Akademia Aliea cz.II

1.1K 30 13
                                    

W ostatnim momencie przed Grana wszedł Reize i to jego piłka zmasakrowała. Uderzyła prosto w jego klatkę piersiową i posłała na ścianę za Hiroto. Gazel i Burn zszokowani całym obrotem sprawy, czym prędzej ewakuowali się z centrum dowodzenia. Jeszcze im było tego mało to zepsuli kontrolki od drzwi, że obaj ich przeciwnicy zostali uwięzieni w małym pokoju.

- O nie, Midorikawa!- wrzasnął na całe gardło Hiroto podchodząc do przyjaciela. Ten leżał na ziemi i zwijał się z bólu cicho pojękując.- Jezu idioto, mogłeś sobie zrobić nieodwracalną krzywdę. Czemu to zrobiłeś?- mówiąc to ognistowłosy ukucnął obok i przekręcił chłopaka na plecy.- Bardzo boli?

- N-nie jest źle...- wystękał zielonowłosy otwierając jedno oko- Przynajmniej ty jesteś cały i zdrowy. Jak na kapitana Genesis przystało....

- Że co? Midori... Na prawdę nie musiałeś tego robić. Poradziłbym sobie... Jakoś. Tak czy inaczej muszę cię zabrać do skrzydła szpitalnego. Ktoś cię musi zobaczyć. Z Burnem i Gazelem policzę się później.

- Im chodzi o to, że jesteś faworytem prezesa... I to ty ciągle jesteś chwalony..

- Że co? No jestem, bo coś robię żeby się wyróżnić. A nie tak jak oni. Nie wiedzą jak zwrócić na siebie uwagę to robią takie rzeczy. Tego właśnie nie rozumiem.- położył rękę na klatce piersiowej Midoriego i chwilę nad czymś dumał.-  Raczej ci niczego nie złamali. Albo się mylę. Nie wstawaj.- wyprostował się i podszedł do drzwi ale te ani drgnęły.- Co jest?- starał się je ruszyć za wszelką cenę ale nic z tego.

- Zepsuli je...- rzucił zielonowłosy- Pewnie to było specjalnie. Chcą się nas pozbyć. W sumie to ciebie, bo ja im w żaden sposób już nie zagrażam.

- Też zemstę wymyślili. To co my mamy zrobić? Gdzie ta piłka, którą tu wrzucili?- rozejrzał się po pomieszczeniu ale nigdzie jej nie dostrzegł. Jakby się rozpłynęła w powietrzu.

Zrezygnowany usiadł koło przyjaciela i zaczął się zastanawiać co mają zrobić. Skoro drzwi się zepsuły to wydajcie stąd może być problemem. Co gorsze nie mogli się nawet z nikim skontaktować. Każdy był w zupełnie innym miejscu. Centrum dowodzenia w którym się znajdywali nie miało łączności z innymi salami. Tu jedynie ustawiało się maszyny. Ale nadzór nad nimi znajdował się gdzie indziej. Więc byli w kropce. Reize leżał na ziemi i ciężko dyszał. Najwyraźniej nie oberwał z całej siły a i tak to było mocne.

- To co teraz?- spytał po dłuższym czasie milczenia.- Musimy się stąd wydostać.

- Tak, wiem ale nie mam pojęcia jak. Gdyby ta piłka nie zniknęła, mógłbym rozwalić te drzwi.- odparł Hiroto.- A teraz to....

*******

Tymaczem zakończył się trening Desarma. Jego drużyna podołała wyzwaniu i byli z siebie na prawdę dumni. Jednak nie pojawił się nikt, aby im pogratulować. To trochę zaniepokoiło czarnowłosego. Pomyślał, że może Ulvida będzie wiedzieć co się dzieje z kapitanem Genesis. Szybko znalazł ją w jej własnym pokoju i zaczął śledztwo.

- Hej. Nie widziałaś Hiroto? Albo Midorikawy?- spytał na wejściu. Dziewczyna właśnie przeglądała jakiś babski magazyn. Uniosła wzrok znad lektury i rzuciła olewczo.

- Nie, a bo co? Co od nich chcesz?

- Wiesz, zazwyczaj po treningu do mnie przychodził i mówił nad czym mam popracować. A teraz nawet się nie zjawił. Wiesz coś?

- Nie bardzo. Może ojciec go wezwał czy jaki diabeł.

- Ale Reizego też nigdzie nie ma. Jakby się rozpłynęli. Mignęli mi jedynie Burn i Gazel. Szli w stronę swoich pokoi.- tu zatrzymał się. Coś mu nie pasowało. Wracali najpewniej z centrum dowodzenia. Ale co by tam robili? Tylko Gran może ustawiać treningi dla innych zespołów. Czy aby to nie oznacza, że oni...- Chyba mam pewną teorie.

- Niby co takiego mogło się stać? Gazel i Burn to jeszcze dzieci. Robią głupoty. I do tego są zazdrośni o...- teraz i Reina załapała o co chodzi koledze.- No nie mów mi, że oni...

Nic więcej nie mówiąc ruszyli w kierunku centrum dowodzenia. Teraz już wszystko wydawało im się podejrzane. Doszli do owego miejsca ale drzwi nie dały im wejść do środka. Saginuma od razu zaczął się z nimi szamotać, natomiast Reina zaczęła wszystko analizować. Od razu zauważyła, że kontrolki są zepsute. Powstrzymała więc kolegę od dalszego szturmowania włazu.

- To na nic. Zepsuli panel sterowania. Nie otworzą się.- powiedziała opanowanym tonem niebieskowłosa.- Musi więc być jakiś inny sposób. A skoro drzwi są zamknięte to na pewno zamknęli tam Hiroto i Reizego. Nigdzie ani jednego ani drugiego nie ma. Przeszli już samych siebie w tym momencie.

- Tak nisko upaść. To jak mamy ich wyciągnąć stamtąd?- zastanawiał się czarnowłosy- Wejścia smoka też nie zrobimy...- zapadła cisza. Oboje zastanawiali się jak mają wyciągnąć przyjaciół z pułapki. Nagle Ulvidę olśniło. To było takie proste.

- Chyba mam pomysł. Przynieś tu te czarne piłki.

- Oszalałaś? Przecież nimi można rozwalić połowę akademii.- zauważył Desarm krzyżując ręce.- W ten sposób im nie pomożemy.

- Zaufaj mi. Przynieś jedną.- chłopak niechętnie wykonał polecenie i po chwili pojawił się z czarną kulą w rękach. Podał ją koleżance i skrzyżował ręce.

- Nie wiem co kombinujesz ale mam nadzieję, że nie zrobimy tu jakiegoś pobojowiska.- dziewczyna uśmiechnęła się do niego poczym położyła przed sobą piłkę i z całej siły kopnęła ją w kierunku drzwi. Te zaraz rozleciały się na drobny mak.- Czy ja nie mówiłem czegoś o pobojowisku?- spytał sam siebie czarnowłosy i razem z Reiną weszli do centrum dowodzenia. Zaraz zauważyli Hiroto a koło niego ledwo żyjącego Midorikawę. Natychmiast do nich podeszli i zaczęli zadawać stos pytań.

- Kto wam to zrobił- spytała Ulvida pomagając wstać swojemu kapitanowi.

- Widzieliśmy Gazela i Burna jak stąd wychodzili. Albo przynajmniej z tej strony.- dodał czarnowłosy.

- Tak. To oni nas tu zamknęli.- wyjaśnił Gran- Chcieli, abym oddał im moją pozycję. Nie zgadzają się z tym, że to ja jestem w Genesis.

- I wszystko jasne.- podsumowała Ulvida.- Nic wam nie jest?

- Mnie nie ale Midori mocno oberwał w klatkę piersiową. Strzał był wymierzony we mnie a on mnie osłonił.- tu spojrzał na kolegę który nieśmiało się uśmiechnął.

- Wybacz Gran.- szepnął i zamknął oczy.

- Trzeba go zabrać do szkrzydła medycznego.- polecił ognistowłosy.

- Ja się tym zajmę.- zaoferowała się Reina.- Wy rozprawcie się z tymi dwoma debilami. Chyba już każdemu zaleźli skutecznie za skórę. Należy im się nauczka.- mówiąc to zebrała kolegę z podłogi i i powoli ruszyła z nim do lekarza. Tymczasem Gran i Desarm wyszli na korytarz i zastanawiali się co powinni zrobić. To co uczynili Gazel i Burn jest z całą pewnością niewybaczalne. Ale zanim powiadomi się o tym ojca, wypadałoby dać im nauczkę.

- To co Gran? Mamy zamiar ich ukarać.- spytał czarnowłosy z poważną miną. Kapitan Genesis zastanawiał się nad tym dobre parę minut ale doszedł do wniosku, że trzeba im utrzeć nosa. Nie mogą robić co im się żywnie podoba.

- Tak, chodźmy.

*******

Fudou: Ojej, nawet wewnątrz akademii kłócą się jak baby na targu. Też mi maniery.

Volpisia: No co poradzisz. Są osoby, które dla wygranej zrobią wszystko.

Fudou: Właśnie widzę. Współczuję tym dwóm kolesiom. Jak się Gran i Desarm za nich zabiorą to z rok ze szpitala nie wyjdą.

Volpisia: No więc właśnie.

Fudou: To kto teraz będzie na tapecie?

Volpisia: Zaraz powiem.

*******

Następny rozdział: Mark Evans x OC

Dalej: Fudou x Kidou

Inazuma Eleven || One shotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz