1

2.7K 120 13
                                        

(Rozdział nie sprawdzony)

Jestem Aria, Aria Hughes znaczy, ehhh...
Poprawnie odziedziczyłam nazwisko po rodzicielce, lecz przy zmianie szkoły uznałam, że wolę być bardziej anonimowa.

Więc tak jestem Aria Cara, mam czwórkę rodzeństwa ale to nie istotne.
Należę do watahy czarnej kości a moja historia zaczyna się w moje czternaste urodziny.

Był to dość pochmurny dzień, było dziesięć stopni a był środek lata. Jak zwykle siedziałam w pokoju zapatrzona w książkę. Czy ją czytałam? Nie pamiętam, nie jestem pewna niczego co działo się zanim usłyszałam w głowie głos Darknes.

~przyjdź, proszę.

Fakt, faktem nie zawsze słuchałam rodziców, była we mnie jakaś iskierka buntu, zawsze żałowałam, że tylko iskierka.

Mimo, że nie pamiętam nawet mojego pokoju, który już dawno zniknął w odmętach moich myśli. Za to doskonale pamiętam ten jasno-szary korytarz, oraz hebanowe drzwi stojące w rzędach na baczność.

Posówałam się na przód, licząc każdą napotkaną płytkę, zawsze tak robiłam? Nie wiem, chyba po prostu lubiłam znać każde miejsce na wszystkie możliwe sposoby.

Byłam ścisłowcem, przynajmniej tak twierdziła reszta. Nigdy nie musiałam uczyć się matematyki czy fizyki jeśli byłam na lekcji.

45,46,47...i łup, zderzenie z liczonymi płytkami. Zderzyłam się z betą matki. Miał już trzydzieści pięć albo sześć lat, nie wiem, wtedy wiedziałam.

Simon, bo tak miał na imię był żywiołowym, jednak specjalizował się odmianami bluluszczu. Wątpię, że ktokolwiek miał by problem ze zwykłym odgadnięciem tego. Całe jego ciało było obrośniętę malutkimi pędami tej rośliny aż po szpiczaste uszy.

Podniosłam wzrok żeby popatrzeć w toksyczne, zielone tęczówki. Fascynowały mnie oczy wszystkich w tej watasze.

-przepraszam! Śpieszę się!- no i tylę go widziałam.

Podniosłam się mozolnie. Jako wilkołak, lub jak kto woli demon miałam pięć kilo nadwagi, to dość dużo jak na moją rasę. Po prostu zawsze czułam jak bym dzwigała ogromny ciężar, gdy biegłam czułam jak żebra miażdżą mi płuca, małe drzazgi wbijają w głowę a serce zgniata niewidzialna ręka.

Nie powinno tak być, po za tym nosiłam okulary byłam ślepa jak kret.
Byłam już po przemianie miałam dwa dodatkowe wcielenia z których średnio umiałam korzystać. Jednak co mnie bardzo zastanawiało miałam je od kąt pamiętam. Co w tym dziwnego?

Normalnie odblokowuję się je podczas pustki w sercu, szoku, rozpaczy, lub niewiadomo czego.

Byłam już pod pokojem Darknes, wzięłam głęboki wdech i wystukałam jakiś dziwny rytm. Lubiłam muzykę mogłabym jej słuchać całymi dniami, gdyby migreny nie rozgniatały mi czaszki.

-wejdź.- głęboki głos rozbrzmiał echem zza drzwi.

-wzywałaś mnie. O co chodzi? Przecież rozmawiałyśmy we śnie.- moja matka była wcieleniem strachu. Objawiała się w snach a nawet sama je tworzyła no i była wcieleniem ciemności, w nocy nie idzie jej znaleźć zwłaszcza, że nie ma zapachu. Ale co z tego jak ja i tak zapachów praktycznie nie rozróżniam?

-po pierwsze wszystkiego najlepszego a po drugie, chyba wypadało by ci już powiedzieć.- z jej ust uciekło ze świstem powietrze.

-o co chodzi? Coś się stało?- mimo, że w całym pokoju była uspokajająca aura ja chciałam uciec, lecz moję ciało ani drgnie.

-z roku na rok układamnka ukazuję obrazek, którego nie chciałam widzieć. Muszę ci powiedzieć, zanim dowiesz się sama.- posłała mi swój szczery, kpiący uśmiech, przynajmniej w oczach ma troskę.

Wiedziałam, że to co usłyszę może zmienić dość dużo, może nawet wytyczy moje przeznaczenie. Nie wiedziałam czy wolę mieć to za sobą czy przeciągać w nieskończoność. Jednak nie zrobiłam nic po za wpatrywaniem się w hebanowe biurko marszcząc brwi.

-ostatnio stało się coś takiego chwilę po odkryciu nowego świata. Jednak wtedy było odwrotnie, tak samo jednak dogóry nogami. Twój poprzednik o ile mogę go tak nazwać był decyzją, dobrą jak i złą, był życiem. Według legendy posiadał przeciwne twarze. Jednak miał brata, martwego brata urodził się za słaby by przeżyć. Podczas jednego z polowań wykrwawił się. Ponoć gdy znaleziono jego ciało wyglądał jak zwiędły kwiat. Jego krew była wszędzie tylko nie tam gdzie powinna.

W dniu kiedy mieli przysypać go ziemią, jego wychudzona postać obudziła się. Nie miał oczu, mięśni ani duszy ponoć w jego żyłach płynęła smoła o metalicznym posmaku.

To nie był on, zmienił się z dziwnie wrażliwego dla najbliższych, na kogoś kto nie ingeruję, tylko stoi i patrzy. Mówiono, że dusza zmarłego brata zapragnęła życia. Ponoć zrobił sobie laskę z kości zmarłej przyjaciółki.  Ponoć umarł w wieku 234 lat, coś rozsadziło jego głowę. Według legędy jego serce zwyciężyło z duszą, gdy jego siostra umarła ze starości, wszyscy zobaczyli jego pomarańczowawe zrozpaczone oczy.

Co to ma wspólnego ze mną? No dobra mam tę dwie dodatkowe twarze ale nic poza tym. Chyba.

-miałam bliźniaczkę?- jej milczenie było równie wymowne co słowa. Kiedy miałam opuścić gabinet. Matka obruciła ukazując puste fioletowe oczy.

-miała mieć twoję imię, to ty miałaś urodzić się martwa.- w jej głosie nie było pretensji, po prostu mi o tym mówiła.

Po raz pierwszy zapragnęłam uciec zamiast przeczekać. Tak też zrobiłam wyskoczyłam z okna nie bojąc się, że połamię wszystkie kości. Po prostu ucieczka, nic więcej.

Czułam jak niewidzialna ręka po raz kolejny ściska mi serce. Nie tym razem, biegłam szybciej po chwili uścisk zaczą się zmniejszać.

Słabła, w moim sercu zaczęła tlić się nadzieja, pozbędę się jej. Pozbędę się ograniczenia które miało wyznaczać mi zbyt wyraźne granice. Zniknie ona zniknię, będę wolna.

Byłam już bardzo daleko od domu, może zaraz przekroczę granicę naszego terenu? Nie ważne teraz nie ważne. Za każdym krokiem czułam się coraz lżejsza, mrowienie pod skórą, coraz więcej szczegółów przed oczami i adrenalina dudniąca mi w uszach. Wolna, wolna, wolna od niewidzialnych kajdan.

Wybiegłam na ulicę biegnącą nieopodal lasu. Dziwnym trafem samochodu nieopodal zderzyły się czołowo. Tutaj auta to rzadkość. Nie myślałam, że mogłam zostać potrącona.

Nie podeszłam, biegłam dalej jednak obróciłam się przez ramię. Jedna z kobiet miała chyba rozwaloną głowę z to szyja drugiej była wykrzywiona tak, że aż sam widok bolał.

Nie przeżyły, tak jak cztery inne osoby, które zerknęły na mnie jak na coś więcej niż powietrze.

Mów mi śmierćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz