Sakuma x Genda

2.8K 95 23
                                    


Dnie i noce dłużyły się chłopakom z królewskich leżących już od bardzo dawna w szpitalu. Mowa jest  tu o Sakumie i Gendzie, którzy oberwali chyba najmocniej ze wszystkich. Ile już tutaj byli? Wystarczająco długo aby oszaleć w czterech ścianach. Co jakiś czas odwiedzali ich koledzy z drużyny ale to nie to samo, co rozmowa podczas meczu na boisku. Bardzo im tego brakowało.

Dzień był niesamowicie upalny. Okna prawie wszędzie były pootwierane, aby był jakikolwiek ruch powietrza w salach. Za wiele to niestety nie dawało. Było parno i można było siekierę normalnie powiesić. Genda i Sakuma bardzo dotkliwie odczuwali skutki gorąca. Ich pokój znajdował się po południowej stronie szpitala więc słońce operowało tu niemiłosiernie.

- Cholerny Zeus...- warknął po długiej ciszy bramkarz siadając na łóżku. Był tak sfrustrowany całym zajściem z liceum Zeusa, że do tej pory nie mógł ochłonąć.- Gdyby nie ten ich idiotyczny boski napój, dalej odnosilibyśmy sukcesy.- Sakuma leżący łóżko obok coś burknął pod nosem i ułożył się tyłem do kolegi. Genda westchnął- No jasne, obraziłeś się na cały świat. To jest twoja metoda Jirou?

- Daj mi spokój. Leżymy tu już nie wiem ile, a ty dalej o tym Zeusie. Daruj sobie. Starczy mi już tego użalania się nad sobą.- rzucił bez emocji niebieskowłosy.

- Ach tak? A kto wczoraj biadolił Hermanowi i Alanowi, jacy to my biedni jesteśmy?

- A co miałem powiedzieć? Czujemy się świetne. Jesteśmy przykuci do łóżek szpitalnych i jest odjazdowo. To im miałem powiedzieć? No zastanów  się przez chwilę Koujirou.

- Rany, jeszcze paru naszych kolegów jest w tym szpitalu, dlaczego musiałem wylądować w jednym pokoju z tobą.- Genda posunął się za daleko, o czym bardzo dobrze wiedział. Jednak jego złość i frustracja były silniejsze i ważniejsze od przyjaźni. Sakuma prawie od razu uniósł się na posłaniu i odwrócił się w stronę bramkarza. Widać było jego furię w oczach ( oku, bo przecież jedno ma zasłonięte).

- Jak tak bardzo nie podoba ci się bycie w jednej sali ze mną to jak będzie obchód to to łaskawie zgłoś i nie zawracaj mi gitary głupotami. Wystarczająco czuje się jak zero. Nie musisz mnie dobijać.- zaraz po tym nakrył się kołdrą tym samym pokazując, że rozmowa dobiegła końca. Brązowowłosy również odwrócił się do kolegi tyłem i zamknął oczy. Zaczął układać sobie w głowie plan co powie pielęgniarce, aby zmieniła mu towarzysza niedoli na kogoś innego.

Jakiś czas później Genda  obudził się cały zlany zimnym potem. Miał jakiś straszny sen, którego jednak nie zapamiętał. Wiedział tylko, że te obrazy które widział były potworne. Spojrzał na zegar na ścianie. Wskazywał godzinę 18:00. Słońce już nie operowało na ich pokój. Nie było też tak gorąco jak jeszcze kilka godzin temu. Wiał lekki wiaterek a w pokoju zrobiło się rześko. Brązowowłosy spojrzał na kolegę. Ten dalej spał, albo przynajmniej udawał. Nie chciał tego sprawdzać. Niedługo i tak mieli dostać kolację. Spojrzał za okno. Widział tylko korony drzew i jakieś dachy domu z daleka. Tak chciałby już wrócić do domu, do rodziny a przede wszystkim do piłki. Sprawiała mu ona wiele radości. Był przecież najlepszym bramkarzem w całym kraju. On i reszta chłopaków z drużyny byli bardzo ze sobą zżyci. No właśnie, koledzy z drużyny. Przeniósł ponownie wzrok na niebieskowłosego chłopaka leżącego obok. Przecież przyjaźnili się chyba od zawsze i stanowili dla siebie ogromne wsparcie. Dlaczego więc to ma się zmienić? Nie miałoby to sensu. Doszedł więc do wniosku, że nie będzie zmieniał współlokatora. Pewnie i tak by nie mógł. Westchnął i przekręcił się w stronę przyjaciela. Przysunął się do krawędzi łóżka i delikatnie pociągnął za kołdrę Sakumy. Ten wymamrotał coś bliżej nieokreślonego ale nie poruszył się.

- Sakuma? Przepraszam cię za to co powiedziałem. Wiem, że nie powinienem więcej gadać o tej przeklętej szkole Zeusa i rozczulać się nad tym, jak nad rozlanym mlekiem. Wcale nie chcę dzielić z kimś innym pokoju. Gadałem totalne głupoty...

- Nie da się ukryć.- rzucił dalej niezadowolonym głosem Sakuma.- Co było to było i nie zmienimy już tego. Musimy iść na przód.- odwrócił się do Gendy i lekko uśmiechnął.- A zamiast się kłócić o jakieś nic nie znaczące rzeczy, powinniśmy się wspierać. Tak jak zawsze to robiliśmy w drużynie.

- Masz rację. Ale obiecuję ci, że jak tylko wyjdziemy z tego więzienia to pogramy w prawdziwą piłkę. Jeszcze pokonamy tych z Zeusa i to bez pomocy boskiej wody.- brązowowłosy uśmiechnął się zawadiacko i wyciągnął dłoń do przyjaciela. Ten uścisnął ją radośnie.

- Trzymam cię za słowo Genda. Tym razem z nimi nie przegramy.

Zaraz po rozmowie chłopaków na sale wjechała kolacja. Nie była ona specjalnie wykwintna ale chłopakom nie robiło to różnicy. Salowa na widok radosnych min pacjentów, nie mało się zaskoczyła. Przez prawie cały pobyt tutaj byli przybici i zdruzgotani a na dodatek i wściekli. Nic w tym przecież dziwnego. A teraz? Jakby nagle odżyli. Bardzo to się jej podobało. Przynajmniej zapomnieli przez chwilę o zmartwieniach. Podała im jedzenie i z uśmiechem opuściła salę.

Ich radość sięgnęła zenitu. Do prawdy nie wiem jak to jest możliwe kiedy siedzi się w szpitalu. Możliwe jednak, że gdy ma się przy sobie przyjaciela, nawet szpital nie będzie w stanie człowieka zdołować. Chłopaki na prawdę się do siebie zbliżyli dzięki tej powiedzmy sobie pseudo kłótni. Tak na prawdę to ani jeden ani drugi nie zamierzali rezygnować z przyjaźni. Zdawali sobie sprawę jak bardzo są zdruzgotani i to było głównym powodem ich humorów. Teraz jednak, znaleźli sobie nową i to dość nietypową rozrywkę. Mianowicie potraktowali jabłko jako piłkę i przerzucali je sobie jak w meczu. Jeden udawał napastnika a drugi bronił. Wiadomo jak to w praktyce wygląda. Sakuma rzucał a Genda łapał. Jak na swój wiek, zabawa bardzo wyszukana. Ale cóż, nawet dorosły człowiek z nudów potrafi robić głupie rzeczy. W końcu ich "mecz" przerwała pielęgniarka zdumiona ich zachowaniem. W momencie w którym weszła, Genda przepuścił bramkę a jabłko potoczyło się pod nogi kobiety.

- Panowie, a co wy wyprawiacie? Wielkie nieba, zaraz nabawicie się jakiś kontuzji. Dobrze wiecie, że lekarz zakazał wam się ruszać w jakiś dziwny sposób. W tym tempie, na nowo was trzeba będzie leczyć. I kolejne miesiące tu spędzicie.- powiedziała stanowczym tonem blondynka i wzięła owoc z podłogi. Podeszła do ich łóżek i w trybie natychmiastowym kazała im się kłaść.- Ja rozumiem, że już was nosi, chcielibyście lecieć i trochę porozrabiać, ale na razie jest to nie możliwe. Wytrzymajcie jeszcze trochę.

- "Trochę" to w waszym przekonaniu wieczność.- rzucił Genda drwiąc z pielęgniarki.- Czemu nikt nie może sprecyzować kiedy wyjdziemy? Czujemy się znacznie lepiej.

- Ale nie na tyle, aby opuścić szpital. Jeszcze trochę badań i wyjdziecie stąd.

- Jeszcze jakieś badania?- jęknął niepocieszony Sakuma- Litości...

- Wiem, że już odbija wam palma, ale na prawdę jesteście na finishu. Nie zniszczcie tego.- mówiąc to uśmiechnęła się do chłopaków i opuściła ich salę- Na prawdę mam nadzieję, że się ich wreszcie pozbędziemy... Te ciągłe rozmowy o Zeusie i piłce... Co jedno ma do drugiego? Za stara jestem, aby zrozumieć tę młodzież....

*****


Inazuma Eleven || One shotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz