21

565 39 2
                                    

(Rozdział nie sprawdzony)


Rozglądam się po rozległych krańcach mojej wyobraźni znanej również jako sen. Ktoś poza mną tu jest, na pewno, któż postanowił pomyszkować w mojej głowie.

Opieram się o jakiś murek wytworzony na moją zachciankę, nadstawiłam uszu nasłuchując przybysza, tłupanie  dochodziło z mojej lewej. Więc jedną głupią myślą utorowałam mu prostą drogę w moim kierunku. Z wymyślonego tunelu wyłoniła się malutka postać, Darknes.

Nie wyglądała ani na matkę ani na przywudczyni demonów, mimo to na jej widok nikt nie miał odwagi wziąć wdechu. Ta mała demoniczna dusza nie wyglądająca z twarzy nawet na czternaście lat budziła wszechobecny popłoch. To na jej wzór jest stereotyp o naszej rasie, mściwe, delikatne z zewnątrz, bezuczuciowe kreatury.

Jedyna ocalała podczas najazdu wilków z ,,wodą święconą'' i w pojedynkę wybiła wszystkich oprawców jednocześnie odbudowywując starą potęgę. Mała istota wędrująca po cudzych snach i zabijająca głupim wglądem w duszę nazywanym spojrzeniem.

-Nowy rekort, jednak wolę sama odnajdywać drogę.

-Ale jak wiem, że chcesz mi coś przekazać zżera mnie ciekawość i nie chcę czekać.- opadam na umowną podłogę, która po zetknięciu z moim ciałem zmieniła się w trawę.

-Wiem, że zrobiłaś bałagan, nie winie cię o to, jednak pilnuj by głowa nie spadła ci z karku.- spojrzała na mnie wymownie fioletowymi oczami.

-Tylko tyle? Nie martwisz się o produkcjię?

-Nie martw się tym, jestem na tyle zapobiegawcza, że odłożyłam tę twoję tabletki na czarną godzinę. A i niektórzy także przyjadą żeby trochę powalczyć.- tupnęła nogą a powierzchnia pod nami zmieniła się w beton z którego wyrósł wielki labirynt.

-Dlatego lubię tu przychodzić, twoja głowa nie przypomina bunkru do którego musisz znaleźć papierowe drzwi.- rozejrzałam się dookoła.

Gdzie wzrokiem sięgnąć widziałam szare betonowe ściany pełne wspomnień i myśli. Dotknęłam mi najbliższej powierzchni a obraz znów się zmienił teraz wszędzie była wysoka trawa zasłaniająca horyzont.

-Nie lubię gdy widać coś na pierwszy rzut oka.- zakrywam ręką usta żeby ukryć ziewanie.

-Jesteś strasznie absurdalna biorąc pod uwagę, że jesteśmy w twojej głowie. Założę się, że jeśli ktoś z zewnątrz by tu trafił poszukując czegokolwiek prędzej by oszalał niż znalazł coś w twojej pełnej przenośni i niedopowiedzeń świadomości.

-Nie moja wina, że stworzyłam przestrzeń której nikt nie rozumie. Może jestem szalona?- ułożyłam ręcę pod głową wpatrując się w wymyślone niebo.

-Nie martw się moja droga, nie raz jeszcze nazwą cię wariatką czy potworem a nawet pewnie sama w to uwierzysz.

-Znalazłaś już miejsce mojego pobytu?- na moment spuściłam wzrok z nieba, które przez ten jedną chwilę zdązyło zmienić się na wieczorne.

-Znalazłam ale nie zaszkodzi jak mi potwierdzisz, nie trudno o pomyłkę gdy czyta się z twojej głowy.

-Nie wyjechałam nadal jestem w Hamilton tylko w bardziej zaludnionej części.

-Nie powiesz więcej?

-Bingo. Na pewno mnie znajdą a jak nie to niech w ogóle nie wchodzą do zabawy.

-Tylko na siebie uważaj.- posłała mi jedno z tych swoich władczych spojrzeń od których masz ochotę uciec.

-Nie martw się masz jeszcze czworo innych dzieci.- pstryknęłam palcami.

Natychmiastowo otworzyłam oczy natrafiając na kiedyś biały sufit hotelowego pokoju. Do zabawy wkroczą nowe postacie, miłego biegania Blaze.

°~°~°

Przedłużyłam swój pobyt w hotelu, może to ryzykowne ale w każdej chwili jestem gotowa i walczyć i uciekać.

Mój wcześniejszy występek w którym poległo pięć wilków został skwitowany taśmą policyjną i zabraniem dwuczęściowych trupów do kostnicy. Park jednak nie został całościowo zamknięty, tylko jedna strona z ławkami została zamknięta na czas zbierania dowodów.

Mimo to mało kto korzystał z parku najwidoczniej posyłanie w jego stronę tęsknych spojrzeń było odpowiedniejsze. Za to ja kupiłam sobie nowy pistolet z tłumikem, jak ja kocham dzisiejszą łatwość zdobywania broni.

Trochę mi smutno, że nie mogę teraz rozłożyć od tak skrzydeł i wzbić się w powietrze. Przechodząc przez park pochwyciłam spojrzenie policjanta z kawiarni, poznałam go po rysię na pistolecie i worach pod oczami. Kiedy mnie zobaczył przez jego twarz przeleciało pierdyliard emocji. Byłam zaraz po spożyciu tabletek więc moje policzki są bardziej okrągłe niż w kawiarni a oczy czysto pomarańczowe, w skrucie moja postawa musi być bardziej promienna.

Miałam wrażenie, że przez tą krótką chwilę kiedy zawiesiłam na nim spojrzenie niemal widzę jak trybiki w jego głowie pracują na najwyższych obrotach. Ostatnia emocja jaką spostrzegłam zanim obruciłam z powrotem głowę było zawahanie z domieszką niedowierzania we własne myśli.

Nieomal potknęłam się o leżący na ścieżce zakrwawiony but, co by zrobiła wilczyca? Wzięłam but do ręki  po czym pisnęłam i rzuciłam z powrotem ale w stronę policjantów.

-Chcecie żeby ktoś zawału dostał?! Przecież tędy mogą chodzić dzieci!-piszczałam nienaturalnie wysokim tonem, na tyle żeby mnie samej szumiał w głowie.

-Przepraszamy, nic pani się nie stało?- to głupi but, przecież by mnie nie ugryzł.

-Na szczęście nic, do widzenia paną.- obdarzyłam ich na pożegnanie imitacjią pogardliwego spojrzenia i odmaszerowałam.

-Pewnie dworzanka.- usłyszałam jeszcze jak mężczyźni szeptają pomiędzy sobą. Udało się, uwierzyli bez najmniejszego zawachania.

-Nie byłbym taki pewien.- powiedział gość z kawiarni wypalając dziurę na karku mojej oddalającej się osobie. Chyba z tobą będę miała największy kłopot. Nie, zabawy.

Mów mi śmierćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz