26

518 42 1
                                        

(Rozdział nie sprawdzony)

Po wypuszczeniu małego łowcy zaznałam zdziwionych oczu Toniego, który zdążył już posprzątać swój przedpołudniowy posiłek.

-Po co ty go wypuściłaś? Teraz nawet spać w spokoju nie będzie można.

-Przecież ty nie śpisz więcej niż dwie godziny tygodniowo.- zwróciłam mu jak zwykle uwagę. Wyuczonym zwyczajem demonów było narzekaniene na rzeczy które w najmniejszym stopniu nam nie wadziły. Taki ludzki odruch, który był w nas zaszczepiany żebyśmy nie odstawali od normalnych standardów, zwyczajne na pokaz ale mimo to nie wyłączał się kiedy byliśmy tylko w swoim towarzystwie.

-Czepiasz się szczegółów. Masz zamiar go pilnować?

-Raczej mój pokaz przekonał go, że nie warto kombinować. A nawet jeśli nie to co z tego? Pewnie przez najbliższy czas będzie się bać, że go dopadne za niewykonanie zadania.

-W sumie racja skoro jest niedoświadczonym łowcą pewnie ma mózg przeżarty plotkami. Mam tylko nadzieję, że cię nie posłucha.

-Powiedz to głośno.- jak zwykle.

-Zaporzyczyłem sobie trochę jego słodkiej młodej krwi.- wyszczerzył zęby w których końcikach były jeszcze trochę czerwone.-No przpraszam ale poprzedni nie był jakimś wybitnym rarytasem, lubił palić.- uśmiech zastąpił odpowiedni grymas.

-Czasami mam wrażenie, że czterokrotnie starsze wampiry piją przez całe życie mniej niż ty w miesiąc.- podeszłam do kuchennego blatu i chyciłam średniej wielkości naostrzony nóż i nacięłam skórę prawej ręki. Ciepła strużka ciemnej krwi spłynęła do wcześniej wyjętej filiżanki. Dałam naczyniu napełnić się do połowy po czym na krutki moment sięgnęłam po drugą formę, dzięki czemu rana się zakleiła a ostatnia już czarna kropla zabarwiła resztę wcześniej szkarłatnej cieczy.

-Smacznego.- podałam chłopakowi naczynie i ruszyłam jeszcze raz przeliczyć moje kapsułki.

°~°~°

Trzynaście, czternaście, piętnaście i szesnaście, zostało dokładnie szesnaście tabletek które powinny wystarczyć na przyszłe trzydzieści dwa dni. Moja zabawa chyli się przy końcowi mimo, że jest dopiero w połowie.

Czy naprawdę żeby dostać więcej przeciwników trzeba wydrzeć się w środku miasta w południe ,,idioci to mnie chcecie zabić, za moją głowę dostaniecie pieniądze, które pozwolą wam żyć do końca nie kiwając palcem!''. Ale w sumie dość oryginalny pomysł.

-Tony weź zwolnij do poziomu wampira średniej arystokracji. Idziemy na miasto i zmień tę spodnie na czarne.- odwróciłam się do bladolicego z jeszcze czarnymi wargami.

-Tak jest!- zasalutował niedbale.- ile razy dać się uszkodzić?- rzucił białą garderobę na oparcie krzesła po czym powędrował do jeszcze nieużywanych ciemnych ubrań.

-Jeśli chcesz ani razu, tylko działaj na mniejszej prędkości.- zarzuciłam płaszcz niedbale na plecy i chwyciłam kosę w lewą dłoń.

Otworzyłam okno wypadając z niego, chłodne powietrze owiało moje ciało kiedy rozłożyłam skrzydła unikając spotkania mojej twarzy z betonem. Lot do centrum miasta nie zajął mi nawet pięciu minut. Zaraz po lądowaniu na jakimś błyszczącym posągu na rynku usłyszałam czyjś krzyk. Wywołałam większe zamieszanie niż zakładałam, ludzie rozbiegli się na wszystkie strony, byle dalej od zagrożenia.

Nie schowałam skrzydeł, były dowodem jeśli ktoś miałby jeszcze wątpliwości, z kim ma do czynienia.
Nie zamierzałam atakować pierwsza zawsze wtedy ma się bezsensowną wymówkę, że to tylko ze strachu o własne życie.

Nie ruszyłam się nawet po usłuszeniu huku spowodowanego wystrzałem z policyjnego pistoletu. Przede mną w prawie dwuszeregu ustawił się jakiś policyjny patrol.

-Ręcę do góry i zejdź na dół.- krzyknął jeden z policjantów.

- Czy schodzenie z pięciometrowej figury bez użycia rąk nie jest niebezpieczne? I czy wy nie macie dbać o bezpieczeństwo cywili?

Policjanci gapili się na mnie gniewnie, najwidoczniej liczyli, że grzecznie dam się odprowadzić do celi a oni w spokoju dokończą przerwę. Niestety bardzo się przeliczyli, potwierdził to kolejny wystrzał tym razem nieoddany przez policję.

-To demon! To za nią jest wystawiona nagroda!- rozbrzmiał podniosły głos rozdzierający dotąd znośny szmer. Ludzie w tym momencie podzielili się na dwie grupy pierwsza parła w moją stronę druga wręcz przeciwnie.

Dość dużo osób nosi broń przy sobie. Świst kul zarazł pojawił się dookoła mnie tworząc dość groźną barierę. Niestety pociski były na tyle słabe, że nie dały rady uszkodzić moich skrzydeł. Nie, jeden był wystrzelony z taką precyzją, że zdołał strącić jedno piórko.

Jednak reszta strzelców tego nie zauważyła albo miała gdzieś. Zeskakuje z pomnika przy tym zmuszając napastników do odsunięcia się. Kiedy uniosłam skrzydła tak, że było je widać w całej okazałości zaczęła się następna salwa, tym razem postanowiłam częściowo przywołać drugą formę żeby kule nie przebiły skóry.

Wtedy przyszli następni tym razem z nożami i sztyletami, machanie skrzydłami wystarczyło żeby utrzymać ich zdala. Kiedy ludność na rynku zmniejszyła się o połowę nadszedł pierwszy precyzyjny strzał w środek mojego czoła. Osłoniłam głowę lewym skrzydłem na którym pojawiła się drobna szara plana. W tym momencie znalazłam przeciwnika.

W tłumie wyłapałam spojrzenie niegłuchego policjanta mieżącego w moim kierunku jeszcze przez chwilę. Po opuszczeniu broni ruszył w moim kierunku z brakiem wyrazu na twarzy.

-Wszyscy odsunąć się!- mimo, że policjant nie wyglądał na groźnego wszyscy zatrzymali się w miejscu i jakby zapomnieli co się właśnie dzieję zaczęli opuszczać rynek.

-Ładnie. W co konkretnie się przemieniłeś?- przechylam głowę wpatrując się w wyraźnie mizerniejszą niż ostatnio sylwetkę.

-Jak mam być szczery, nie wiem. Jednak nadal mam zamiar cię schwytać i zaprowadzić przed oblicze Alfy.

-Skoro już nie jesteś czystej krwi wilkiem opieranie się jego słową nie sprawi ci dużego bólu.- moja informacjia wywołuje radosny błysk w oczach.

-Ale jestem policjantem i moim obowiązkiem...

-Wpakować mnie do celi ale nie do wilczych lochów.- przerywam mu.- a z celi w świetle obecnego prawa mogę wyjść na żądanie przywydczyni demonów tytułowaną również ,,Panią Ciemności''.

-Ale na obecną chwilę takie żądanie nie jest wysuniętę.- uciął strzelając w moje kolano, tworząc następną szarą plamę na białych skrzydłach.

-Upszedzam, że będę stawiać opur.

Mów mi śmierćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz