Po skończonych lekcjach wsiadłam do swojego samochodu, oparłam się wygodnie i utkwiłam wzrok w roześmianych uczniach, którzy wręcz oblegali parking, rozmawiając o bzdetach. Przez chwilę nawet naszła mnie ochota, żeby do nich podejść i zagadać.
Uśmiechnęłam się rozbawiona pod nosem.
Już widziałam w myślach ich zaskoczone miny, nerwowe uśmieszki i towarzyszące temu niezabawne komentarze.
Byłam Marissą Loreign, nazywaną dziwaczką lub zimną jędzą.
Niespodziewanie usłyszałam pukanie o szybę. Chwilę później drzwi od strony pasażera otworzyły się, a do samochodu wdarło się jesienne, zimne powietrze. Poprawiłam bluzę i odruchowo spojrzałam w bok.
Prychnęłam lekceważąco.
– Whitlock, co ty tutaj robisz? – zapytałam, odwracając wzrok.
– Musimy porozmawiać.
Zaśmiałam się sztucznie.
– Nie wydaje mi się – odparłam cierpko. – Nawet się nie znamy.
– To, co powiedziałem przy Vanessie ...
– Nie jesteśmy ze sobą, żebyś mi się tłumaczył! – wybuchłam, gwałtownie obracając w jego stronę głowę. – Lepiej będzie jak sobie pójdziesz.
– Nie spławisz mnie, nie rozumiesz tego? Gdybym tylko chciał ... Marisso!
– Jeśli coś już mówisz, to lepiej dokończ.
– To nie jest takie proste.
Odwróciłam głowę w przeciwną stronę.
– Nic nie jest proste, Whitlock.
Zapadła cisza, którą chciałam jak najprędzej przerwać.
– Powiedz to, co masz mi do powiedzenia, a potem wyjdź z mojego samochodu – powiedziałam, nerwowo skubiąc rękawy swetra..
– Nie chcę cię skrzywdzić – wyszeptał.
Zaśmiałam się nerwowo.
– Popisałeś się, Whitlock – zadrwiłam. – Powiedz mi jeszcze, że się we mnie zakochałeś od pierwszego wejrzenia i masz, jak w banku, zagwarantowane chirurgiczne nastawianie nosa.
– Mówię poważnie, Marisso.
Popatrzyłam na niego, a następie uśmiechnęłam się kpiąco.
– Ja też, Whitlock.
– Gdybyś tylko wiedziała... pewnie nie siedziałabyś ze mną w samochodzie.
– A co? Rzucisz się na mnie? A potem zamordujesz? A może zgwałcisz?
– Marisso! – Jego głos przybrał ostrzejszą nutę. – Z takich rzeczy się nie żartuje.
– Masz rację, Whitlock – przyznałam. – Zastanawia mnie fakt, co ty tutaj robisz. Bo... nie powiesz mi chyba, że jesteś tu z własnej woli?
Zauważyłam coś takiego w oczach blondyna, co kazało mi odwrócić wzrok.
– Nie igraj z ogniem, Loreign – powiedział ostro, po czym wyszedł z samochodu. Byłam przekonana, że zatrzaśnie z hukiem drzwi, a on je cicho zamknął.
Siedziałam sztywno przez kilka najbliższych minut, wbita w fotel. Nie wiedziałam, co mam o tym wszystkim myśleć. Najbardziej nie podobało mi się, że Jaspera wszędzie było pełno. Gdzie się tylko odwróciłam, tam był on. Na początku mnie irytował tym swoim zachowaniem, a potem? Zaczynałam się go bać! Naszła mnie nawet myśl, że może jest jakimś psychopatycznym mordercą, żądnym przelania krwi niewinnych dziewic!
CZYTASZ
Lustro nieśmiertelności [ZMIERZCH] | ZAKOŃCZONE
VampireMarissa zawsze czuła, że nie pasuje do Grovetown. Zakochana w pięknym Blois, tęskniła za swoimi dziadkami i innym życiem. Ku swojemu niezadowoleniu, poznała zakręconą Jane oraz Petera, który skradł jej serce. Jasper zawsze pozostawał nieosiągalny d...