Rozdział 66

447 23 30
                                    

Próbowałam odrobić zadania domowe na przyszły tydzień. Nie potrafiłam się skupić, bo Jasper chodził po moim pokoju i przyglądaj się praktycznie każdej rzeczy, zadając setki pytań. Moja podzielność uwagi sprawdzała się znakomicie, dopóki nie miałam do czynienia z wampirami.

– To zdjęcie z Thomasem – zaczął bardzo powoli, zerkając na mnie przez ramię. – Zrobiono je w czasie, gdy cię kochał czy wcześniej?

Pokręciłam głową z niedowierzaniem, zaciskając mocniej palce na długopisie. Ze zdenerwowania, przygryzałam paznokcie wolnej dłoni.

– Nie pamiętam.

– Wyglądacie jak para.

Dlaczego nie mógł odpuścić? Tak się wkręcił w moje życie po tym cholernym powrocie, że bałam się, że pewnego dnia wyskoczy z lodówki z pytaniem, skąd mam sałatę. Uśmiechnęłam się rozbawiona pod nosem, a potem spojrzałam na blondyna. Mina mi zrzedła, bo tym razem miał w ręce zdjęcia z dziewczynkami.

– A to kto?

Uniosłam zaskoczona brwi.

Czyżby nikt go nie poinformował o moich poczynaniach, kiedy był daleko? Jakim cudem Peter powstrzymał się od powiedzenia prawdy? Dlaczego wszystkie inne wampiry milczały?

– Naprawdę nie wiesz? – zapytałam ostrożnie.

Posłał mi to znaczące spojrzenie. Domyślał się, ale chciał usłyszeć moją wersję, jakby były dwie...

– Kuzynki Madisona, które przyjechały do niego jakieś dwa tygodnie temu.

– A co ty robisz na tych zdjęciach?

Westchnęłam ciężko.

– Pomagałam mu.

– Madison nie potrafił zająć się dziećmi?

Jasper napiął wszystkie mięśnie. Widziałam, z jaką wściekłością zaciskał palce na zdjęciach. Zrzuciłam z kolan zeszyty i zeskoczyłam z łóżka, szybko podchodząc do blondyna. Bez ostrzeżenia odebrałam mu zdjęcia, chowając je do szuflady.

– Pomagałam mu. Tylko tyle – powiedziałam twardo. – Zaczynasz przesadzać.

Whitlock gwałtownie odwrócił się w moją stronę, przyglądając mi się uważnie.

– Ja przesadzam? Ja?! – Wysunął szufladę i ponownie wyciągnął zdjęcia, z wściekłością machając mi nimi przed oczami. – Słodka rodzinka w komplecie. Cholera, nie można cię zostawić nawet na chwilę samą.

– O co ci znowu chodzi?

– Jak widać, jego argumentacja zaczyna przynosić efekty. Nie pomyślałaś, że wykorzystał te dzieci tylko po to, aby udowodnić ci, że mogłabyś mieć własne?!

Zacisnęłam mocno usta. Jasper zmienił się nie do poznania! Bałam się, że przez ten cholerny pocałunek z Peterem, zaczęło mu odbijać. Wszędzie węszył podstęp. Nawet wkręcił w niego te biedne dzieci!

– Rysowaliśmy, jedliśmy budyń, piliśmy kakao, lepiliśmy bałwana, no i robiliśmy aniołki. Doszukujesz się w tym jakiś dwuznaczności? – zapytałam z ironią. – To tylko małe kochane dzieci, których rodzice tamtego dnia pojechali do Macon. Nie chciałam, żeby czuły się samotne. Chciałam mieć tą cholerną pewność, że im nic nie będzie.

– Małe kochane dzieci – powtórzył głucho blondyn, wrzucając zdjęcia z powrotem do szuflady. – Może chcesz mieć te małe kochane dzieci z Peterem, co? Może właśnie teraz skręcę mu kark, hm?

Nerwowym ruchem dłoni przeczesałam włosy, patrząc na chłopaka z bezradnością.

– Słyszysz, jakie bzdury wygadujesz?!

Lustro nieśmiertelności [ZMIERZCH] | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz