Rozdział 37

564 32 16
                                    

Rankiem, nie obudziły mnie promienie słońca ani śpiew ptaków, tylko odgłos spadających kropli deszczu. Obróciłam się na bok i zaskoczona, wpatrywałam się w niebo. Bal był udany, mimo wszystko, a jednak coś poszło nie tak. Deszcz nie padałby bez przyczyny. Wśród wszystkich mglistych wspomnień z poprzedniego wieczoru, zarejestrowałam jedno, które dało mi do myślenia.

Rozmowa Mary Kate i Jane.

Jane była momentami nieznośna i po prostu nie do wytrzymania, ale nie powinna przechodzić przez coś takiego. Nie powinna być tą drugą. Matthew raczej nie zdawał sobie sprawy, w jakie bagno ją wciągnął. Brakło mu rozumu, albo pociągi do trójkącików mamy w genach. Uśmiechnęłam się krzywo do samej siebie, po czym nakryłam głowę poduszką.

To było zbyt wiele jak dla mnie i to w dniu, kiedy chciałam na nowo zacząć żyć.

Śniadanie byłam zmuszona zjeść w samotności. Tak mi się przynajmniej zdawało. Wzięłam więc dwie kanapki, kakao i poszłam do salonu, żeby móc sobie pooglądać telewizję. Jeszcze nigdy nie czułam się taka... szczęśliwa? To jest na pewno odpowiednie słowo? Pokręciłam głową, nie do końca rozumiejąc swój tok rozumowania z samego rana. Jeśli liczyłam na jakiś horror, albo prawdziwy film akcji, to mogłam sobie co najmniej pomarzyć. Musiałam niestety zatrzymać się na serialu o wampirach. Zachowywałam się jak nie ja, tego byłam pewna w stu procentach. Nikt normalny nie ogląda takich bredni. Rozsiadłam się wygodnie i pogłośniłam głos. Wzięłam kanapkę do ręki i na krótką chwilę zapatrzyłam się w ekran.

– O czym ty mówisz, winny? Czemu?

– Winny za to, czego pragnę.

– Damon...

– Wiem, wiem. Wierz mi, rozumiem. Dziewczyna brata i w ogóle. – Chłopak zszedł z werandy, po czym nagle odwrócił się i podszedł do dziewczyny. – Nie, nie. Wiesz co? Jeśli mam czuć się za coś winny, to będę czuł się winny za to – powiedział i po prostu ją pocałował.

Otworzyłam szeroko usta ze zdziwienia. Oglądałam sporadycznie kiedyś ten serial i wiedziałam mniej więcej, o co w tym wszystkim chodziło. Najbardziej zmartwił mnie jednak fakt, że nawet w serialu zdarzają się destrukcyjno-trójkątne związki. Elena nie wyglądała na dziewczynę, której jakoś specjalnie przeszkadzał fakt, że całuje się z bratem swojego chłopaka. Ciekawa byłam, co powiedziałby na to, bo zadowolony to by z pewnością nie był. Zresztą, czy Jazz był zadowolony z moich pocałunków z Peterem? Nie. Jakie to proste!

Od razu przypomniałam sobie, jak Madison stał pod moim oknem poprzedniego wieczoru. Zrozumiałam, że nie powinnam nic na ten temat wspominać blondynowi. Nic złego nie zrobiłam, bo poszłam od razu spać, a raczej starałam się usnąć, ciągle jakby czując, że nie odjechał. Nie rozumiałam, dlaczego tam był i czekał. Nie pojmowałam, dlaczego akurat komuś takiemu, miałoby zależeć na rozmowie ze mną? Równie dobrze mógł chcieć dopaść mojego brata i wybić mu wszystkie zęby za zranienie Jane. Tak naprawdę wszystko mogło się zdarzyć, niekoniecznie musiało chodzić o mnie. Może mój związek z Jasperem był na rękę Peterowi. W końcu mógł być z Estherą bez poczucia, że jakaś idiotka próbuje zwrócić na siebie jego uwagę i chociaż przez chwilę poczuć się dla niego ważna i kochana.

Z rozmyślań wyrwał mnie odgłos kroków na schodach. Odwróciłam głowę i zobaczyłam Matta.

– Myślałam, że wyszedłeś.

Nie zaszczycił mnie nawet spojrzeniem, udał się do kuchni i otworzył z rozmachem lodówkę. Wpatrywałam się w jego plecy, nie bardzo wiedząc o co mu chodzi.

– Matt?

Mój brat zacisnął wszystkie mięśnie, ale nie odwrócił się.

– Czego chcesz?

Lustro nieśmiertelności [ZMIERZCH] | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz