Rozdział 45

482 25 8
                                    

Patrzyłam na Jaspera z lekką rezerwą. To nie był chłopak, którego znałam. To nie był nawet człowiek! Nie miałam pojęcia, jak powinnam zachowywać się względem niego. Był mi obcy, ale jednak coś nas łączyło i trudno było mi nie brać pod uwagę faktu, że prawie przespałam się z wampirem.

Takim prawdziwym wampirem. Nie pokazał mi jeszcze swoich kłów, ale wątpiłam, aby woreczki z krwią przypadkowo znalazły się w jego zamrażarce.

– Znalazłaś to, czego szukałaś? – zapytał Jazz, opierając się o framugę drzwi.

Wyglądał całkiem seksownie, ale myśl, że nie jest tak do końca człowiekiem, nie pozwalała mi długo patrzeć na niego w ten sposób. Musiałam zachować trzeźwe myślenie i nie dać się znowu nabrać na jego sztuczki. Potrafił manipulować emocjami, więc równie dobrze mógł w każdej chwili zastosować to przeciwko mi.

– Klucz pod wycieraczką, niewyobrażalnie ogromne ilości jedzenia w lodówce, nadzwyczajna zamrażarka zapełniona krwią i na dodatek własny grób. Musisz przyznać, że to całkiem sporo.

Starałam się zapanować nad głosem, ale nie było to takie proste. Znajdowałam się zupełnie sama z wampirem, którego nie znałam, w jego domu. Oczywiście, w głowie od razu pojawiły się woreczki z moją grupą krwi. Niby miało mnie to uspokoić, ale przecież zawsze mógł poszerzyć zapasy. Miałam jedynie nadzieję, że moja krew ma ohydny smak.

– Nie wpadłabyś na to samo, prawda?

Popatrzyłam na blondyna z mieszaniną uczuć. Miał rację, ale czy to coś zmieniało?

– Chcesz teraz zrzucić całą winę na Petera? – zapytałam odważnie. – No śmiało! Próbuj.

– Znów jest czirliderką w grupie Madisona? – zironizował. – Interesujące. Tym bardziej, jeśli ma się na względzie kilka spraw z przeszłości.

– Nic nie wspominał, że wampiry są takie chamskie i wredne.

– Chyba jednej rzeczy tu nie rozumiem – mruknął Jazz, przyglądając mi się uważnie. – Widziałaś mój grób i powinnaś zdawać sobie sprawę, że umarłem. Naprawdę umarłem. Przypomniałaś sobie kilka wspomnień z przeszłości. Pamiętałaś o tym słodkim niedźwiadku. Znalazłaś woreczki z krwią i chyba dotarło do ciebie, że żywię się krwią.

– Do czego zmierzasz?

– Nie powinnaś uciekać z krzykiem?

Zdumiona, otworzyłam szeroko oczy.

– Miałabym uciekać z powodu jednego wampira? Skoro jesteś taki super i w ogóle, to dlaczego inni nie wiedzą o twojej prawdziwej naturze, co? Dlaczego Peter dopiero po długich tygodniach zdecydował się powiedzieć mi, kim tak naprawdę jesteś? Nikt tu się ciebie nie boi. Mam nadzieję, że cię nie zmartwiłam – powiedziałam z uśmiechem. – To byłoby wtedy przykre, a ja okazałabym się zimną jędzą, za którą i tak mnie uważasz.

– Dziwne jest też to, że próbujesz mnie wyprowadzić z równowagi, zdając sobie pewnie sprawę z faktu, że w każdej chwili mogę pozbawić cię ostatniego mililitra krwi.

– Zabrzmiało jak groźba – prychnęłam. – Gdybyś chciał to zrobić, zrobiłbyś to dawno temu. Nawet wtedy w lesie, ale jednak pozwoliłeś mi żyć.

– Risso, zaczynam wierzyć, że Vanessa miała wiele racji, jeśli chodzi o twoją osobę.

– Super! – westchnęłam głośno, z udawanym entuzjazmem. – Wszyscy lepiej wiedzą, jaka tak naprawdę jestem. Zresztą, zawsze lepiej pośmiać się z niedoskonałego człowieka, niż wampira.

– Gadasz bzdury – mruknął znudzony Jazz. – Myślisz, że dlaczego pozwalam ci jeszcze oddychać tym powietrzem? – zapytał, wykonując nieokreślony ruch dłonią. – Jesteś bardzo pociągającą dziewczyną i lubię w tobie tę cząstkę buntowniczki. Chociaż powinien bać się o twoją psychikę. Moja ciotka nie wyszła cało z rozmowy o wampirach.

Lustro nieśmiertelności [ZMIERZCH] | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz