GANGSTER ROZDZIAŁ 69

1.9K 206 21
                                    

Alec starał się nie uśmiechać. Nie chciał wzbudzać podejrzeń. Po za tym Jace mógł doskonale wiedzieć gdzie on się znajduje i wcale nie chcieć jakkolwiek zareagować. Jednak ten mały cień szansy, ta iskierka nadziei podniosła go na duchu. Dyskretnie rozglądał się po bokach. Miejsce to, podobnie jak hala, wyglądało no opuszczone. Alec zastanawiał się jak wiele takich opuszczonych budynków znajdywało się w Nowym Jorku. Czy on w ogóle nadal był w Nowym Jorku? 

Mężczyzna poprowadził go znowu do jakiegoś ciemnego pomieszczenia. Było większe niż jego tymczasowy ''pokój' '. Na środku stał stół na nim lampka, a obok dwa krzesła, jedno zajmował Asmodeus, a drugie, jak się domyślił było przeznaczonego dla niego. 

-Wybacz, że kazałem Ci tak długo na siebie czekać, byłem strasznie zajęty. - Asmodeus uśmiechnął się na jego widok. - Teraz jestem cały Twój. Zapraszam.

-O co w tym wszystkim kurwa chodzi? - zapytał Alec. - Po co ta szopka? 

-Oj.. ale po co te nerwy? Te brzydkie słownictwo? Nie chcesz porozmawiać na spokojnie? 

-O czym chcesz rozmawiać? Myślałem, że wszystko sobie wyjaśniliśmy. Jak długo mnie przetrzymujecie? 

-No właśnie nie do końca, ale teraz mamy okazje sobie wszystko omówić. Jak długo? Czas to pojęcie względne. Pozwól, że od teraz to ja będą zadawać pytania. 

-Mogliśmy pogadać bez tego wszystkiego. - Alec nie rozumiał o co gangsterowi tak naprawdę chodzi. Położył rękę na kieszeni w której schował nadajnik zastanawiając się czy to już odpowiedni moment. Jace mówił mu, że nadajnik nie działa zbyt długo. Jeśli go uaktywni, a gangsterzy postanowią się przenieść już nic go nie uratuje. 

-Wtedy nie było tak fajnie. - Asmodeus się uśmiechnął. - Połóż rękę na stół. Obojętnie którą.

-Po co? - Alec nie zdążył dokończyć pytania kiedy mężczyzna z tyłu uderzył go czymś twardym w głowę. Na chwilę zrobiło mu się ciemno przed oczami.

-Powiedziałem, że teraz ja zadaje pytania. - Alec spojrzał na Asmodeusa mając ochotę go zabić. -  Ręka. - nie znając zamiarów gangstera położył na stole lewą dłoń. W najgorszym wypadku bez niej mógł się obyć. - Teraz możemy zaczynać. Wiesz, że Magnus zabił człowieka byle tylko byś się nie dowiedział o tym, że Wampir to Raphael. Ten Raphael, który tak bardzo skrzywdził Twoją siostrę. - uśmiech zniknął z twarzy Aleca.

-To niemożliwe.

-Valentine. Mówi Ci to coś?

-Menadżer mojej siostry. Mówiłem żebyś się nie mieszał.. - kolejne niespodziewane uderzenie tym razem w brzuch. Alec zamknął z bólu oczy.

-I po co się unosisz? Valentine nie żyje. - Asmodeus wyciągnął z kieszeni stronę gazety i podrzucił Alecowi.

-Został zabity w swoim domu, sprawców nie znaleziono, to chyba słaby dowód na to, że zrobił to Magnus.

-Dlaczego miałbym Cię okłamywać? Nie mam w tym żadnego interesu.

-Lubisz dręczyć ludzi. - Asmodeus się uśmiechnął.

-Początkowo myślałem, że Ty o wszystkim wiesz. Tak bardzo kochasz swoją siostrę, że specjalnie dla niej, by zemścić się za jej krzywdę, kurwisz się z moim synem. Nie powiem, ten pomysł nie był zbyt idealny, ale był dość podły. 

-Nie waż się... - Alec oberwał w twarz, a Asmodeus kontynuował niezrażony.

-Ale Ty o niczym nie wiedziałeś. Dlaczego zatem postanowiłeś do nas dołączyć? Najlepszy uczeń w szkole, dobry policjant, bez żadnej skargi, upomnienia. Żadnej rysy w Twoich papierach. Nieskazitelna opinia. Człowiek niemal doskonały. Ale ja nie jest moim synem, nie jestem głupi. Twoje papiery są zbyt czyste, zbyt idealne. Wyglądają na wyczyszczone.

GANGSTEROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz