Asuto X Haizaki

550 29 5
                                    

Rozdział dla: MikiCoat

Mam nadzieję, że się spodoba :)

******

Niegdyś zacięci wrogowie a dzisiaj niemalże najlepsi przyjaciele. Wiele się zmieniło po tym jak cały system Aresa padł, i wszyscy mogli się cieszyć prawdziwą piłką. Także Haizaki, który wreszcie odzyskał spokój. Ulżyło mu, że Akane czuje się dobrze i może wrócić do domu. Z resztą jak on sam. Jednak czy chciał wrócić do swoich? Do akademii? Nie był pewien. Na razie może jeszcze zostać w Raimonie. Czy chciał? Tak, oczywiście. Bał się jednak, że dalej będą go źle postrzegać.

Wszedł do jednej z klas. Była pusta. Wszyscy uczniowie byli na dworze i obserwowali trening drużyny piłkarskiej. Szarowłosy podszedł do okna i wyjrzał przez nie. Na jego twarzy zawitał delikatny uśmieszek. Na prawdę cieszył się grając w piłkę. Widząc te dzieciaki wrócił mu dawny zapał do tego sportu.

Co będzie jak wróci do dawnej szkoły? Na pewno wszyscy cieszą się, że go nie ma. W końcu sprawiał same problemy i nie chciał długi czas współpracować z kolegami z drużyny. Oparł głowę o szybę i zamknął oczy. Co teraz ma zrobić? Gdzie jest jego prawdziwe miejsce?

Do sali wszedł ktoś jeszcze. Drzwi powoli rozsunęły się i zaraz zamknęły. Haizaki jednak się tym nie przejął. Dalej stał oparty o okno. Tajemniczy przybysz chwilę na niego patrzył a potem podszedł i oparł się obok niego.

- O czym myślisz Haizaki?- odezwał się wreszcie nieznajomy. Szarowłosy spojrzał na niego. Jego kąciki ust drgnęły. Był to nie kto inny jak Asuto. Jak zawsze za nim łaził nawet jak wcale nie musiał. Chłopak westchnął.

- O niczym ważnym.- przyznał. To jednak nie była prawda. To była raczej najważniejsza sprawa na chwilę obecną.

- Na pewno? Wyglądasz na smutnego, a przecież udało nam się wygrać. Na dodatek wszystko zaczyna się jakoś układać. To chyba dobrze, prawda? Akane wróciła do domu, Nosaka jest teraz naszym przyjacielem a my możemy grać w piłkę taką, jaką kochamy. Nie ma chyba nic piękniejszego...- mówiąc to odwrócił się do okna przodem i spojrzał w niebo.- W takich chwilach cieszę się, że żyje. - Haizaki drgnął. A czy on się kiedykolwiek z tego cieszył? Że żyje? Że jest na tym świecie i może tyle zrobić? Chyba nigdy się nad tym nie zastanawiał. A może warto?

- Czy ja wiem... - odparł nieco ciszej i odwrócił głowę w bok tak, żeby Asuto nie widział jego twarzy.- Chyba nad tym nie myślałem.

- Żałuj. Myśląc pozytywnie pobudzasz cały organizm do działania. I wtedy masz największą mobilizacje. To stan który po prostu kocham. Myślisz, że dlaczego zawsze mam tyle energii? Bo właśnie staram się dostrzec we wszystkim światło i pozytywną energię. To coś czego nikt ci nie zabroni. A tylko ty będziesz o tym wiedzieć. Pomyśl, nie warto zmienić nastawienie?- Asuto uśmiechnął się mimowolnie i podszedł do chłopaka kładąc mu rękę na ramieniu. Ten spojrzał na niego dość zaskoczony.- Wiesz co, zawsze myślałem, że grasz w piłkę tylko dla zemsty. Jednak gdy ujrzałem twoją prawdziwą stronę zrozumiałem, że kochasz ją całym sobą jak ja. Jak my wszyscy. To ona nas połączyła. Mnie, ciebie i wszystkie zespoły ze Strefy Footballu. Każdy z nas miał jeden cel. Łączyły nas te same uczucia. Dlatego można śmiało powiedzieć, że w pewnym sensie jesteśmy jak rodzina. Wszyscy z wyspy są dla mnie rodziną. Moja mama niestety odeszła tuż przed moim przyjazdem tutaj... Ale wiem, że jest ze mnie dumna. Wiesz co mi powiedziała nim odeszła?- Haizaki spiął się. Nie lubił takich rozmów, ale ta była dla niego wyjątkowo ważna. Sam nie widział dlaczego.

-Co takiego?- odparł po chwili.

- Dla mnie zawsze będzie jutro... - uśmiechnął się.- Na początku nie wiedziałem o co chodzi. Teraz zrozumiałem. Dla ciebie też będzie jutro Haizaki. Po prostu podążaj za marzeniami i głosem serca. Wtedy na pewno będziesz szczęśliwy i będziesz tą radość otrzymywać każdego dnia. Po prostu uwierz w siebie.

Nastała cisza. Szarowłosy analizował słowa przyjaciela. Wiedział dobrze, że ma on całkowitą rację. Nigdy jednak tak o tym nie myślał. To było dla niego coś zupełnie nowego. Spojrzał na Inamoriego, który stał obok i obserwował swoich przyjaciół. Też spojrzał w te samą stronę i westchnął. Tu nie jest jego miejsce. Gdzie więc jest?

- Dziękuję.- rzucił w końcu szarowłosy.- Co nieco zrozumiałem. Ale dalej mam jeden problem.

- Jaki? Powiedz, a spróbuję ci jakoś pomóc.

- Nie wiem gdzie jest moje miejsce.- przyznał w końcu.- Czy tu z wami czy w Seischou. Nigdy na to nie zwracałem uwagi. A teraz... Po tym wszystkim co przeszedłem...

- Szukasz swojego miejsca.- dokończył za niego ciemnowłosy.

- Tak. Może źle szukałem? Sam już nie wiem.- Asuto chwilę na niego patrzył myśląc nad czymś. W końcu odpowiedział.

- Wiesz co, ja uważam że nasze miejsce jest tam, gdzie osoby na których nam zależy. Które nie są nam obojętne. Moje miejsce jest przy nich.- tu wskazał na grupę przyjaciół ćwiczących na boisku.- To dzięki nim tak daleko zaszedłem. A ty Haizaki? Komu zawdzięczasz swoje wyniki?

- Wiesz... Po części wam a także Seischou..- odparł i westchnął.- Coś się chyba nie zgadza.

- To zrozumiałe, że masz problem. Ale wiesz jak to rozwiązać? Spójrz na nich.- wskazał mu boisko.- Kogo tam widzisz? Przyjrzyj się.

Ryouhei spojrzał we wskazane miejsce. Już miał odpowiedzieć, że tych samych gości co zawsze ale obraz na chwilę rozmazał się i zamiast Jedenastki Raimona wiedział swoich przyjaciół ze szkoły. Przeniósł wzrok na Asuto zdezorientowany i zobaczył zamiast niego Mizukamiye. Zamknął na chwilę oczy. Obraz rozpłynął się i widział już normalnie.

- Co to do cholery było...- niemal wyszeptał te słowa. Chłopak obok niego uśmiechnął się.

- Czyli zobaczyłeś już swoją drogę. Więc podążaj za nią. To co widziałeś podpowiedziało ci serce a ono nigdy nie kłamie. Daj z siebie wszystko.

Haizaki patrzył na niego przez chwilę otumaniony. Że niby to miało być to czego pragnie? Tak na prawdę jego miejsce jest w Seischou? Przyjaciele ciągle mu to powtarzali ale on nie wierzył. A mieli rację. Uśmiechnął się wreszcie zrozumiawszy odpowiedź na to pytanie i ruszył w kierunku wyjścia.

- Wrócę do was później. Teraz muszę z kimś koniecznie porozmawiać.- zamknął za sobą drzwi i skierował się do swojej starej szkoły. Tym jednak razem wracał do niej jako zupełnie inny człowiek i gracz. Wszystko za sprawą Asuto, który tylko delikatnie popchnął go we właściwym kierunku. Niewiele jednak trzeba człowiekowi do spełnienia marzeń. Czasami wystarczy właśnie takie popchnięcie, aby świat znów nabrał kolorów i sensu.

********

Inazuma Eleven || One shotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz