Magnus Bane siedział w swoim gabinecie. Był przystojnym, dwudziestoośmioletnim azjatą o złoto-zielonych oczach, które czasem podkreślał kredką. Czarne włosy zawsze były ułożone w idealnego irokeza. Uwielbiał dość nietypowe, wyzywające i rzucające się w oczy stroje. W pracy nie zawsze mógł sobie pozwolić na taki ubiór, czasem dobrze było jak nikt nie zwrócił na Ciebie uwagi. Dzisiaj miał na sobie czarną koszulę, którą zapiął tylko do połowy, srebrno-fioletową marynarkę i srebrny naszyjnik, który leżał na jego częściowo nagiej, umięśnionej klacie. Magnus uwielbiał błyskotki i zawsze skrupulatnie dobierał wszystko do stroju. Dzisiaj oprócz naszyjnika, paru pierścionków i jednego rodzinnego sygnetu miał kolczyk w kształcie węża na całej długości ucha.
Magnus uwielbiał takie dni jak ten. Spokój, cisza, mógł pomyśleć, zaplanować kolejne akcje, skupić się na sprawach bieżących. Właśnie przeglądał zeszyt z dłużnikami. Może większość uznała by to za żałosną stratę czasu, on jednak uwielbiał mieć nad wszystkim kontrolę. Wszystko było czytelne, wyłożone czarno na białym. Nie musiał się martwić, że w razie gdy jego zabraknie, ktoś nie spłaci swojego długu. Kontrola. W jego profesji kontrola nad wszystkim oznaczała życie. Dlatego nie mógł sobie pozwolić by coś mu umknęło. Nawet jeśli chodziło o dług jakiegoś ćpuna, który nie miał nic do oddania prócz swojego życia. Lub przykładowo swojej nerki. A nerki i inne narządy ludzkie były teraz w cenie.
-Magik mamy szczeniaka! - do gabinetu, bez płukania, wtargnął Pluskwa. Przygłupawy, niezbyt atrakcyjny, wysoki mężczyzna, który pracował dla Magnusa. Magnus, zwany w swoim otoczeniu tylko jako Magik, przewrócił oczami. Nieraz miał ochotę z miejsca zastrzelić Pluskwę. Niestety ten niekiedy bywał bardzo przydatny i szkoda byłoby go stracić. Poza tym był lojalny, oddany, a takich należało cenić, nie zabijać.
-Żyje?
-Jeszcze tak. - Pluskwa się uśmiechnął. - Ale chętnie to zmienię.
-Zaraz się nim zajmę. Zostaw go już, musi mieć siłę mi coś powiedzieć.
-Jasne, jasne. - Pluskwa nie zamierzał jednak odpuścić szczeniakowi. Gdyby nie jego kompan, Wampir, już dawno zakatowałby węszącego sukinsyna. Magnus widział co oznacza ten uśmiech. Aż go korciło żeby złapać za broń. Chyba jasno mu powiedział, że ma zostawić chłopaka.
-I znajdź sobie nowy klub. Tam już jesteśmy spaleni. Nie chcę żadnych kłopotów, jasne?
-Szczeniak kręcił się sam.
-Nie ważne. Jak jeszcze raz tam pójdziesz to odstrzelę Ci ten pusty łeb.
-Jasne. - Pluskwa na chwilę spoważniał. Magnus wiedział, że teraz na pewno wyżyje się na szczeniaku. Pluskwa kochał to miejsce. Razem z barmanem kręcili tam niezły interes.
-Czekaj, idę z Tobą. - jeśli Magnus chciał porozmawiać z chłopakiem musiał to zrobić teraz, póki ten jeszcze żył. Razem wyszli z gabinetu, który Magnus zaraz za sobą zamknął i zakluczył. Kiwnął ochroniarzowi przy drzwiach by został i ruszył za Pluskwą. - Gdzie go trzymajcie?
-Tam gdzie zawsze. - Pluskwa cały czas się cieszył doprowadzając tym Magnusa do szału. Zapewne liczył na to, że Magik go sprzątnie.
Zeszli na sam dół i stanęli przy drzwiach od piwnicy.
-Zamknąłem je na wypadek..
-Rozumiem, pośpiesz się.
Pluskwa odkluczył trzy zamki, następnie otwarł drzwi i przepuścił w nich Magnusa. W końcu on tu robił za szefa i należał mu się szacunek. Ruszyli ciemnym korytarzem, który oświetlała tylko jedna mała lampka . Jak na złość zaczęłam mrużyć.
CZYTASZ
GANGSTER
RomanceAlexander Lightwood to dobry gliniarz. Ma dosyć życia w cieniu swojego przyjaciela, w którym nieszczęśliwie się zakochał. Magnus Bane to gangster. Któregoś dnia pewien przystojny policjant pojawia się u niego z chęcią współpracy. Co wyniknie ze zn...