33

390 29 0
                                    

(Rozdział nie sprawdzony)

Zimno? Niebo? Błękit? Wyrozumiałe oczy, odległe niczym niebo o odcieniu zimnego błękitu. Dlaczego nie mogę na nie patrzeć, ich widok jest taki cięzki. Zerkam przez ramię, betonowy labirynt przesiąknięty zaszyfrowanymi myślami. Gdy mróże oczy wszystko przestaję być czytelne, tylko tę oczy ciągle przejrzyste.
Ich widok jest niczym policzek, wymierzony tak żeby jak najbardziej zabolało i piekło jeszcze długo później. Tę pieczenie jest okropne, niech zmiknie, niech zniknie, niech zniknie!

Moje dłonie wykrzywione niczym szpony zaczęły niszczyć piękny błekit delikatny niczym najdelikatniejszy pergamin. Przed chwilą tak trfała rzecz okazała się być jedynie kłutką. Nie, tylko zasłoną umieszczoną tam specjalnie przeze mnie. Umieściłam ją specjalnie w miejscu w, który nigdy nie zdmuchną ją wątpliwości.

Przede mną rozpościera się dalsza część labiryntu, ukryta część pamięci. Pierwszy krok jest przesiąknięty niepewnością, jakbym miała tam utknąć razem zaginionymi wspomnieniami. Gdy jednak moja stopa dotyka betonu puszczam się biegiem przed siebie. Czuje jak wszystko sie wokół mnie kręci, niczym na karuzeli widziałam mnóstwo rzeczy i kolorów poruszających się niewyobrażalne szypko.

Gdy w końcu stanęłam w miejscu zamykając oczy w głowie miałam dokładny obraz całego labiryntu. To takie zabawne w jak małym miejscu poruszałam się przez ostatnie trzy lata. Mój urlop miał trwać jednak dłużej, tak szybko dał się zabić.
A obiecał.

Obróciłam się w prawą stronę i znowu ruszyłam biegiem, prawo, trzy razy lewo, prosto, dwa razy prawo, lewo, przez trzy rozwidlenia prosto, lewo i cztery razy w prawo. Następna kłudka, tym razem prawdziwa. Mimo, że to tylko w mojej głowie dokładnie czuje chłód metalu pod palcami i rozbrzmiewający się po tysięciokroć trzask zamka, jakby w rzeczywistości zabezpieczeni było milion razy więcej.

Umowne pomieszczenie przypomina trochę bibliotekę połączoną z sypialnią. Na jednym z stolików siedzi postać z otchyloną głową. Drobna, piękna i z pozoru beztroska dziewczyna, Uqne. Wie, że tu jestem, nie świadczy o tym stworzona przez moją własną wyobraźnię książka, która uderza we mnie również tylko dlatego, że jej na to pozwalam. Ta strefa należy do niej, wie dokładnie co dzieję się na jej obszarze, ale nie ma nad nim absolutnej władzy. Gdyby ją miała mogłaby obudzić mnie w dowolnym momencie w przeciągu trzech ostatnich lat.

-Gdybym mogła cię zabić leżałabyć wypatroszona pod kominkiem.- wskazuje na kolejny zlepek wspomnień.

-Nic się nie zmieniłaś, siostrzyczko.- gdybym mogła stanąć z nią twarzą w twarz w realu pewnie nie mogłabym powstrzymać emocji.

-I tak Cię nienawidzę, całkowicie mnie odciełaś przez tą głupią kłutnie.- spuszcza głowę i mam wrażenie, że powietrze jest strasznie ciężkie i posiada barwę.

Trzy lata temu Uqne na prawdę miała władzę nad niemal całym ciałem, jak się później okazało była tylko umowna. Faktycznie to ona istniała na mojej łasce i zwykłe wstrzymanie oddechu na dłuższy okres czasu mógłby ją usunąć. Tylko, że ja tego nie chciałam. Lubiłam tą świadomość, że ktoś zawsze za tobą stoi i zawsze wie. Więc najnormalniej w świecie, kiedy podczas spaceru podbiegła do poręczy zabezpieczającym przed zderzeniem z taflą wody zareagowałam natychmiast.

Uqne została oddzielona od zewnętrznych niebezpieczeństw głęboko w mojej świadomości. Uważała, że czuje jakby nie powinna tu być, że to nie powinno się dziać. Jednak nie powiedziała tego na głos a ja powierzyłam jej moje bezgraniczne zaufanie, na siłę uwierzyłam iż nagle zapragnęła latać. Mimo wszystko, kiedy następnym razem brakowało milimetrów od zderzenia z betonem zareagowałam bardziej pochopnie zamykając ją na cztery spusty w świadomości. Wiedziałam, że nie będę miała najmniejszej radości z biegania po świecie ze świadomością odcięcia od niego siostry. Stworzyłam wycinek świadomości, który odzieliłam zasłoną z podobizną przeznaczonego Uqne. To było dodatkowe zabezpieczenie, które miało ją powstrzymać na mocy emocji. Chłopaka oczywiście o wszystkim poinformowałam tak jak inne niezbędne do odizolowania osoby. Moja nowa świadomości nie różniła się bardzo od siostry, przynajmniej na pierwszy rzut oka. Ja zakodowałam sobie że nie chce umierać a wszystkie odruchy zakodowałam w zmyślonych wspomnieniach.

-Pozwól mi zniknąć.- znowu to słyszę, to nie jest głos besztający dziecko a lament więźnia pragnącego śmierci.

Uqne

Usunęłam wszystko co trzymało mnie na tym świecie, po za silną wolą siostry. Nie winie jej za to, przecież to ja za wolno myśle. Za późno doszłam do wniosku, że ja i tak nie dożyję ćwierć wieku zostawiając po sobie nową osobowość w smutnej skórze.

Pozwoliłam sobie nawet znaleźć ukochanego o porcelanowej twarzy. Ale stanęłam przed faktami i podjęłam decyzję o zniknięciu. Osoby dookoła nie powinny cierpieć tylko dlatego bo uważałam, że coś mi się należy. To było nieodpowiedzialne z mojej strony, stworzyłam własną osobowość  mimo tego, że moje życie skończyło się zanim w ogóle mogło się zacząć.

Najbardziej skrzywdziłam Arie, przecież to jej życie ukradłam własnym kaprysem a ona tylko uśmiechała się  gdzieś w mojej głowie. Dzień w dzień przypomina mi o tym dotyk metalu na nadgarstkach i kostkach, nie widzę kajdan ale czuje ich ciężar i przerażający chłód docierający do samych kości. Nie mogę się stąd wydostać ale mimo to data w spisie śmierci jest niezmienna.

Posyłam w stronę siostry mimo, że szczery to wciąż smutny uśmiech.
   I tak niedługo zniknę.

Mów mi śmierćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz