(Rozdział nie sprawdzony)
Na drzewie powiesiłam ostatnią tarczę i podeszłam do chłopaka. Pokazałam mu dwa pistolety sama wzięłam swój ukochany, biały.
-Masz dokładnie piętnaście pocisków i piętnaście tarcz.- oparłam się o pień dębu.- Traf i tyle chyba, że masz lepszy pomysł.
-Może jakaś nagroda dla zwycięzcy?- uśmiechnął się do mnie pokazując wszystkie zęby.- wyjęłam z torby piersiówkę w której miałam whisky.
-Uprzedzam, że mogę cię trafić jeśli dziś moja głowa okaże się za słaba.- w sumie nigdy nie upiłam się na tyle żeby stracić świadomość albo chociażby zabyżyć równowagę.
Czy miałam kiedyś kaca? Nie wiem, dzięki Uqne migrena praktycznie mnie nie opuszcza więc nie mogę tego stwierdzić.-Wiesz, że pijanej będzie ci gorzej strzelać?- oddał pierwszy strzał.
Po chwili połowa tarcz była trafiona. A Paul dłubał w pistolecie. Zmarszczył brwi ale się nie odezwał schodząc na bok.
Przez chwilę przyglądałam się broni po czym odbezpieczyłam ją i posłałam piętnaście pocisków w kierunku tarcz, jeden nie trafił bo kogoś nosek zaswędział i musiał kichnąć.
-Wygrałam.
- Powinienem szczelić focha, dałaś mi pistolet dla leworęcznych.- przełożył pistolet do drugiej dłoni.
-Miałeś wybór.- schyliłam się unosząc symetryczny pistolet. Po czym spowrotem rzuciłam obok torby.
-Ta zabawka,- wskazał palcem na pistolet w trawie- strzelałem z niej gdy miałem siedem lat.- duma jest jednak upierdliwa.
-Jakbym nie wiedziała, dlatego miałeś wybór zabawka albo koślawa broń.- posłałam mu mój bezczelny uśmiech.
-Panno Hughes gra pani nie fair.-powiedział sztucznie oficjalnym głosem.
-Panie Union niech mi pan powie gdzie jest napisane, że będę grać fair?- dodałam na koniec dygnięcie.- zaczynamy?
-Ależ oczywiście pani Hughes. Czy zachce pani zacząć?
-Oczywiście.- stanęłam w lekkim rozkroku, wymieniłam magazynek i oddałam serię strzałów.
Tym razem specjalnie ominęłam jedną tarczę. Chłopak jednak tego nie zauważył, no cóż byłam dobrą aktorką.
Z cwaniackim uśmiechem wyciągnął lewą dłoń i pociągnął za spust, trafił tak samo czternaście następnych pocisków zderzyło się z tarczami.
-Którą ręką piszesz?- nie byłam wybitnie zdziwiona, zbyt mała sprawa żeby zdziwić mój podpity umysł.
-W teori jedną w praktyce dwoma. To co remis?
-Remis. Jestem zbyt pijana żeby strzelać dalej.- pociągnęłam łyka z piersiówki.- chcesz?
-W sumie czemu nie?- podałam mu alkochol.- pamiętasz jeszcze drogę do domu?
-Pamiętam ale i tak pójdziesz ze mną, ktoś musi nieść torbę z bronią.- powiedziałam ruszając przed siebie.- no chodź. Bo cię wilki zjedzą.
Nie wiem czemu ale moja świadomość na tyle odlatywała, że przestałam patrzeć pod nogi. Ale potknęłam się tylko raz, towarzysz mej podróży był na tyle uprzejmy i umilał mi podróż rozmową.
Kiedy doszliśmy do domu była już chyba północ. Mój domek jest nawet schludny oczywiście pomijając mój pokój i piwnice. Te dwa pomieszczenia są połączeniem zbrojowni i laboratorium ale reszta wygląda normalnie. Może dlatego, że nie używałam połowy domu.

CZYTASZ
Mów mi śmierć
Manusia SerigalaUciekaj, uciekaj, uciekaj... Nie ma sensu, nigdy go nie było. Nie ważne jak daleko uciekniesz, to i tak nic nie zmieni, nie ważne jak długo. Na koniec i tak, I tak wpadniesz w ramiona śmierci.