Alec dopiero pod szpitalem przypomniał sobie o pakunku od Hodge. Niechętnie wrócił po niego na komendę. By uniknąć kontaktu z kimkolwiek wszedł od tyłu, od palarni, udał się prosto do szatni i nie natrafiając na nikogo po drodze wrócił do samochodu. Miał jeszcze dużo czasu, w końcu bardzo szybko skończył służbę. Pomimo to odczuwał lekki niepokój. Kiedy przyjechał drugi raz pod szpital miał problem ze znalezieniem wolnego miejsca. Coś czuł, że to wszystko to zły znak by iść dzisiaj do Jace'a. W końcu udało mu się znaleźć, co prawda ciasne, miejsce. Wysiadał z samochodu na wciągniętym brzuchu. Ledwo, bo ledwo, ale udało mu się. Poprawił koszulkę, zabrał nieszczęsny pakunek i ruszył do szpitala. Na windę czekał wieczność, a drzwi od schodów, co było nad wyraz dziwne, były zamknięte. Alecowi przeszło przez myśl, że w razie pożaru już po nim. Po nim, Jace 'a i reszcie chorych uwięzionych na piętrach. Odrzucił jednak tą myśl, ciesząc się, że nie ma klaustrofobii.
W końcu udało mu się dotrzeć na piętro, na którym leżał jego przyjaciel. Gdy wychodził z windy wpadł na niego jakiś mężczyzna i pakunek upadł na ziemie. Alec miał nadzieje, że w środku nie było nic szklanego.
-Przepraszam Cię najmocniej. - mężczyzna uśmiechnął się do Aleca i podniósł jego pakunek.
-Po prostu uważaj jak chodzisz. - skwitował Alec. Ich spojrzenia na chwilę się zetknęły. Policjant, co było dla niego niezrozumiałe, poczuł ciarki na całym ciele. W spojrzeniu nieznanego mężczyzny było coś dziwnego. Alec zignorował i ten fakt i ruszył przed siebie, miał jednak wrażenie, że nieznajomy stoi i przygląda się mu, ale nie odwracał się by się upewnić. Może to zwykła paranoja wynikająca z niewyspania?
Po krótkim, nieco zagubionym marszu stanął pod drzwiami przyjaciela. Wziął głęboki wdech i ruszył do środka. Co ma być to będzie.
-Alec?! Alec! No nie wierze, w końcu raczyłeś się zjawić!- Jace rozpogodził się na jego widok. Odrzucił jakąś gazetę, który upadła na ziemię.
-Wybacz, ale.. dużo ostatnio się dzieje i.. - Alec spojrzał na leżącą gazetę i przewrócił oczami. - Jeszcze produkują playboya?
-To nie playboy, taka jedna strona. Co poradzisz. - Jace nie wyglądał na zawstydzonego. Alec podniósł nieszczęsną gazetę i odłożył na biurko mając nadzieje, że nie przeszkodził w niczym przyjacielowi. - I weź się nie tłumacz. Też bym się nie odwiedzał. - zażartował Jace, ale Alec wyczuł wyrzut. Podrapał się po karku czując się trochę niezręcznie.
-Mam dla Ciebie prezent. Wszyscy na komendzie życzą Ci powrotu do zdrowia. - Alec odłożył delikatnie pakunek na szafkę. - Po drodze mi spadł, mam nadzieje, że nic nie uszkodziłem. Jak się czujesz?
-Rewelacyjnie dopóki dają mi środki przeciwbólowe! Żarcie jest tu słabe i obrzydliwie. Może zamówimy coś? Boże ile bym dał za jakiegoś kebaba na ostro!
-Nie wiem co możesz jeść.
-Daj spokój, chyba mi nie odmówisz?
-Odmówię, jeśli ma to być dla Twojego dobra.
-Jesteś okrutny. Prawie umarłem!
-Nie musisz mi tego przypominać. - Alec nieco się skrzywił. Jace wybuchnął śmiechem.
-Żartowałem. Nie zostawiłbym Cię przecież.
-To miłe..
-Taka oferma nie poradziłaby sobie sama.
-Ta, brakowało mi Twojego poczucia humoru. Na pewno wszystko okej?
-Tak, pomijając fakt, że mocno mnie połamało i długo nie wrócę na służbę to wszystko okej.
CZYTASZ
GANGSTER
RomanceAlexander Lightwood to dobry gliniarz. Ma dosyć życia w cieniu swojego przyjaciela, w którym nieszczęśliwie się zakochał. Magnus Bane to gangster. Któregoś dnia pewien przystojny policjant pojawia się u niego z chęcią współpracy. Co wyniknie ze zn...