(Rozdział nie sprawdzony)
Można powiedzieć, że Union ma więcej wrogów niż ja. Wszystkie wilki w szkole patrzyły na niego z pogardą jednak i strachem, którego dowodem było robienie mu przejścia kiedy przechadzał się korytarzami. Ogólnie przez dwa tygodnie mało kto się do niego zbliżał a co dopiero odzywał. Unionowi to nie przeszkadzało może nawet cieszyło.
Co prawda na mnie też patrzyli jakoś natrętniej. Nie czułam się źle z tego powodu, w mojej głowie zaczęło się niestety rozjaśniać. Przez ostatni tydzień miałam trzy małe krwawienia z nosa, czułam wtedy się lżej?
Teraz czułam się nieswojo, chyba po raz pierwszy czułam się tu bardziej obco. Dużo bardziej lubiłam rzeczywistość w której nie patrzy się na mnie jako zagrożenie.
Siedząc na lekcji, której o dziwo uważałam. No dobra uważałam przez pierwsze dwie minuty. Dawno nie strzelałam. Uśmiechnęłam się w stronę otwartego okna, tik tak. Dziesięć, poderwałam się z krzesła zgarniając plecak.
Pięć stałam już na parapecie.-do widzenia.- zgięłam się w pół imitując ukłon.
Jeden, skoczyłam lądując na ugientych nogach równo z dzwonkiem na przerwę i wielkim uśmiechem.
Ruszyłam biegiem przed siebie, czując coraz bardziej płytki oddech Uqne. Kochałam biegać, szybciej i szybciej, daleko i dalej. Jednak równie mocna była chęć ucieczki jak i usłyszenie głuchych szmerów tłumu.
Zatrzymałam się dopiero gdy stanęłam na małej górce o ile można było tak nazwać wzniesienie wśród drzew z widokiem na ulicę.
Rzuciłam plecak na bok a sama położyłam się na ściółce układając ramiona pod głowę. Czułam wypieki na policzkach, mimo to mój oddech był spokojny.Dlaczego wszyscy tak nie robią? Nie odcinają się na chwilę żeby po prostu patrzeć.
Ulica dziś była wyjątkowo ruchliwa, znów objazd. Ostatnio na tej dwupasmowej uliczce było tak tłoczno, kiedy Victor jechał tędy na jakąś przemowę. Jakby ulicę już nie były opustoszałe.
Teraz jeździły po nich jakieś rowery i wrotki albo rolki. Jednak na tej ulicy umiał nikt się nie pojawić przez cały dzień.
Dziś widziałam dwa auta, może Victor znowu gdzieś jedzie a może ,,dwór bezbronnych'' przyjechał.
W sumie nie wiem po co ta część miasta nie było jakoś wybitne, ani ludności nie było za dużo, jedna szkoła, dwie kawiarnie, jedna biblioteka, cmentarz i jedno centrum handlowe, które omijałam szerokim łukiem gdy nadarzyła się okazja.
W lesie było dość dużo wilków ale byli za daleko, wiedziałam dokładnie kto gdzie stoi. Nie wiem dlaczego, po prostu wiedziałam
Kiedy zamknęłam oczy miałam wrażenie, że przedemną jest pierdyliard monitorów przez które oglądam świat. Może nie wytrzeźwiałam? Albo moja nieograniczona wyograźnia znów zerwała się z łańcucha.
Ale jak wytłumaczyć to, że będąc na granicy snu wiedziałam jak Union usadawia się obok.
-Ładne przedstawienie.
-Pochodzisz dwa miesiące do tej szkoły i się przyzwyczaisz.- mruknęłam przeciągając się i siadając.
-Po co to zrobiłaś?
-Chyba zabrakło mi świeżego powietrza.- wzruszyłam ramionami patrząc gdzieś w gęstwine.
-Nie każdy skacze z trzeciego piętra gdy mu duszno.- jego słowa nie brzmiały opryskliwie, tylko normalnie i ciepło, trochę nietypowo.
-Jesteś pewien?- otworzyłam brązowe oko patrząc na niego.
-Ja preferuje drugie. A wszyscy minus jeden to już nie każdy.- mimowolnie zerknęłam na zdrową skórę mojego trującego przybysza.
Leniwie rozejrzałam się wokoło, drzewa chroniące od ciekawskich spojrzeń poruszał ciepły popołudniowy wiatr. Gdzieś między zielenią lasu dojrzałam małą rudą wiewiórkę biegnącą wzdłuż masywnych gałęzi. Nad konarami widziałam skrawek ulicy i gdzieś w kącie oka miasto a nad nim błękitne przyozdobione pierzastymi obłokami niebo.
-Jak to jest móc odlecieć?- niespodziewane pytanie popłynęło do moich uszu.
-Na początku czujesz wolność, jednak wszystko co się uniesie niestety musi spaść. Jak to jest panować nad trucizną?
-Dla jednego trucizna a dla drugiego zwykłe zielsko. Umiesz strzelać?
-Tak ale większość moich pistoletów jest średnio urzytaczna. Imię?
-Paul. Dlaczego?
-Można powiedzieć, że są koślawe. Ulubione miejsce?
-Z daleka od wszystkiego co irytuje. Kolor?
-Żaden. Ulubione zajęcie?
-Nie posiadam. Gdzie mieszkasz?
-Na obrzeżach, jakieś dwie mile od szkoły. Specjalność?
-Wkurwianie wilków. Ulubiona broń biała?
-Kosa o ile można ją do tego grona zaliczyć. Nudzisz się?
-A masz coś ciekawszego do roboty?- zwrócił na mnie toksycznie zielone oczy.
-To zależy jak dobrze władasz pistoletem.- podniosłam się z ziemi podając mu rękę, którą bez wachania chwycił.
CZYTASZ
Mów mi śmierć
WerewolfUciekaj, uciekaj, uciekaj... Nie ma sensu, nigdy go nie było. Nie ważne jak daleko uciekniesz, to i tak nic nie zmieni, nie ważne jak długo. Na koniec i tak, I tak wpadniesz w ramiona śmierci.