Rozdział 63

444 24 4
                                    

Obudziłam się o trzeciej nad ranem. Niewyspana, odwróciłam się na drugi bok i wtedy zobaczyłam jasne tęczówki Jaspera. Zamrugałam powiekami, próbując się rozespać, ale przychodziło mi to z wyraźnym trudem. Blondyn bez jakiegokolwiek ostrzeżenia, położył dłoń na moim biodrze, po czym wsunął ją pod materiał koszulki. W jednej chwili otworzyłam oczy, czując jak lodowata skóra Jaspera styka się z moim rozgrzanym ciałem.

– Ciekawy sposób wybudzenia – mruknęłam niezadowolona.

– Niedługo wyjeżdżam.

Jęknęłam sfrustrowana, przysuwając się do niej bliżej. Bez problemu odszukałam jego usta i zaczęłam go całować. Usłyszałam cichy śmiech blondyna, więc odsunęłam się od niego, łypiąc na niego groźnie.

– Widzę, że masz świetny sposób na pożegnanie – powiedział takim zadowolonym tonem, że aż się skrzywiłam.

– Jakoś nie pokazujesz, że będzie ci czegokolwiek brakowało – naskoczyłam na niego. – Ile już zebrałeś potrzebujących sarenek, które ogrzeją ci łóżko?

Jazz pokręcił głową, po czym w ułamku sekundy zawisł nade mną, unieruchamiając moje nadgarstki. Zbliżył swoją twarz do mojej na dość niebezpieczną odległość.

– Twoja zazdrość jest dość podniecająca.

Otworzyłam szerzej oczy ze zdziwienia.

– Podniecająca? – prychnęłam, chociaż temperatura mojego ciała podskoczyła do góry.

– Tak, dokładnie tak – zamruczał, a potem trącił nosem mój obojczyk i szyję. Sparaliżowały mnie przyjemne dreszcze. Zacisnęłam mocno usta, aby nie jęknąć. – Szkoda, że muszę wyjechać i zostawić cię taką seksowną zupełnie samą.

Popatrzyłam w sufit, a raczej starałam się na niego patrzeć. Bliskość blondyna uniemożliwiała mi wszystko, nawet normalne bicie serca i coś tak zwykłego, jak oddychanie. Podciągnęłam się do góry, mając nadzieję, że uda mi się usiąść i w jakiś sposób odsunąć od chłopaka. Nie chciałam rozgrzewać się na jego pożegnanie, a potem płakać dniami i nocami, tęskniąc za tym cudownym ciałem. Nie pomyślałam jednak o tym, co zrobi Jazz i kiedy moja klatka piersiowa znalazła się na wysokości jego twarzy, poczułam jak blondyn uwalnia moje nadgarstki i wkłada dłonie pod koszulkę.

Spanikowana, zaczęłam szybciej oddychać, a kiedy Jasper spojrzał na mnie spod rzęs i podciągnął koszulkę do góry, moje serce prawie zatrzymało się w miejscu.

Idealne pożegnanie.

Idealny on.

– Kocham cię – szepnęłam, pełna różnych emocji.


Wtorek był jednym z okropniejszych dni w moim życiu. Nie chciałam jeszcze wracać do przeszłości, czyli do śmierci Thomasa, Jane oraz moich rodziców. Na samo wspomnienie robiło mi się słabo, ale FBI było bezlitosne w tym swoim pokręconym śledztwie. Jeszcze nie wiedziałam co im powiem na temat nieobecności Jaspera. Okłamywanie jakichkolwiek organów policyjnych nie było dobrych pomysłem, ale czemu miałabym mówić prawdę?

Uśmiechnęłam się pod nosem rozbawiona, po czym podniosłam się z łóżka i wyszłam z pokoju. Dziadkowie już czekali na dole, udając, że wciągnął ich jakiś program przyrodniczy. Matt siedział na fotelu i patrzył w sufit z niezidentyfikowanym wyrazem twarzy. Stanęłam przy kanapie i oparłam się o nią rękoma.

– Nie będziecie przecież przesłuchiwani – powiedział prosto do dziadków. – Matt, ty też nie – zwróciłam się do brata. – To ja jestem ich celem, więc nie stresujcie się za bardzo.

Lustro nieśmiertelności [ZMIERZCH] | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz