8

896 53 2
                                    

(Rozdział nie sprawdzony)

Jak zwyklę przemykam pomiędzy ciałami uczniów, którym z niewiadomych mi przyczyn uwidziało się iść w przeciwnym kierunku do mojego.

Mam teraz w-f na którym i tak praktycznie żadna dziewczyna nie ćwiczy. Powód?
Wilczy dworek się tego wyrzekł a ludzkie dziewczyny chyba nie chcą się spocić.

Osobiście lubię te lekcje i można sobie legalnie polatać i w coś pograć z chłopakami.

Są cztery szkoły gdzie chodzą głównie demony. Tam w-f wygląda niczym dziwna sztuka, wszyscy pomagają sobie swoimi zdolnościami.
W sumie szlifujemy swoje umiejętności do tego stopnia żeby były ozdobą naszej osoby.

Wychodząc zza ściany widzę Sama i Matta a może Maxa prężoncych się niczym dwa koguty. Pierwszy cios zadaje Sam celując w szczękę napastnika.

Jak zwykle obaj mają po dwóch pomocników w postaci swoich kumpli. 

Chłopaki biją się a wokół nich zebrał się krąg fanów walk. Dwójka chłopaków odpadła, leżą na podłodze chyba znokautowani za jakieś dwie minut przyjdzie jakiś nauczyciel żeby ich rozdzielić. Ciekawe o co znowu poszło.

Weszłam pomiędzy gapiów prawie stając na kumpla Sama. Chwytam prawą nogę wilka i przeciągam go przez pół korytarza. Wszyscy zbyt zajęci oglądaniem bójki nie zauważają, że zabrałam jednego chłopaka.

Ciągnę bezwładne ciało przez korytarz, parę osób zerka na mnie po czym wzrusza ramionami i wraca do poprzedniej czynności.

Nie wiem jak jest w innych szkołach ale w tej na wszystko co robię widzę tylko kręcenie głową i ,,przecież to demon'' z ust połowy osób. Póki nie zagrażam życiu uczniów średnio kogokolwiek interesuję.

Kiedy przywlekłam chłopaka do męskiej toalety nie było nikogo. W toalecie były prysznice, więc tam umiejscowiłam nieprzytomnego. Co z tego, że zaraz się obudzi?

Odkręciłam kurek z zimną wodą, jednak zanim zdążył się obudzić i walnąć głową w ścianę ubranie przesiąkło mu wodą. Jęk bólu upewnił mnie o powrocie do żywych wilka.

-O co poszło?-pytam chłopaka, który aktualnie wyglada jak mokry pies. Postawione włosy, teraz zasłaniały mu oczy a mokre ubranie przykleiło się do kupy mięśni.

-O to co zawsze.- jakie to śmieszne przez trzy lata nienawidzić się o głopie szturchnięcie.

Wilk nawet na mnie nie krzyczy, choć na początku to robił chyba uznał, że to bez sensu. Wyciągam w jego stronę dłoń, którą chwyta i się podnosi. Jest trochę obity ale ze swoją regeneracją zaraz nie będzie śladu.

-Do następnego.- mówię na odchodne.

°~°~°

Docieram na boisko szkolne trochę spóźniona. Chłopaki robili rozgrzewkę a dziewczyny siedziały na trybunach plotkując. Był początek marca, mimo to było dość ciepło sama ubrana byłam a szorty i t-shirt.

Za to wilki ćwiczyli bez koszulek. Nie wiem czy bardziej było im gorąco czy chcieli zwrócić uwagę dziewczyn. Wilki to przecież były bombą testosteronu i to nie tylko w pełnie, te istoty umiały się kopulować wszędzie, dosłownie. Nie przeszkadzało mi to , idzie się przyzwyczaić, jednak niektórzy mają z tym większy problem.

Rozłożyłam skrzydła i zaczęłam się rozciągać. Kiedy przychodzi trener staję w szeregu razem z resztą.
Dopiero po chwili na salę wmaszerował Union już bez bluzy a w czarnym t-shirt-cie.

Miałam wrażenie, że wszyscy zgromadzeni wstrzymali oddech, jego ręcę, szyja i nogi były pokrytę pajęczyna cieniutkich łodyg tojadu. Nie było mowy o pomyłce tojad było czuć w powietrzu bardzo dobrze.

Stanął w szeregu obok mnie, a sumie nie ma się co dziwić wilki marszczyły w obrzydzeniu nosy kiedy przechodził nieopodal.

Nie był jakoś wybitnie postawny może nawet chuderlawy w porównaniu z wilkami, jednak mięśnie miał wyraźnie zaznaczone.

Można powiedzieć, że miał zbyt mocne rysy jak na demona, przypominał trochę łowce. W jego czarnych oczach był ten buntowniczy błysk, który tak trudno znaleźć w naszej rasie.

Ludzie widząc go zerkali na niego z zaciekawieniem, za to wilki z wrogością i nutą strachu. Jednak trener, który był smukłym wampirem uśmiechnął się bezczelnie w stronę wilków. Ogólnie rzecz biorąc wampiry i wilki nie mają jakichś wielkich konfliktów ale lubią stawać sobie na odcisk.

- Dobrze moi drodzy, dziś zagramy sobie w piłkę nożną Thomas i Sam wybieracie drużyny.- machnął ręką na dwóch wilkołaków, którzy wystąpili z szeregu.

Obaj spojrzeli dziwnie na Uniona zaiste zastanawiając się czy lepiej mieć go w drużynie czy też nie.
Wyszło na to, że ani jeden ani drugi go nie wybrał przez to w szeregu zostałam ja i on.

Sam stał jak muł i to raz zerkał na mnie to na Uniona. Po części mnie to bawiło ale z drugiej strony robiło się szybko nudne. Więc popchnęłam Uniona w stronę Sama i stanęłam obok Toma?
Drużyny rozeszły się na swoje połowy i zaczęła się gra.

Upierdliwe wilki uznały, że demony lepiej sprawdzą się na obronie a, że szanse były równe piłka za szybko się do żadnej linii obrony nie zbliżyła.

Dopiero po piętnastu minutach piłka trafiła pod moje stopy. Zadowolona biegnę manewrując między przeciwnikami, którym i tak skutecznie przeszkadzają skrzydła. Nawiasem mówiąc nie jednego te skrzydła zwaliły z nóg, dosłownie.

Co prawda było uważane to za faul ale  podcinałam nogi stosunkowo raz na grę a nawet żadziej, czy to nie fair. Raczej tak ale obecnie średnio kogo to obchodzi. Przecież normalnie wilki na wyścigach biegają w drugim wcieleniu a wampiry w swoim nienaturalnym tempie.

Dopiero, kiedy dotarłam do Uniona zaczęły się komplikacje. Doskonale pamiętam treningi z demonami, bardziej przypominały wszechobecny chaos aniżeli grę zespołową.
Nasz w-f różnił się tym, że z boku wyglądał niczym gra na polu walki.

W moment trawa na metr ode mnie pokryła się masywnymi pędami tojadu w które zaplątała się piłka.

Chłopak posłał mi kpiący uśmiech po czym kopnął piłkę, pnącza manewrowały razem z nim kiedy biegł do przodu. Skutecznie odstraszając wilki i wywołując upadki ludzi.

Po chwili na boisku nie było już praktycznie nikogo. Union biegał pomiędzy gonszczem rozstępującym się przed nim niczym wrota a ja latałam nad jego głową co jakiś czas przejmując piłkę.

Niestety skrzydła zaplątały mi się w gęstej roślinności przez co musiałam sobie radzić inaczej.Ruszyłam biegiem przed siebie umykając przed pędami próbującymi pochwycić moje kostki.

Dlaczego nie wzięłam pistoletu? Nagle zobaczyłam jak coś mignęło mi przed oczami, jak się później okazało metalowa zawieszka na bransoletce.

Wybiegłam mu na przeciw zderzając się z nim, przewruciliśmy się oboje przez co chłopak stracił na chwilę kontrolę nad dżunglą chwastów. Przez moment tojad pod moimi plecami był tak delikatny, że nie przetrfałby zwykłego szarpnięcia.

Nagle twarde niczym potężne pnie drzew łodygi odgniotły się niczym trawa przygnieciona butem.
Union podniósł się do siadu lekko otumaniony pocierając rozcięty policzek, wyglądał dość uroczo.

Podniosłam się, otrzepałam z niewidzialnego kurzu ubranie i wyciągnęłam rękę w jego kierunku.

-Remis?

-Niech będzie.- podał mi dłoń.- Krew ci z nosa leci.

Przyłożyłam dwa palce pod nos po czym je obejrzałam, czerwona.
Uqne.

Mów mi śmierćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz