Wyglądałam przez okno czekając aż łaskawie mój podopieczny trafi do szkoły. Powoli zaczynało robić się to nudne. Rozejrzałam się po korytarzu, jak zawsze wszechobecny szmer, nawet go lubię, ale słyszeć ale nie rozumieć.
Byłam dziwna w sumie jak każdy na tym świecie. Za długo żyłam z demonami żeby rozróżniać co jest dziwne a co normalne czy przeciętne. Ale wiedziałam, że sama jestem dziwna.
Wszyscy dokoła byli czymś ciekawym zazwyczaj mówiono, że są nudni i bezwartościowi, jednak czasami strasznie kontrastowało to z rzeczywistością. Przecież rzucali się na siebie niczym wygłodniałe hieny.
Kontem oka zobaczyłam ruch na parkingu, który nawiasem mówiąc był nie potrzebny, przecież mało kto ma samochód. No ja mam Harleya ale u demonów pojazdy są w granicach normy, no i jeszcze świta Soni ma dwa jeepy.
A mój podopieczny miał ścigacz, nie lubiłam ich, wyglądały jak kawał plastiku. Jego zabawka jednak się tak nie świeciła była w odcieniu zgniłej zieleni czy jakoś tak. W chuj myliły mi się nazwy kolorów, instrumentów, ubrań i imiona.
Ruszam żwawym krokiem w stronę wyjścia widzę tam już sporą grupę osób czekających tylko na wejście nowego.
Pamiętam jak ja przyjechałam swoim motorem pod szkołę zbiegła się chyba połowa uczniów. Nigdy więcej nie popełniłam tego błędu. Zachowywali się jakby widzieli kawał metalu pierwszy raz w życiu. Nie rozumiałam ich zachwytu, skrzydła są fajniejsze.
Kiedy postać wchodzi do szkoły słyszę ciche weschnienia dziewczyn. Czym wy się kurwa zachwycacie?
Chłopak ma zasłoniętą prawie całą twarz skurzanym kapturem.Nowo przybyły ma na sobie ciemne dżinsy i czarną skórzaną kurtkę z wielkim kapturem, na nadgarstku porośniętym jakąś rośliną ma bransoletkę.
Nie ma zapachu, widać Darknees coraz lepiej idzie maskowanie swoich ludzi.
Odwracam głowę słysząc czyjeś warczenie i nierówny oddech. Natrafiam na parę przeznaczonych. Wilk ostentacyjnie maca dziewczynę a ta próbuję się odgonić od natręta. Po chwili dziewczyna zaczyna na niego powarkiwać po czym odwraca się na pięcie i ucieka.
Wracam spowrotem do molestowanego przez uczniów chłopaka. Pomóc czy nie pomóc?
Ruszam w stronę tłumu zgromadzonego w korytarzu. Na szczęście uczniowie nie byli ustawieni za gęsto przez co mogłam a spokoju ich wyminąć.
Niestety dookoła Soni i nowego był głupi ludzki mur. Jednak wystarczyło złapać dwoje wilków za barki i rozsunąć.
Zwiesiłam się na ramieniu chłopaka przerywając monolog Soni, która spojrzała na mnie z mordem w oczach.
~Co ty robisz?- usłyszałam dość głęboki i niski głos wgłowie.
-Przepraszam, że musiałeś na mnie tyle czekać.- powiedziałam nie patrząc na resztę, miało to wyjść jak najbardziej prawdziwe.- przecież obiecałam, że cię oprowadzę.
Wyciągnęłam w jego stronę dłoń obciążoną sygnetami. Sygnety były zazwyczaj własnością osób, które do mnie podskakiwały. A te masywne pierścienie były czymś w rodzaju trofeum. W tych czasach ten rodzaj jest strasznie popularny, można rzec nieodłączny(czyt. Obowiązkowy). Sama miałam dwa sygnety, które nie zakładałam na codzień, symbolizujący moją rasę oraz ród lub jak kto woli nazwisko.
Jednak na obu pierścieniach mam wygrawerowane Aria Cara. Moje nazwisko mówi za dużo. Jednak nazwisko ojca jest na tyle powszechne, że mogę z nim bez problemu funkcjonować.
Chłopak podniósł głowę wyżej, na tyle żeby zobaczyć jego twarz w połowie. Chwycił moją dłoń i pozwolił wyprowadzić się ze zbiorowiska.
Prowadzę go przez pół szkoły żeby w końcu trafić na strych. Nikt tu nie chodzi jest w miarę cicho, jednak zimno i zalatuję stęchlizną.
-Poradziłbym sobie.- odzywa się, kiedy puszczam jego rękę.
-Niestety zostałam wyznaczona na twoją niańkę i mam służyć ci jako odstraszacz na wszystko co mówi.- siadam na lekko podniszczonym krześle. Chłopak robi to samo odwraca krzesło i opkerając się dłońmi o oparcie patrzy na mnie.
-Jaka część szkoły to wilki?
-Co trzeci uczeń.-zerkam na jego dłonie, na jednej widnieje jakaś bransoletka a na drugiej dwa sygnety. Na pierwszym ze srebra jest ukazany znak demonów czyli napis i trzy wgłebienia niby po pazurach.
Za to drugi ma wygrawerowane nazwisko które otaczają stalowe rośliny.
-Panie Union dlaczego ja cię nigdy nie spotkałam?
-Rzadko siedzę w domu.- odmrukuję na moją zaczepkę.
-Zawsze jesteś taki...-staram się znaleźć odpowiedni przymiotnik.- cichy?
-Nie każdy lubi tłok.- kładę brodę na swoje ramie oparte o zagłówek krzesła i patrzę na niego sennym wzrokiem.
-Wyglądasz na pobudzoną, czy kiedyś się zwężają?- wiem o co mu chodzi.
-nie, mam za tobą łazić czy zawołasz w razie problemu.- między demonami jest podobna więź jak u wilków, jednak trochę inna. Nas nie można zagłuszyć.
-poradzę sobie.- zadowolona wstaję kierując się do schodów.
-a i na przyszłość odradzam używania transportu podczas próby dostania się do tego przybytku.- staję na chwilę obracając się przez ramię.
Prze moment widzę jak chłopak opiera się o jeden z dwóch parapetów na tym piętrze. Widać jedynie czarną czuprynę oraz małe cienkie pnącza, które oplarają jego kark niczym małe żyłki.
CZYTASZ
Mów mi śmierć
WerewolfUciekaj, uciekaj, uciekaj... Nie ma sensu, nigdy go nie było. Nie ważne jak daleko uciekniesz, to i tak nic nie zmieni, nie ważne jak długo. Na koniec i tak, I tak wpadniesz w ramiona śmierci.