Rozdział 40

541 30 28
                                    

Siedząc w kuchni Madisonów czułam, że nie jestem w niej zbyt mile widziana. Jane zachowywała się normalnie i chociaż widać było, że miała naprawdę kiepski humor, starała się żartować i być sobą. Z Peterem było odwrotnie. Patrzył na talerz z jajecznicą, którą zrobiłyśmy razem z Jane i wydawał się być zły. Zresztą, gdy zobaczył mnie z patelnią, od razu wyszedł z kuchni. Dopiero wołanie jego siostry zmusiło go do powrotu. Zaciskał palce na kubku z kawą i ani razu nie podniósł głowy, a kiedy już to zrobił, posłał mi pretensjonalne spojrzenie i powiedział:

– Skończ się gapić.

Spuściłam wzrok i odwróciłam głowę w stronę Jane, zaciskając mocno usta, aby czegoś głupiego nie palnąć.

– O której przyjedzie po ciebie Jasper? – zapytała czarnowłosa, ignorując swojego brata.

– Zaraz powinien się zjawić.

– Pośpiesz się z jedzeniem. Późno poszłyśmy spać, na dodatek głodne. Naprawdę nie wiem, jakim cudem nie poszłam w nocy po jakieś ciastka.

Uśmiechnęłam się całkowicie rozbawiona.

– Twój niedobór cukru rozkłada mnie na łopatki – powiedziałam spokojnie.

– Myślałam, że robi to ktoś zupełnie inny.

Widelec wyleciał mi z rąk i z hukiem uderzył w talerz. Rozbawiona Jane zaczęła się śmiać, a ja spłonęłam rumieńcem. Serio. Kątem oka zerknęłam na Petera, ale wydawał się niewzruszony. Nawet zaczął jeść.

– Jesteś nienormalna! – mruknęłam zdenerwowana. – Powinnaś ograniczyć wszystkie słodkości, bo świrujesz!

– A ty jesteś zawstydzona i nie rozumiem dlaczego. – Uśmiechnęła się szeroko. – Więc?

– Nie zaczyna się zdania od „więc".

Jane wywróciła oczami.

– Mój związek się rozpadł – wyszeptała z uśmiechem, ale z jej oczu można było wyczytać smutek. – Dodaj mi jakieś rozrywki i poopowiadaj, co tam porabiacie z Jasperem?

Już otwierałam usta, żeby ją porządnie ochrzanić, ale usłyszałam głośne szuranie odsuwanego krzesła, trzask talerzy i kroki. Jane zrzedła mina.

– Zachowuje się jak dziecko. Mógłby walczyć o ciebie.

– Po to wspominałaś o Whitlocku? – zapytałam z niedowierzaniem. – Chciałaś go wkurzyć?

– Niekoniecznie. Chciałam jedynie zmusić, aby w końcu się odezwał. Przyjął dziwną taktykę. Na jego miejscu nie odpuszczałabym tak łatwo.

Odsunęłam od siebie talerz. Straciłam całkowicie ochotę na jedzenie.

– Jane! – upomniałam ją podniesionym tonem głosu. – Co ty wygadujesz?

– Mógłby wziąć cię w ramiona i pocałować. Zadziałałoby.

– Na ciebie, ale nie na mnie. – Westchnęłam ciężko, po czym pochyliłam się nad stołem i dodałam ściszonym głosem: – Prawie dwa razy się z nim przespałam.

– Z Peterem?! – pisnęła zaskoczona Jane.

Zmroziłam ją wzrokiem.

– Jasne, że nie. Z Jasperem. – Wzięłam głęboki wdech. – Nawet nie masz pojęcia, jaka jestem z nim szczęśliwa. Zresztą, widziałaś nas na balu. Nie odstępował mnie na krok.

– A Peter zgrzytał zębami patrząc na was – poinformowała mnie czarnowłosa. – Szkoda, że nie widziałaś jak zabijał wzrokiem Whitlocka. Nawet twój brat miał jakieś „ale" i po części, wcale mu się nie dziwię. Jazz wręcz nie potrafił oderwać rąk od ciebie!

Lustro nieśmiertelności [ZMIERZCH] | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz