Siedziałam naprzeciwko Keitha, a Jasper stał oparty o lodówkę. Obejmowałam zdrową dłonią kubek z gorącą herbatą, starając się patrzeć na ulatniającą się parę. Wciąż czułam pod swetrem chłód dotyku blondyna. Miałam jednak dość swoich zarumienionych policzków i znaczących spojrzeń policjanta, więc odezwałam się jako pierwsza.
– Esthera jest kimś w rodzaju śmiertelnego wroga ludzkości? – zapytałam, podnosząc wzrok na Keitha, a potem na Jaspera.
– Czytasz złe książki – mruknął wampir. – Estherą kieruje zazdrość, wściekłość i nienawiść. Nie zamierza zaatakować wszystkich ludzi. Tylko ty jesteś jej celem.
– Byłoby mi łatwiej, gdybym nie była z tym sama.
– A tak się czujesz? – spytał policjant. – Chciałbym móc dać ci ochronę i zapewnić opiekę, ale i bez Esthery, mam wystarczająco dużo problemów na głowie.
– Dlaczego zaprzątasz sobie głowę mną i jakąś psychodeliczną wariatką?
– Nie mamy absolutnie żadnej pewności, że to ona zabiła twoich przyjaciół. Jeszcze jeden trup i sprawą zainteresuje się FBI.
Wystraszona, rzuciłam szybkie spojrzenie w stronę blondyna.
– To wygląda aż tak źle?
– A czego się spodziewałaś? Dopóki nie złapią potencjalnego oskarżonego... będą szukać – powiedział Jasper. – Nigdy w życiu nie uwierzą w historyjkę o wampirach, chyba, że Esthera stworzy armię.
– Mówisz to tak spokojnie – rzuciłam, trochę przerażona. – Ona nie może tego zrobić!
– Tak samo, jak ty nie możesz podać siebie na talerzu – stwierdził Keith, po czym odwrócił głowę w stronę blondyna. – Skoro rozmawiamy o tej armii to rozumiem, że wasz plan nie wypalił, tak?
– Marissa nie chciała zbytnio pomóc. – Jazz wzruszył ramionami. – Osobiście powinienem się z tego cieszyć, ale kiedy pomyślę o tych wszystkich skręconych karkach, to... jestem dość niezadowolony.
Zaskoczona, zamrugałam powiekami, patrząc to na jednego to na drugiego.
– Jaki plan? Niby w jaki sposób nie chciałam wam pomóc? I jakim: wam?
Czułam wewnętrzną wściekłość, bo o żadnym planie nie wiedziałam i wszystko działo się za moimi plecami. Bez mojej wiedzy i zgody.
Keith uśmiechnął się kącikiem ust, a potem pokręcił głową i napił się kawy. Spojrzałam na blondyna, posyłając mu pytające spojrzenie.
– Keith, Marissa nie miała o tym wiedzieć – mruknął niezadowolony.
– Niby dlaczego? – zapytałam.
– Stawia mnie to w dość krępującej sytuacji, nawet mimo faktu, że jestem wampirem. – Uśmiechnął się krzywo, wsuwając dłonie do kieszeni spodni. – Moja męskość mogłaby ucierpieć i chyba właśnie cierpi.
– Czyli? – dopytywałam się.
– Powiedzmy, że dałem pozwolenie Peterowi, aby cię pocałował.
Myślałam, że się przesłyszałam. Otworzyłam szerzej oczy i spojrzałam na Keitha, który wyglądał na rozbawionego. Czułam się zawstydzona, ale jednocześnie wściekła.
– Tak po prostu?
– Chcieliśmy przyciągnąć Estherę. Średnio nam to wyszło, bo nie chciałaś współpracować.
– I to moja wina, tak? – prawie krzyknęłam. – A te całe zerwanie? Robienie wyrzutów? A co najważniejsze, Peter był zmuszony udawać, że... Boże! Jak mogłeś?!
CZYTASZ
Lustro nieśmiertelności [ZMIERZCH] | ZAKOŃCZONE
VampireMarissa zawsze czuła, że nie pasuje do Grovetown. Zakochana w pięknym Blois, tęskniła za swoimi dziadkami i innym życiem. Ku swojemu niezadowoleniu, poznała zakręconą Jane oraz Petera, który skradł jej serce. Jasper zawsze pozostawał nieosiągalny d...