59

42 6 0
                                        

Naprawdę nie chcę wstawać, najchętniej zostałbym w łóżku na zawsze. Zawiódł bym tym Arie, kiedy przychodzi do mnie myśl o skoku w przepaść, czuję wstyd. Mam wrażenie, że kolejna próba samobójcza byłaby zdradą, zdradziłbym kogoś kto we mnie wierzy. Kogoś kto mnie rozumie i wie jak się czuję.

Znam swoje miejsce w szeregu, zawsze byłem byłem poniżej wilkołaka i wampira, umiałem podskoczyć tylko trochę wyżej niż człowiek i patrzeć z zapartym tchem w niebo szukając anioła o złotych lokach.

Wiedziałem, że potęga Bogów to coś wyjątkowego i niepojętego, że nie można jej lekceważyć. Bogów trzeba podziwiać, są w końcu w stanie zrobić tak wiele z niczego.

Odkrycie w sobie jakiejś części tej niedoścignionej potęgi było jedną wielką abstrakcją. Niedocenienie czegoś co tak bardzo podziwiałem było niedopuszczalne.

Teraz nie mogę się jej wyprzeć. Nie mogę wyprzeć się siebie, nawet jeśli jestem absurdem. Jak mogłem nic nie zauważyć? W sumie matka też nic o tym nie wiedziała, podobnie jak wiele innych demonów chodzących obecnie po świecie.

Nogi się pode mną uginają i tylko przytrzymanie się łóżka ratuje mnie przed upadkiem. I ja się pytam gdzie się podziały moje boskie geny? Szumi mi w głowie i chce mi się żygać, nic tylko uśmiechać się i tańczyć na cześć życia. 

Kilka kroków przy pomocy ściany i dwa skórcze w prawej nodze później mam chociaż pojęcie jak daleko mam od drzwi i tylko fakt, że łóżko jest dalej, pcha mnie w stronę korytarza.

Zanim zoriętuję się dokąd kuśtykam, związany ląduje przed drzwiami biblioteki, naprzeciwko archiwum. Przed planowanym w tył zwrotem drzwi otwierają się tak gwałtownie, że omal nie trafiają mnie w twarz, tylko dzięki mojemu instynktowi zamiast twarzy cierpi moja dupa.

-Kyle?!- dzięki mojemu głośnemu upadkowi Olivia podchodzi do mnie zdziwiona z zamiarem pomocy.- Wybacz, nie wiedziałam, że stoisz pod drzwiami.- podaje mi rękę i pomaga wstać w akampaniamęcie moich jęków i stęknięć wywołanych rwącym bólem wszędzie.

- No, cóż. Mało kto by się spodziewał. Przyszedłem żeby...- właściwie to po co ją tu przyszdłem? Nikogo w gruncie rzeczy tu nie znam, ale chciałem do kogoś się zwrócić, może o pomoc? A może o radę? Albo mam ochotę po prostu trochę się nad sobą poużalać.- chciałem o czymś z Tobą porozmawiać.

-Dobrze.- dziewczyna patrzy w moim kierunku pocieszająco.- opowiesz co się stało.

Olivia ze swoimi papierami prowadzi mnie do archiwum, przechodzimy przez pomieszczenie z dokumentami i siadamy przy małym stoliku. Siedzimy naprzeciw siebie, mój wzrok wędruje po całym pomieszczeniu przez dłuższą chwilę zanim ląduje na dziewczynie.

-Pewnie już słyszałaś,- zaczynam pokracznie.

-Pewnie, że słyszałam. Mój własny podwładny postanowił nie ukończywszy nawet okresu próbnego postanowił się wymeldować. Jak myślisz jak to o mnie świadczy?- Miedzianowłosa karci mnie wzrokiem.

-Mniej więcej. Wybacz, że narobiłem bałaganu. To się więcej nie powtórzy.- mówie. Nawet nie znajduje sobie na tyle wstydu by spóścić wzrok.

-Nawet jak będzie cholernie źle.- dziewczyna unosi jedną brew.

-Co?- dziwie się. Na chwilę odrywa mnie od dziwnego ciężaru na piersiach, który zmusza mnie do głębokiego oddyvhania.

-Kyle, wiesz co powiem Ci coś.- Olivia wzdycha.- postać naprzeciwko mnie nachyla się nad stołem odgarniając włosy znad prawego ucha. Na skórze głowy widzę bliznę, wzdłuż nierównej pręgi rośnie mniej włosów.

Mów mi śmierćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz