Rozdział 22

894 34 16
                                    

Siedziałam w pokoju rozmyślając o tym wszystkim co się wydarzyło przez ostatnie paręnaście dni. Wspominałam każde kolejne spotkanie z Jasperem, jak i z Peterem. Przypominałam sobie ich uśmiechy, spojrzenia, gesty oraz słowa. Niby im na mnie zależało, ale Jasperowi chyba bardziej. W końcu starał się o mnie do samego końca. Nie przejmował się moimi docinkami i pogardliwymi spojrzeniami. Był przy mnie. Po prostu był.

– Jestem z Jasperem – powiedziałam na głos, choć w małej części próbując podejść do tego entuzjastycznie, jednak sekundę później zaczęłam się zastanawiać jak poczuje się Peter, gdy zobaczy mnie z Jazzem.

Podskoczyłam na łóżku ze strachu, gdy usłyszałam klakson. W jednej chwili znalazłam się przy oknie, patrząc zdumiona na czarnego Mustanga i jego właściciela. Jazz skinął głową w stronę samochodu.

Z przygryzioną dolną wargą zeszłam na dół, trzymając torbę w drżącej ręce. Miałam cichą nadzieję, że nie zastanę rodziców ani Matta w kuchni. Tylko pierwsze życzenie się spełniło. Wystarczyło mi jedno przelotne spojrzenie na brata, aby zauważyć, że jest wściekły.

– Będziecie się teraz tak z tym obnosić? – naskoczył na mnie, ale zaraz ciągnął dalej, nie pozwalając mi dojść do słowa. – Zresztą co mnie to obchodzi, że moja siostrzyczka puszcza się z lowelasem.

– Matt! – krzyknęłam oburzona, czując jak drętwieją mi palce.

– No co? Może mi powiesz, że tak wcale nie jest? Spałaś u niego, a potem ta scena z parkingu. Marisso, myślałem, że jesteś bardziej odpowiedzialną dziewczyną, że wybierzesz sobie kogoś lepszego na chłopaka.

– Masz na myśli Petera?

– Marisso...

Pokręciłam głową, czując, że ta rozmowa idzie w bardzo złym kierunku.

– Koniec o nim. Pewnie za parę dni, a może nawet dzisiaj, zobaczę go w objęciach pewnej przeuroczej Esthery – mruknęłam z żalem. – Ale to normalne. Jest facetem. Ma prawo wybrać ten lepszy towar.

Matt rzucił mi poirytowane spojrzenie.

– Gadasz kompletne bzdury i jesteś zazdrosna.

– Nie, nie jestem.

– A właśnie, że jesteś!

– Matt!

– Gdybyś nie była, to nie wspomniałabyś o innej dziewczynie.

– Tak mi się powiedziało – mruknęłam, odwracając się do niego plecami.

– Oczywiście. A teraz idź do Whitlocka i spróbuj sobie wmówić, że to on jest tym właściwym.

Spuściłam głowę, wiedząc, że mój brat ma rację. Jednak nic nie mogłam już na to poradzić. Związałam się z blondynem i nie zamierzałam tego kończyć tak szybko.

– To ja lecę. Do zobaczenia. – Wypadłam wręcz z kuchni, szybko wychodząc z domu, aby jeszcze nie usłyszeć od Matta czegoś, czego moje uszy nie chciałaby usłyszeć.

Jednak wpadłam do jeszcze gorszej paszczy, bo tym razem lwa. Byłam nienormalna, ale i na to nic nie mogłam poradzić. Zadawałam sobie nawet wielokrotnie pytanie, czy ja w ogóle miałam jakąkolwiek kontrolę nad swoim życiem, ale coraz częściej dochodziłam do wniosku, że nie.

Prawdziwa ironia losu.

Na widok Jaspera moje serce stanęło, ale tak bardziej ze strachu niż ze szczęścia. Sama nie wiem, czy się go bałam, czy może tego co może wyniknąć z naszego związku.

– Kochanie, miło cię widzieć – powiedział, całując mnie delikatnie w policzek.

Mimowolnie się uśmiechnęłam, jakby jakaś moc osaczyła mnie ze wszystkich stron i nie pozwalała czuć niczego innego.

Lustro nieśmiertelności [ZMIERZCH] | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz