Rozdział 6

1.2K 58 24
                                    

Jechaliśmy w idealnej ciszy, zmąconej jedynie cichym śpiewem, płynącym z radia.

– Jak chcesz mogę dzisiaj zajrzeć pod maskę twojego auta – zaproponował niespodziewanie Jasper.

Popatrzyłam na niego zaskoczona.

– Umiesz naprawiać samochody?

– A to jest takie zaskakujące? W końcu mam własny samochód, więc muszę o niego w dbać, prawda?

Wzruszyłam ramionami.

– Mój brat pewnie mi go naprawi.

– Mógłbym od razu po szkole wpaść, przy okazji odwożąc cię do domu. Zrobiłbym szybkie rozeznanie i...

– Naprawdę nie trzeba – weszłam mu w słowo.

– Cholera, Marisso, nie bądź taka. Jeżeli ktoś oferuje ci pomoc, to nie wymiguj się, tylko zgadzaj. To nie leży przecież w moim interesie. Nie chciałbym cię codziennie zawozić i odwozić.

– No jasne, Whitlock – zadrwiłam. – W końcu zepsuję ci reputację, prawda?

– Uważasz, że to miałem na myśli?

– A co innego mógłbyś mieć?

– Marisso, czasami jesteś po prostu nieznośna!

– Miło mi – rzuciłam oschle, po czym odwróciłam głowę w przeciwną stronę.

Zaczęłam powoli żałować, że wsiadłam do tego cholernego samochodu. Równie dobrze mogłabym nie pójść wcale do szkoły. Towarzystwo samolubnego blondyna nie było szczytem moich marzeń, więc postanowiłam się do niego nie odzywać i nie odpowiadać na bezsensowne pytania.

– Dojechaliśmy.

Prychnęłam tylko lekceważąco, a następnie wysiadłam z samochodu, zabierając torbę z tylnego siedzenia. Zarzuciłam ją sobie na ramię i bez żadnego pożegnania z Whitlockiem, poszłam do szkoły. Po drodze czułam na sobie mnóstwo spojrzeń. Wiedziałam doskonale, dlaczego tak było. W końcu podwiózł mnie jeden z... najprzystojniejszych chłopaków w szkole. Na korytarzu dopadła mnie Vanessa, zastawiając swoim plastikowym ciałem całe przejście.

– Proszę, proszę, Jasper Whitlock odwozi do szkoły naszą małą dziwaczkę. I co teraz, Loreign? Dalej utrzymujesz, że Jasper ci się nie podoba?

Uśmiechnęłam się do niej najsztuczniej jak potrafiłam.

– Czy ty nie masz niczego ciekawego do roboty?

– Wybacz, Loreign, ale znęcanie się nad tobą traktuję jak hobby.

Wywróciłam oczami.

– Kurde, nie przypuszczałam nigdy, że będę taka sławna! – zadrwiłam, udając nieszczerze zaskoczoną. – Wybacz, żmijo, ale spieszę się.

– No tak, Jasper czeka.

Posłałam Vanessie lodowate spojrzenie, po czym minęłam ją i poszłam do klasy. Jane siedziała już w ławce. Gdy obok niej usiadłam, zauważyłam cienką linię, która dzieliła blat na dwie części.

– Jane, co to jest? – zapytałam, wskazując palcem na kreskę.

– Nie chcesz ze mną siedzieć, ale to nie znaczy, że masz prawo mnie stąd wyrzucić! Podzieliłam ławkę na pół. Ty masz swoją połowę, ja mam swoją i wszyscy są zadowoleni – powiedziała dumna z siebie.

– No, naprawdę – mruknęłam obojętnie.

– Skończyłabyś w końcu stroić fochy? Zrobiłam ci przysługę, a nawet głupiego „dziękuję" nie usłyszałam.

Lustro nieśmiertelności [ZMIERZCH] | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz