Rozdział dla: chenreimon
Mam nadzieję, że się spodoba :)****
Kolejny ciężki dzień dla Kidou. Zarządzanie akademią Królewską nie należy do łatwych rzeczy o czym chłopak się już boleśnie przekonał. Nie dość, że musiał się bawić w robotę papierkową to jeszcze był trenerem nowego pokolenia piłkarzy. Całe szczęście, że pomagał mu Sakuma, bo sam nie dałby rady. Chociaż i we dwójkę czasem było na prawdę ciężko. Ale jakoś to wszystko szło do przodu.
Była już godzina 19 a Kidou dalej siedział zawalony toną segregatorów w swoim gabinecie. Dzisiejszy trening prowadził za niego Sakuma. Mężczyźni cudem wiązali koniec z końcem. Ale dla dobrego imienia szkoły, w której murach spędzili dużo czasu, musieli dać z siebie wszystko. A nawet więcej niż mogli. Chłopak był już tak zmęczony, że ledwo co nie zasypiał na siedząco. Do gabinetu wszedł Sakuma, równie zmordowany jak jego przyjaciel. Usiadł na krześle przed biurkiem i rzucił.
- Dzisiaj to mi dali popalić.... Jak ty to robisz, że tobie na głowę nie wchodzą a mnie wręcz chcą zabić...- mruknął patrząc na przyjaciela z podziwem. Teraz dopiero mógł zobaczy to z czego tak się wyśmiewał. Bowiem nigdy nie rozumiał dlaczego po treningu brązowowłosy był taki wyczerpany. Teraz sam czuł się niewiele lepiej.
- Lata praktyki. Masz delikatny charakter co widać i dlatego tak wszyscy cię traktują. Jak trochę popracujesz to też będą cię szanować jak mnie.- wyznał Yuuto i uśmiechnął się.- Odpocznij już. Starczy tych niespodzianek jak na jeden dzień.
- A ty to co?- mruknął niebieskowłosy wskazując na piętrzący się stos segregatorów obok stratega.- Też powinieneś wrzucić na luz. My dwoje nad wszystkim musimy panować więc nie możemy harować jak woły. A z resztą. I tak to robimy. Ale poważnie. Odpocznij Kidou. Za niedługo mecz a my chyba z łóżkami na niego przyjdziemy i go prześpimy.
- Może i masz rację. Dobra, zwijamy interes i wio do chałupy.- zaśmiał się Yuuto i zaczął pakować swoje graty do torby. Sakuma uczynił to samo i po około 10 minutach byli gotowi do wyjścia.
Pożegnali się przed budynkiem i każdy poszedł w swoją stronę. Byli tak samo zmęczeni więc z całą pewnością jak tylko wejdą do swojego mieszkania, padną na łóżka jak kłody. Po drodze jednak Kidou wpadł na pewną osobę, która kogoś mu bardzo przypominała ale z racji tego, że był bardzo zmęczony nie rozpoznał jej na pierwszy rzut oka.
- Przepraszam.- rzucił niedbale otrzepując marynarkę.- Jestem jakiś nieobecny.
- Nieszkodzi. Pewnie jesteś zarobiony.- podsumował nieznajomy i pomógł Kidou nieco się ogarnąć. Nagle nich wzrok się spotkał. Obaj mężczyźni zamarli i nie mogli wydobyć z siebie ani jednego słowa. Byli w takim szoku, że nawet wstrzymali oddech.- Zaraz czy to ty?...- zaczął po długiej chwili milczenia brunet.- To na prawdę ty?
- Genda?- Kidou też nie był w stanie nic więcej powiedzieć. Prawie na raz rzucili się na siebie i mocno przytulili. W końcu byli najlepszymi przyjaciółmi ze szkoły. Podobnie jak i Sakuma. Jednak niebieskowłosy mieszkał w zupełnie innym kierunku niż Kidou. Po chwili odkleili się od siebie i bacznie zmierzyli wzrokiem.- Rany ale ty się zmieniłeś. Wyładniałeś!
- Ty też Kidou. Chociaż co ci się stało z włosami? Część masz związanych a część....- brązowowłosy od razu zastopował przyjaciele gestem.
- Taka moda. Nie czepiaj się.
- Luzik mój panie. Tylko sobie żartowałem. Skąd wracasz? A może powinienem zapytać gdzie pracujesz?- Yuuto uśmiechnął się tajemniczo i ruszył w kierunku swojego domu. Genda poszedł w jego ślady. Przez pewien czas szli w milczeniu aż wreszcie Kidou odpowiedział.
- Tam gdzie kiedyś chodziliśmy do szkoły.- Genda aż zatrzymał się na środku chodnika ze zdziwienia.
- W Akademii Królewskiej? Poważnie?
- A jak najbardziej. Ja i Sakuma tam pracujemy. Jestem zarówno trenerem jak i zajmuje się formalnościami. A Sakuma mi pomaga. Ale to na prawdę ciężka robota. Nie mam pojęcia jak Kageyama dawał sobie z tym wszystkim radę. No poważnie mówię.
Yuuto zaprosił przyjaciela do siebie na piwo. Robiło się ciemno i nie chciał, aby ten wracał po ciemku do domu, które nawiasem mówiąc było dość daleko. Genda nie miał nic przeciwko, aby zatrzymać się u kumpla na noc. W dawnych czasach potrafili całą trójką nocować u Kidou a jego ojciec zawsze narzekał, że jest więcej paszcz do nakarmienia. Ale to właśnie były najpiękniejsze czasy. Takie beztroskie i nic ich nie obchodziło oprócz piłki. Czasami chwili by do tego wrócić. Świat dorosłych był raczej szary i nudny. A takie wspomnienia są dobrą odskocznią od rzeczywistości.
Usiedli w salonie i z ziemnym piwem w ręku zaczęli rozmawiać. Atmosfera była na prawdę dobra a to, że nie widzieli się taki szmat czasu tylko zachęcało do dalszych rozmów.
- Poważnie? Sakumie na łeb wchodzą? Co on na starość zdziadział czy co?- zaśmiał się Genda i uśmiechnął się.- No nie wierzę.
- Prawda? Tylko gdy ja jestem nie robią mu problemów. A gdy tylko gdzieś pójdę. Bum! I już koniec grzecznych dzieci.- odparł Kidou.- Ale dzięki temu nie jest nudno.
- Ale ty traktujesz Sakume. On ci pomaga a ty się cieszysz z jego nieszczęścia.
- No co ty. Nie cieszę chociaż czasami to jest fajne. Ufarbowała mu włosy na czarno czerwono i nazwali szatanem. Człowieku, co tam się działo.
- Poniekąd ci zazdroszczę. Masz fajną pracę. Może bez tej całej papierologii i innych niedogodności ale masz tam ludzi, którzy cię szanują i dla których coś znaczysz. Nie to co u mnie w pracy.- zakończył Koujiroiu i wziął łyk zimnego napoju. Kidou spojrzał zaskoczony na przyjaciela. Faktycznie ten zdawał się być przygaszony. Nie to co kiedyś. Dawniej tryskał energią i był wsparciem dla drużyny. Teraz został po tych czasach tylko cień. Strateg widział to doskonałe. Chciałby jakoś mu pomóc ale nie wiedział za bardzo jak. Żadne słowa nie zmienią tego jak się czuje. To co można zrobić?
Resztę wieczoru przegadali. Były tematy łatwe i trudne ale bardzo się cieszyli ze wspólnego spotkania po tylu latach. Odkąd skończyli szkołę ich drogi się rozeszły. Ale może na nowo się zejdą? Dlaczego by nie? Mając do pomocy jeszcze Gende, Akademia Królewska na nowo stałaby się ogniskiem najlepszej piłki nożnej w całej Japonii. I do tego właśnie dążyli. Ale pytanie pozostaje jedno. Nawet jeśli Kidou go spyta o pomoc i zaoferuje pracę, czy ten się zgodzi? Przecież nie musi. Ale to na pewno ciężkie tak odmówić kumplowi czegoś, na czym ci zależy, prawda? Dlatego ten temat Kidou przemilczał. Gdy tylko skończyli piwo, Yuuto przygotował spanie koledze w salonie a sam poszedł do swojej sypialni. Długo nie mógł zasnąć aż wreszcie mu się udało.
Następnego dnia obudził go czyjś ciepły głos. Genda już ogarnięty siedział obok niego na łóżku. Od razu było widać, że jest w szampańskim nastroju. Ale dlaczego? Może mus IE wydaje, bo ma kaca? Kto go tam wie. Kidou usiadł na łóżku i przeciągnął się. Ogarnął twarz i spojrzał na przyjaciela, który dalej szczeżył białe jak śnieg ząbki.
- Coś się stało?- spytał troskliwie.
- Właśnie mnie wylali.- wyznał bezceremonialnie Genda. Yuuto analizował każde jego słowo, a gdy zrozumiał ich znaczenie...
- Że co?!
- No, ale o to mi chodziło. Teraz będę mógł pracować razem z wami. Tekście za tym miejscem. A skoro macie tyle pracy to jeszcze jedna para rąk do pomocy się przyda. Dobrze mówię, Kidou?
******
CZYTASZ
Inazuma Eleven || One shots
Fanfiction# 1- inazuma 10-07-2018 Krótkie historie związane z Inazumą Eleven. Przyjmuję: reader x postać postać x postać, Różnego rodzaju miksy. Yaoi również jest w pakiecie :) Serie: Inazuma Eleven, Inazuma Eleven: Ares No Tenbin,Inazuma Eleven: Orion N...