Kyle
Nareszcie znalazłem Olivię, nie jest jednak sama. Tuż przedemną całuję się na kocu z Markiem. Pierwsze co chce zrobić to odwrócić się na pięcie i spieszyć jak pierwszy lepszy gimnazjalista.
Później przypominam sobie ile mam lat i postanawiam przełkąć narastającą w moich ustach gorycz. Uświadamiam sobie również, że jestem zazdrosny.
Odczekuję chwilę aż dwójka przestanie się lizać i z uśmiechem na ustach ruszam w ich stronę.
-Hej! Olivia, Mark.- wołam.
Widzę jak dziewczyna odsówa się kawałek od Marka, który siedząc wcześniej tyłem teraz się odwraca.
-Nareszcie postanowiłeś wyjść. Myślałem już, że postanowiłeś tam zwiędnąć.
-Odds muszę z Tobą pogadać.- mówię stojąc nad czerwonowłosym chłopakiem.
-Pewnie. O co chodzi?
-W cztery oczy.- widzę jak Mark serka na dziewczynę w białej spódnicy.
-Wiecie co chłopaki.- mówi Olivia.- przejdę się do stoisk. Chcecie coś?
-Nie, dzięki.-mówimy równocześnie.
Miedzianowłosa na odchodnę macha nam zanim zmienię między drzewami krocząc kamienną ścieżką.
-Więc o co chodzi?- pyta, kiedy jest już pewny, że dziewczyna nas nie usłyszy.
Streszczam mu mniej więcej sytuację a on słucha dopytując w niektórych momentach mojego wyścigu ze słowem.
-Mniej więcej rozumiem. Tylko jest pewien problem, Aria jest potężna tego nie można jej odmówić, ale po tym co się stało wątpię, że to się uda.
-A co się stało?- spojrzenie Marka mówi mi, że jestem wielkim ignorantem.
-Ojciec jej zmarł w tym tygodniu.- ta informacja uderza mnie jak grom z jasnego nieba, nic nie zauważyłem. Zanim jednak otrząsnę się z szoku Mark kontynuuje.- Przywieźli to do szpitala a Aria ślęczała nad nim prawię dobę, mimo wszystko jej moce mogą spowolnić śmierć.
Dużo demonów wpadło popatrzeć jak na przemian demon tracił oddech by po chwili ona to przywruciła i kurczowo przytrzymała go za rękę. Podtrzymywanie go musiało ją drogo kosztować, w końcu nie da się tego powstrzymać.
Po prawicę dwudziestu godzinach kiedy Aria nacięła srebro by użyć swojej krwi, na chwilę srebro zniknęło a Pan Julian otworzył oczy, w całym skrzydle rozległ się wrzask. Mimo, że był słaby, serce stawało w gardlę, brzmiał jak zarzynane zwierze. Dźwięk niósł się po całym piętrze.
Wrzeszczał tak ponad kwadrans aż nie zdarł gardła. Żył jeszcze godzinę, aż nie zatrzymało się serce. W końcu już na dobre. Nie mnie o tym sądzić, ale myślę, że Aria nie chce iść na pogrzeb ojca.- stwierdza Mark patrząc badawczo na moją reakcję.
Przez dłuższą chwilę mam ochotę sam się zdzielić. Mimo wszystko w moim umyśle Aria mieni mi się jako najbardziej rozumiejąca co przeżywam, emocjonalnie jest mi najbliższa. Zapewnia mi bezpieczeństwo tego jestem pewny, ona mnie otoczyła swoją pieczą, nie ona jedyna to zrobiła. Mimo wszystko wiem, że wsparcię reszty na nic się zdało, kiedy zrobiłby się niebezpiecznie. Dzięki zrozumieniu i poczuciu bliskości mogłem stać się nieuważny i beztroski. I ja uważałem się jej równego. Stanąłem się na równi w relacji z nią. Tylko po co? Dlaczego? Przecież nic z siebie nie dałem. Nic nie zauważyłem.
-Nie mogę jej zmusić żeby została.- oznajmiam.
-Myślę, że większość osób tutaj nie jest w stanie tego dokonać.- podsumowywuje czerwonowłosy.

CZYTASZ
Mów mi śmierć
WerewolfUciekaj, uciekaj, uciekaj... Nie ma sensu, nigdy go nie było. Nie ważne jak daleko uciekniesz, to i tak nic nie zmieni, nie ważne jak długo. Na koniec i tak, I tak wpadniesz w ramiona śmierci.