Rozdział 39

534 33 26
                                    

Siedziałam z Jasperem na moim łóżku. Rodziców nie było w domu, a Matthew jak zwykle siedział w swoim pokoju. Stykaliśmy się ramionami, ale nic więcej. Sama nie wiedziałam, czy to dobrze. Niby za nim tęskniłam, ale kiedy wreszcie się pojawił... znów czułam się sobą – tą wredną, zimną jędzą. Westchnęłam ciężko, zakrywając dłońmi twarz.

– Coś się stało? – zapytał Jazz.

Po raz kolejny ciężko westchnęłam.

– Rozmawiałam z Mary Kate zanim się pojawiłeś.

– Wnioskuję, że rozmowa nie należała do zbyt przyjemnych?

– Mało powiedziane. Ta su... ona wykorzystała mnie, aby dobrać się do mojego brata, rozumiesz? – Sfrustrowana oderwałam dłonie od twarzy i usiadłam. – W głowie mi się nie mieści, jak można być tak głupim! Co ona sobie w ogóle...

– Uspokój się – powiedział blondyn, głaszcząc moje plecy powolnymi ruchami. – Skąd mogłaś to wiedzieć? Stało się.

– Ty nic nie rozumiesz! – Odwróciłam głowę w jego stronę. – To wszystko wygląda tak, jakby śmierć Toma była jej na rękę! Jakby cieszyła się, że umarł!

– Zbieg okoliczności.

– Serio? Ja opłakiwałam go, wyrzucałam sobie, że wtedy go nie zatrzymałam i przeze mnie umarł, a ona spotykała się po kryjomu z Mattem i obściskiwała się! To całe jej chrzanienie o tym, że musimy przez to razem przejść... Jak mogła?!

– Nie wiesz...

– Czego ja znów nie wiem?! Matko jedyna, Jazz! Jane cierpi, rozumiesz? To moja wina, bo to ja ich sobie przedstawiłam!

– Twoje wyrzuty sumienia są bezsensowne. Nie mogłaś wpłynąć na tą znajomość. Pewnie poznaliby się w jakiś inny sposób i zakończenie ich historii byłoby dokładnie takie samo, jak teraz. – Uśmiechnął się niemrawo. – Naprawdę nic nie dzieje się bez przyczyny.

Bezsilnie opadłam na plecy i utkwiłam wzrok w suficie. Jasper miał gotową odpowiedź na wszystko. Zachowywał się tak, jakby wiedział więcej ode mnie, a przecież było to co najmniej niemożliwe. To ja przyjaźniłam się z Jane i Mary Kate, a Matthew to mój brat! To wszystko zdawało się nie mieć kompletnie sensu. Zresztą, w moim życiu zawsze brakowało sensu. Nigdy nie mogło być dostatecznie dobrze, zawsze coś musiało się schrzanić.

Poczułam jak materac ugina się pod ciężarem blondyna. Obrócił się do mnie bokiem i patrzył na mnie. Powoli przeniosłam wzrok na niego. Jego jasne tęczówki po raz kolejny sprawiły, że większość myśli uleciała z mojej głowy. Nie miałam pojęcia, dlaczego zawsze tak się działo, ale patrząc na to co się działo w moim życiu – tego właśnie było mi potrzeba.

– Nie zamartwiaj się tym tak. To nie jest twoje życie tylko ich.

– Matt jest moim bratem.

– Starszym bratem. Kto jak kto, ale to on powinien martwić się o ciebie i robić wszystko, aby być wzorem do naśladowania dla ciebie – rzucił rzeczowym tonem. – Nie porządkuj jego spraw.

– Nie chce nic porządkować, chcę jedynie zrozumieć...

– Nic nie zrozumiesz, uwierz mi. Sam zafundował sobie taki bajzel w życiu i sam powinien to rozwiązać. Jesteś jego młodszą siostrą, która powinna czasami pomyśleć o sobie i zrobić coś normalnego, pasującego idealnie do jej wieku.

Zmarszczyłam brwi.

– Coś sugerujesz?

Nie spuszczając ze mnie wzroku, Jasper położył dłoń na moim brzuchu, a po chwili zsunął ją na biodro. Poczułam znajome przyjemne uczucie połączone z niepokojem. Znów chciał spróbować zawładnąć nie tylko moimi myślami, ale i również ciałem.

Lustro nieśmiertelności [ZMIERZCH] | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz