Rozdział 69

397 24 7
                                    

Tydzień później, kiedy moje uczucia względem Jaspera trochę się uspokoiły i poukładały, postanowiłam oficjalnie porozmawiać z dziadkami na temat przeprowadzki do Blois. Musiałam jedynie przekonać Matta, a czułam, że to będzie jedna z niewielu najtrudniejszych rzeczy na świecie.

Siedzieliśmy w salonie, jak wtedy, kiedy do naszych drzwi zapukało FBI na czele z agentem Williamsem. Wszyscy patrzyliśmy z niepokojem na mojego brata. Jeszcze nikt nie wspomniał mu o ewentualności zamieszkania w Blois.

– Coś się stało? – zapytał, obserwując nas dziwnym spojrzeniem.

– Wiemy, że to będzie ciężka zmiana, ale w tych okolicznościach nie mamy innego wyboru – zaczęła spokojnie babcia, przysuwając się do wnuka. – Powinniśmy przeprowadzić się do Blois.

– Blois? Ale jak? Teraz? Dziś?

Pokręciłam głową, zaciskając mocno usta.

– Jak tylko odnajdzie się Peter.

– Odnajdzie? – Zmroził mnie spojrzeniem. – Wszyscy umierają. Znikają i umierają.

Poczułam się tak, jakbym dostała pięścią w brzuch. Wzięłam głęboki oddech i odwróciłam wzrok, aby nie musieć patrzeć na nienawiść w oczach własnego brata.

– To nie jest wina Marissy – bronił mnie dziadek. – Źli ludzie postanowili zemścić się i nikt nie wie dlaczego. A ty nie masz żadnego prawa jej oceniać.

– Gdyby była niewinna to Tom, Jane, rodzice... – Załamał mu się głos. – Żyliby, rozumiecie?!

Nie mogłam uwierzyć w to, co słyszałam. Przecież się pogodziliśmy! Nawet miał mi za złe, że próbowałam odebrać sobie życie.

– Matthew! – upomniała go babcia. – Jak możesz!

Zauważyłam dziwny błysk w jego oku, a po chwili wyciągnął komórkę i szybko coś na niej wystukał. Od zniknięcia Petera nie miał nikogo oprócz mnie. Z łatwością posklejałam wszystkie fakty.

– Nasza intrygantka Mary Kate postanowiła się wypowiedzieć na temat mojego życia? – zapytałam zimno. Nawet nie czekałam na jego odpowiedź. – Przeprowadzimy się do Blois i nie obchodzi mnie, czy wyrażasz na to zgodę czy nie.

Gwałtownie wstał, ściskając komórkę.

– Jesteś...

– No jaka? – Również wstałam, przerywając mu jego bezsensowny wywód, który z pewnością miał być wzorowany na idiotyzmach Kate. – Przez nią zginęła Jane! Zabijała ją! Ma jej krew na rękach! – Krzyczałam, a do moich oczu napływały łzy. – Gdybyś był mądrzejszy, to trzymałbyś się od niej z daleka!

Nic nie powiedział, nabierając wody w usta. Ominął mnie i wyszedł z domu, trzaskając drzwiami. Zacisnęłam mocniej powieki, nienawidząc tego odgłosu.

– Musiałaś? – zapytała z żalem babcia, przyglądając mi się z troską.

– Ona nie jest dla niego i on to doskonale wie.

Nim zdążyłaby się z tego rozkręcić dłuższa dyskusja, poszłam szybko do swojego pokoju.


Wieczór był paskudny. Padał deszcz, wiatr ostry i zimny wiatr. Siedziałam na parapecie i wyglądałam samochodu Matta. Czekałam na niego od godziny, mając zamiar przeprowadzić z nim spokojną i poważną rozmowę. Chciałam, aby zrozumiał wreszcie, że Mary Kate próbuje wszystkich sposobów, aby odsunąć go ode mnie i wzbudzić w nim nienawiść do jedynej siostry. Nawet nie pełnej.

Lustro nieśmiertelności [ZMIERZCH] | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz