177

4.7K 556 243
                                        

- Taehyung! - jęknął głośno zmęczony licealista, gdy wszedł do mieszkania. Rzucił kartę do apartamentu do miski, ściągając buty.

Było po dziewiętnastej, a Jeongguk dopiero skończył lekcje. Od prawie czterech miesięcy czwartki były jego znienawidzonym dniem, zawsze wracał z zajęć po dwudziestej, ale tym razem ostatnie zajęcia dodatkowe zostały odwołane, więc wyjątkowo wrócił godzinę szybciej.

- Jesteś już? - odkrzyknął z kuchni, po chwili z niej wychodząc, by spotkać się z ciałem swojego chłopaka, desperacko potrzebującego uścisku dla wsparcia mentalnego i fizycznego. - Hej skarbie, jak było w szkole? - spytał, całując go w głowę.

- Yhhhhhhh - mruknął w jego szyję, a ten się zaśmiał cicho. - Yugyeom znowu coś odwalił i mieliśmy rano godzinkę z panią pedagog, która się do mnie dowaliła po lekcji - wywrócił oczami, odsuwając się powoli. - Pójdę tylko się wyprysznicować i ci powiem, okej? - obiecał, całując go w policzek.

Spędzanie ze sobą czasu przy szkole Jeongguka, chcącego mieć jak najwyższe wyniki w nauce, było naprawdę trudną do wykonania rzeczą. W poniedziałki wracał o siedemnastej, we wtorki o szesnastej, w środę o w pół do siedemnastej, w czwartki po dwudziestej, tylko w piątki miał lepszy dzień, bo był już w domu przed czternastą. Chłopak uczył się minimum godzinę dziennie, żeby wyjść z dobrymi ocenami na koniec semestru.

Kim tak właściwie był w pracy od dziewiątej do trzynastej, więc siedział cały dzień w domu, albo wychodził gdzieś ze znajomymi, czasami odbierając swojego chłopaka ze szkoły, o ile w ogóle był w mieście lub w ogóle w kraju. Czasem miał wyjazdy związane z modelingiem, grupowymi sesjami zdjęciowymi, czy w celach reklamowych. Nienawidził zostawiać Jeongguka samego w domu, ale wiedział, że czasami przychodził Jimin, więc przynajmniej nie martwił się wtedy o to, że ten zrobi coś głupiego, na co z dnia na dzień szansa powolutku malała przez wizyty u psychiatry.

Model nie wierzył w cuda, wiedział, że walka twórcy z chorobą nie zajmie dwóch tygodni, ani dwóch miesięcy, ale widział malutkie postępy. Młodszy robił sobie teraz krzywdę o wiele rzadziej, niż kiedyś, a jak już to zrobił, musiał o tym powiedzieć i dziewiętnastolatkowi, i swojemu lekarzowi, tłumacząc, co go do tego zmusiło, taką ustalił zasadę jego psychiatra, a on jako, że obiecał, jej przestrzegał.

Po piętnastu minutach z łazienki szybkim krokiem wyszedł brunet ubrany w czarną koszulkę prawnego właściciela tego mieszkania i dresy, by ponownie podejść do swojego ukochanego.

- Kocham cię, TT - powiedział cicho, całując go w usta.

- Ja ciebie też kocham, Kookie - odpowiedział, po chwili pogłębiając pocałunek. Pieszczota trwała kolejne kilkadziesiąt sekund, po czym dwójka zdecydowała się zjeść kolację. - Więc? O co pedagog się przywaliła?

- Na początku znowu chciała mnie namówić do usunięcia kanału, tłumacząc, że wstawiam tam głupoty, że chcę uwagi mówiąc tam, że koreański system edukacji jest do tyłka, a później zaczęła gadkę, że obserwuje mnie od kilku dni i widziała blizny na nadgarstkach, po czym wysłała mnie do psychologa szkolnego, gdzie musiałem podać numer do pana Shina, żeby ten potwierdził, że jestem pod jego opieką - prychnął. - Mało brakowało, by dzwonili po ciebie lub Nayeon, bo myśleli, że zmyślam - wywrócił oczami, opierając się plecami o oparcie krzesła.

- Po pierwsze, jesteś już w świetle prawa dorosłym, więc nie jestem do końca pewien czy mogą w ogóle dzwonić do kogoś z twoich bliskich, a po drugie, następnym razem powiedz, że chętnie przyjdę porozmawiać z tą panią przy herbatce i ciasteczku. Zawsze mogę jej wepchnąć ciastka do jej pomarszczonej mordy - warknął, mając dość pani psycholog i pedagog w szkole Kooka. Niejednokrotnie miały do niego wąty, Bóg wie o co.

closetbunny | taekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz