(Rozdział nie sprawdzony)
Maszeruje do szkoły ramię w ramię z ,,P''. Albo nie był takim samotnikiem albo jestem bardzo skuteczna w odstraszaniu żywych organizmów.
-jJak myślisz kiedy będzie przejeżdzać Victor?- patrzy na mnie z ukosa nie zwalniając tempa.
-Pewnie nie długo.- patrzyłam tempo przed siebie, czułam jakby w mojej głowie był magnes uwierający mój mózg. Nieprzyjemne ale już się z tego powodu nie przewracałam tak jak dwanaście lat temu.
-Chyba masz rację.- skinął głową w stronę parkingu. Podążając za wskazanym kierunkiem zobaczyłam trzy samochody, nie dwa jak zwykle.
Chciałam zmarszczyć brwi ale pulsowanie w skroniach wygrało tą bitwę. Po co oni mieliby tu przyjeżdżać? Ja wiem, że dyrektorka i burmistrz to małżeństwo, ale to nie może być powodem wizyty w szkole. Dworek, który za nim biega już jest pełnoletni. Po co by mieli chociaż patrzeć na szkoły, a ważniejsze dlaczego na tą?
Pewnie wszystko się zaraz wyjaśni, najlepiej przyjąć, że ktoś z dworku przyjechał w odwiedziny do Soni.
To najprostsza i najoczywistrza opcja, nie wygurowana i przemalowana jak niektóre moje domysły.- Aria Hughes proszona do gabinetu dyrektora!- w piszczącym niczym hamujący pociąg radiowęźle rozbrzmiał głos dyrektorki.
Od kiedy ktokolwiek wzywa do dyrektora na dywanik? Przecież w ,,dzisiejszych czasach'' zasada jest masz masz pieniądze albo raczej dasz pieniądze szkole to mają cię gdzieś. Jesteś czysty nawet jak na stołówce powiesisz martwego kota, Sonia a raczej jej pomagierzy zrobili to na wzór znaku ostrzegawczego.
Widzę, że nie tylko ja jestem zdziwiona użyciem starych głośników z których teraz sypie się kurz. Nie zwracając uwagi na wzrok wszystkich wlepiony we mnie ruszam w stronę gabinetu. Podczas mojej wędrówki nikt nawet nie śmiał się ruszyć, tylko ,,P'' wzruszył ramionami i odszedł w swoją stronę.
-Pewnie zastanawiasz się dlaczego cię wezwałam.- dyrektorka rozsiadła się wygodnie na swoim fotelu, była spięta i poddenerwowana, jej nieuważne i bestroskie zachowanie nie jednego by zmyliło.
-Nie,- jej twarz na chwilę stężała, jej pozornie przelotny wzrok krył w sobie podejrzliwość.- zastanawia mnie po co to przedstawienie.
Jej sztucznie optymistyczny uśmiech zastąpił poprzedni mizerny grymas pani pedagog.
-To nie było przedstawienie, po prostu musiałam z tobą pilnie porozmawiać.- zdjęła dłonie z biurka zostawiając mokre ślady. Kogo ty się boisz?
-Może pani przejść do konkretów?- uśmiechnęłam się pokrzepiająco, nie mam ochoty siedzieć tu dłużej niż to konieczne.
-W środę przyjeżdża Blaze Hughes.-spojrzała mi nerwowo w oczy. Czyżby kuzynek przyjeżdża?
-Mogę wiedzieć co z tego? O co chodzi?- podparłam brodę na dłoni.
-Ten chłopak jest następcą głównego alfy.- wyczułam dziwną wyniosłom nutę w jej głosie. No i miałam rację.- alfa wysyła syna żeby wybrał najlepszą szkołę na wyrużnienie.- taaa... na pewno, szuka przeznaczonej a wyrużnienie to dodatkowy powód żeby składać mu pokłony.
-W związku z tym zostajesz zawieszona.- wypaliła na jednym wdechu czerwieniąc się i odchylając jak najdalej głowę zaciskając nerwowo pięści.
Nie dziwię się, tylko biurko broni tą wilczyce od nieobliczalnego, pewnie wściekłego demona, który nie raz przyniósł karabin do szkoły. Mogłabym tupnąć nogą a cała szkoła stałaby się kupą gruzu, przynajmniej według niej. Mogłabym jej przyciąć gardło czy chociaż zmodyfikować rzeczywistość żeby wpadła pod koła kuzunka ale tę informację zachowam dla siebie.
-Mogę znać powód?- z jej ust umknęło mało profesjonalne prychnięcie.
-Spójrz tylko na swoje dłonie droga panno! Na dłoniach masz zbyt wymowny przekaz brakuje tylko żeby były zakrwawione.- skąd ty nagle taka odważna? Zsunęłam jeden pierścień do kieszeni dżinsów, kiedy jej nerwowy wzrok przeskoczył po jasnych ścianach gabinetu.
-Wie pani, że brakuje mi jednego do kolekcji?- wyciągnęłam przed siebie dłoń a sygnety uderzyły o siebie metalicznym dźwiękiem, wyglądało to trochę jak oglądanie paznokci.
-Jesteś potworem, ja mam obowiązek zapewnić paniczowi bezpieczeństwo. Zajrzyj w duszę i bądź na tyle miła żeby znaleźć tam coś co pozwoli ci się zlitować.- jej głos był teraz obojętny, wypłowiały zależało jej na wyrużnieniu ale życia też nie chciała stracić.
-Jak pani zauważyła nie mam czystych rąk, więc lepiej żeby pani nie prowokowała bezdusznego demona, który zatrówa tą idealną szkołe.- podniosłam się z krzesła gapiąc się na nią groźnie.
Opuściłam gabinet z głupim uśmiechem, zadziwiające było jak ta kobieta się mnie bała. Nigdy by do tego nie doszło gdyby w pierwszej klasie nie próbowała stać się moim cieniem i zrobić ze mnie maskotki.
Chodzenie i gruchanie jaka to Sonia mądra i piękna nie było moją wymarzoną pracą. Przekazałam to jej najpierw kulturalnie, czyli weszłam do jej gabinetu i powiedziałam, że nie mam obowiązku kłaniać się królowej szkoły, nie dotarło. Więc zorganizowałam serię wypadków w których miała być o krok od śmierci znów pojawiłam się w gabinecie tym razem uprzedziłam, że Sonia posiedzi sobie wśród żywych najwyższej pięć minut żucając w nią sygnetem uczennicy. Uwierzyła, na wszelki wypadek powiadomiłam ją, że jeśli chce maskotkę niech poszuka ją sobie w swoim gatunku chyba, że lubi ryzykować życiem. Do dziś pamiętam jak machałam jej przed twarzą zakrwawioną dłonią i nienawiścią na twarzy. Bała się, tak bardzo się bała, wtedy żałowałam, że moją utraconą emocjią nie jest strach. Ta ta jestem okropna no ale skąd mam wiedzieć jak to jest? Ja sama pewnie nie mam tej emocji bo Uqne pewnie je neutralizuje.

CZYTASZ
Mów mi śmierć
WerewolfUciekaj, uciekaj, uciekaj... Nie ma sensu, nigdy go nie było. Nie ważne jak daleko uciekniesz, to i tak nic nie zmieni, nie ważne jak długo. Na koniec i tak, I tak wpadniesz w ramiona śmierci.