczne ciało jest uszkodzone. Poobcierane i posiniaczone. Robi mi się wstyd, że po za zacięciem na karku resztę ran zrobiłem sobie sam szarpiąc się w pnączach.

W pobliżu nadal walczą dwie osoby. Jestem w stanie wyczuć Marka. Nie jest poważnie ranny. Mogę więc zająć się sobą.

Moje ciało wypełnia przyjemne ciepło, które jest wynikiem krążące po nim czerni. Otarcia i siniaki znikają a taka na karku powoli zasklepia się z cichym mlasknięciem.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Sep 26, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Mów mi śmierćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz