Kidou X OC (Lemon)

1.8K 41 5
                                    

Rozdział dla: soucinoir

Mam nadzieję, że się spodoba :)

*****

Hej, na imię mam Tori i pragnę opowiedzieć wam historię. Historię o tym jak zmarnowałam życie sobie i osobie którą kochałam ( a może i wciąż kocham) całym sercem. Ale spokojnie, nie będzie to jedna z tych banalnych historii o niespełnionym szczęściu i chłopaku jak z obrazka. Oj nie...

Wpierw opowiem coś o sobie.
Tak jak mówiłam na imię mam Tori, Tori Kageyama. Tak z Tych Kageyamów, i tak moim ojcem jest były trener Akademii Królewskiej, człowiek którego pasją jest niszczenie piłki nożnej. Piłki którą w głębi serca bardzo kocha, zresztą jak ja...

Jako kochająca córka zawsze starałam się spełniać życzenia swojego taty, niejednokrotnie ryzykując przy tym życie i własny honor. Ale wtedy to nie miało sensu, chciałam by był ze mnie dumny. Jednocześnie tak strasznie nie popierałam jego decyzji, jego czynów.

Ale obiecał, obiecał że to ostanie zadanie które mi powierzy. Już nigdy nie będę musiała nikogo okłamywać, nie będę nikomu musiała niszczyć życia. Tylko muszę mu pomóc, muszę zniszczyć Akademię Królewską....

......

Schemat jak zwykle niesamowicie prosty, nowa uczennica z wielkim potencjałem i talentem. Nowa drużyna, wielu potencjalnych nowych przyjaciół. Zdobyć zaufanie i jak najszybciej doprowadzić do buntu w drużynie. W tym czasie on wykradnie wszystkie potrzebne dane i doprowadzi do upadku, czegoś co tak kiedyś wielbił. I to co ja miałam już niedługo pokochać...

JEGO poznałam praktycznie od razu, wystarczyło że pojawiłam się na treningu, jako potencjalnie nowa zawodniczka. Miał szorstki, lecz wyjątkowo męski głos, wydawał się być jedną z tych osób które zawsze dostają to czego chcą. I tak bardzo przypominał w tym mojego ojca. A to przeraziło mnie najbardziej. Jednak w odróżnieniu od niego, nie był zły był po prostu człowiekiem sukcesu.
Nie będę kłamać, zakochałam się w nim od razu. W jego uśmiechu, głosie i cholernej stanowczości. Oczu nie dane było mi zobaczyć, ukryte pod dużymi zielonymi goglami. Dodawały mu tajemniczości, i sprawiały że coraz bardziej chciałam go poznać.

Z drużyną dogadałam się od razu, miłe chłopaki. Każdy tak jak ja z dużymi aspiracjami, każdy tak jak ja pragnący wygrywać.
Tak jak za każdym razem, gryzłam się z samą sobą, starając się po prostu nie polubić tu nikogo. No i jak to w bywa w życiu nic nie poszło po mojej myśli. Od razu zżyłam się z nimi i pokochałam jak braci.
Był jeszcze ON, moje przekleństwo. Moje cholerne przekleństwo.
Jak kat nad moją duszą, czuwał na każdym z naszych treningów. W końcu był trenerem, więc to chyba oczywiste że był z nami non stop. Dla mnie jednak jego obecność była czymś okropnym, czymś z czym nie potrafiłam sobie poradzić.

Na tamten moment nie potrafiłam sobie poradzić, chyba z niczym. Wieczne marudzenie ojca, ciężkie treningi i ON. Cholerny ideał, ideał który nawet w snach by na mnie nie spojrzał. I poooomijając fakt że nie należę do wychudzonych dziuni z długimi blond włosami, za to mam kawałek ciała. Pomijając to że jestem blada jak ściana i o ponad dziesięć lat młodsza od niego. Pomijając to wszystko, to ja mam naprawdę piękne zielone oczy. I tak myślę że mógłby spojrzeć na mnie inaczej.

Podczas jednego z wielu treningów, skręciłam kostkę i jak długa rozłożyłam się na murawie. Płacząc przy tym jak dziecko, jednocześnie krzycząc że umieram. I wtedy podszedł do mnie ON, mój bóg sexu, ideał mężczyzny w długich lśniących dredach.
Czułam jego zapach, delikatnie otulający moje jestestwo. Ufnie wtuliłan się w jego ramię, pozwalając by zaniósł mnie do swojego auta i posadził na miejscu pasażera. Sam zasiadł za kierownicą i już po chwili pędziliśmy w stronę szpitala, Sharp mimo całkowitego skupienia na drodze, nie omieszkał spojrzeć na mnie kilka razy.

Inazuma Eleven || One shotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz