Magnus przewrócił oczami słysząc jak Max wymiotuję. Miał nadzieje, że idący po drugiej stronie policjanci tego nie usłyszą. Niby to nie był głosny dźwięk, ale Magnus miał wrażenie, że słyszę nawet swoje bijące serce. Dodatkowo brama była spuszczona, ale nie zamknięta na kłódkę, więc łatwo mogli się tu przedostać.
-Chyba coś Ci się przewidziało. - usłyszał głos zaraz przy swoim garażu. - Nie ma ich. - zastanawiał się czy to blef czy serio ma do czynienia z idiotami. Potem dało się słyszeć jakiś głos z radia. Magnus przycisnął ucho do bramy nasłuchując. Odbezpieczoną broń cały czas trzymał w pełnej gotowości. - Alec, Will uważa, że wjechali w garaże, przeszukamy je lepiej? - Magnus przełknął z trudem ślinę. Miał nadzieję, że Łowca tutaj się nie zjawi. Ani teraz, ani jak skończy z tymi za bramą. Słyszał, że Alec coś odpowiada, ale nie mógł nic zrozumieć. - Co?! Macie ich? Jaka ulica? Aha.. Poczekaj, przetniemy im drogę na moście! - Magik odsunął się od bramy bojąc się, że to jakiś postęp. Wymierzył już pistolet gotów strzelać jak tylko brama się otworzy. - Will wsiadaj, dorwiemy skurwieli! - nic podobnego jednak się nie stało. Policjanci odeszli, dało się słyszeć trzaśnięcie drzwiami i po chwili dźwięk syreny zaczął się oddalać. Magnus oparł głowę o chłodną ścianę. Czuł, że jest cały mokry. Nie mógł uwierzyć w swoje szczęście. I w to co zrobił dla niego Alec.
-Pojechali? - zapytał Max, który nieco już się uspokoił.
-Chyba tak. Kurwa Max śmierdzi Twoimi rzygami.
-Wybacz..
-Wyłazimy stąd, bo zaraz ja zwymiotuje. - Magik podniósł bramę. Dopiero jak zobaczył, że na ulicy jest pusto schował broń. - Udało nam się. - spojrzał na bladego chłopaka, który delikatnie wystawił głowę z garażu.
-Nic nie rozumiem, przecież mieli nas.. - Magik uśmiechnął się pod nosem.
-Mam zaufaną osobę w policji. Niewątpliwie nam pomogła.
-To dobrze.. jedziemy dalej?
-Muszę zadzwonić po Raphaela, tym samochodem lepiej na razie się nie poruszać.
*******
Godzinę później, po długim i niezwykle męczącym wykładzie Wampira na temat tego w jakiej niebezpiecznej sytuacji znalazł się Magik cała trójka przybyła do domu Sochy. Lekarz ucieszył się z fantów, ale szybko mina mu zrzedła, gdy dowiedział się, że dotychczasowy dostawca jest spalony i muszą znaleźć kogoś nowego.
Max w końcu spotkał się z Pluskwą. Przysiadł na jego łóżku i całkowicie odpłynął, więc gangsterzy zostawili go w spokoju. Chłopak i tak musiał póki co się ukrywać, a podziemny szpital Sochy był nawet dobrą kryjówką. Chciał lekarz nie bardzo był zadowolony z tego pomysłu.
-Teraz kiedy Pluskwa jest w takim stanie będę cały czas coś potrzebował. - trójka gangsterów wyszła na dwór zapalić. Żaden z nich nie miał zbyt dobrego humoru. No może z wyjątkiem Magika, który uważał, że ten wieczór nie był do końca taki stracony. Może dużo stracili, ale on niewątpliwie coś zyskał.
-Socha spokojnie, jakoś to kurwa ogarniemy. Poradzimy sobie z tym.
-Wiem, ale.. kurwa.. nie widzisz, że wszystko się jebie? - odparł Socha zaciągając się fajką.
-Nic się nie jebie, nie panikujmy. To chwilowe problemy. Możemy znaleźć różnych dostawców, w Nowym Jorku jest wiele szpitali. Po za tym niektóre produkty można kupić bez recepty.
-A niektóre nie. - odparł smętnie Socha.
-Damy radę. Bez obaw. - odparł Magik.
-Może teraz nam opowiesz jak to było? - Wampir na razie podchodził sceptycznie do całej tej sytuacji. Był wściekły, że Magik tak zaryzykował. Dzisiejszego wieczora życie na wolności mogło się dla niego skończyć. Niby byli świadomi, że taki dzień może kiedyś nadejść, mieli na swoim koncie wiele przestępstw, w tym dużo takich, która policja nie byłaby w stanie im udowodnić, wielu ich ludzi trafiła za kratki przez swoją nieuwagę i głupotę, ale Wampir miał nadzieję, że taki dzień nigdy nie nadejdzie. Wolałby umrzeć niż resztę życie spędzić w więzieniu. Wiedział, że Magik w tym temacie ma takie samo zdanie.

CZYTASZ
GANGSTER
RomanceAlexander Lightwood to dobry gliniarz. Ma dosyć życia w cieniu swojego przyjaciela, w którym nieszczęśliwie się zakochał. Magnus Bane to gangster. Któregoś dnia pewien przystojny policjant pojawia się u niego z chęcią współpracy. Co wyniknie ze zn...