Rozdział 28

523 28 4
                                    

Czułam się dziwnie słaba i jakby nie na miejscu. Zmrużyłam oczy i dopiero wtedy zauważyłam, gdzie jestem. Las Grovetown huczał złowieszczo, a wiatr targał liście z drzew. Musiałam oprzeć się ramieniem o drzewo, bo nagle zakręciło mi się w głowie. Wzięłam kilka głębszych wdechów i rozejrzałam się wokół. Kiedy zauważyłam dwójkę ludzi, chciałam do nich podejść i zapytać się gdzie jestem. Jednak coś mnie sparaliżowało i nie pozwoliło się ruszyć. Przyjrzałam się dokładnie tej dwójce. Dziewczyna była ubrana w białą sukienkę w różany wzór. Bawiła się chustką, rozciągając ją na wszystkie strony. Nie umiałam rozszyfrować jej wyrazu twarzy. Wydawało mi się, że płakała. Upewniłam się w tym przekonaniu, gdy niespodziewanie odwróciła się plecami do chłopaka i otarła dłonią policzki. Na ułamek sekundy nasze spojrzenia się spotkały.

Ten ciemny brąz wywołał palpitacje mojego serca.

– Harriet? – wydukałam bardziej do siebie, niż do niej. – Ale jak?

Gdy chłopak się odezwał, byłam bliska omdlenia.

– Harriet, wiesz doskonale, że nie powinniśmy tego ciągnąć.

– Gdy ja tak nie chcę! James, ja wiem, że ty też nie!

Tym razem zaczęłam z trudem oddychać. „O Boże, to nie może być prawda!" – krzyczały moje myśli. Złapałam się za gardło, próbując zaczerpnąć tchu.

– Mój ojciec nigdy nie pozwoli, abym ożenił się z tobą.

– Od kiedy rodzice ustalają co mamy robić, James? – zakpiła Harriet. – Jeszcze wczoraj obiecywałeś, że mnie nigdy nie opuścisz! Co się zmieniło?

– Ojciec widział nas dzisiaj rano przed sklepem pani Ray.

– I w czym tkwi problem?

– Jestem... z Margaret.

– Och, zapomniałam! Głupia idiotka ze mnie!

– Przestań!

– Naprawdę się sobie dziwię, James! Wróciłam do ciebie mimo zdrady i samego faktu, że ta inna jest z tobą w ciąży – powiedziała płaczliwym tonem. – Czym sobie zasłużyłam na ten ciąg upokorzeń? No czym?

– To nie jest twoja wina...

– Nie bój się, wiem doskonale, które z nas jest skurwysynem, James. Nawet musiałam rodzicom nakłamać, byleby nie wyciągnęli żadnych konsekwencji. Powiedziałam im, że mi się znudziłeś, rozumiesz? I chyba powinnam tak właśnie żyć, jakbyś mi się znudził!

– Harriet, gdybyś tylko...

– Nie zrzucaj winy na mnie. Zachowujesz się jak tchórz i zaczęłam się nawet zastanawiać, co ja w tobie widzę, James. Jesteś nikim! Dla ciebie zrezygnowałam ze studiów we Francji! Przyjechałam tutaj dla ciebie, do tej dziury!

Blois? Harriet mieszkała w Blois? Już coraz więcej rozumiałam. Wiedziałam, gdzie się spotkali, Jednak wciąż mnie zastanawiało dlaczego tata wyjechał do Grovetown. Dla mamy? Ale przecież mama była tą drugą. Nic już nie rozumiałam i chyba niekoniecznie chciałam.

– I co dalej?

Harriet miała łzy w oczach, ale się nie rozpłakała. Dzielnie się trzymała, jakby chcąc pokazać mojemu ojcu, że to wszystko nie robi na niej żadnego wrażenia i równie dobrze może odejść. Kochała go, ale czy naprawdę życzyła mu szczęścia z moją mamą?

– Nic. Możemy dalej się widywać. Nie jestem tylko pewna, ile jeszcze wytrzymam. Margaret prędzej czy później połapie się w tym wszystkim. Zaczną się awantury, pretensje. Rodzice w końcu się o wszystkim dowiedzą. Nawet nie chcę wiedzieć, co ci chodzi po głowie. Powoli mam tego dość. Zastanów się w końcu, którą z nas chcesz.

Lustro nieśmiertelności [ZMIERZCH] | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz