Chyba nikt nie lubi poniedziałków.
Dla mnie było one na pierwszym miejscu na mojej czarnej liście. Osobiście pozbawiłabym tydzień tego okropnego dnia, aby ulżyć sobie, jak i innym, których choć po części lubię. Nie ma dla mnie znaczenia fakt, że jechałam do szkoły w towarzystwie samotności i wibrującej komórki. Na parkingu musiałam niestety odczytać smsy, które pozbawiły mnie frajdy z samotnej jazdy samochodem.
Jasper znów miał jakieś „ale". Zresztą, jak zawsze. Tym razem ubzdurał sobie, że celowo nie odpisuję na wiadomości i nie odbieram telefonów. Miał rację, ale naprawdę nikt nie musiał o tym wiedzieć. W końcu każdemu należy się trochę prywatności, a tym bardziej mi, ponieważ związek z Jasperem wymagał wielu wyrzeczeń. Nagle nie mogłam już nigdzie jeździć sama, spędzać samotnie wieczorów. Gdyby mógł to kazałby mi się przeprowadzić do siebie i tam wieść razem z nim „sielankowe" życie.
Czułam się stłamszona, ale prawdę powiedziawszy, nic nie mogłam na to poradzić. Sama dokonałam takiego wyboru. Zgodziłam się być z Jasperem... nikt mnie do tego nie zmuszał, chociaż czasami miałam wrażenie, że zmusiłam się do związku z tym idiotą.
– Cholera, no! – mruknęłam pod nosem, wtulając mocniej twarz w ramię.
– Marisso, wszystko w porządku?
Do brutalnej rzeczywistości przywołał mnie głos Jane. Naprawdę chciałam sobie jeszcze trochę podrzemać na ławce, wśród preparatów z dziwnymi płynami niż słuchać jej gadaniny o nierealnych zaletach mojego brata.
– Oczywiście, że tak.
– Na pewno? Bo znów dzwoniła ci komórka, a ty znów nie odebrałaś. Pokłóciłaś się z Jasperem?
Westchnęłam ciężko, prostując się na krześle.
– Nie.
– To w takim razie, o co chodzi?
Wzruszyłam niedbale ramionami, przekartkowując podręcznik z biologii.
– O nic.
– Peter twierdzi, że nie jesteś z nim szczęśliwa.
– Że co? – Gwałtownie odwróciłam głowę w jej stronę. – Niech nie wpieprza się w nieswoje sprawy, dobra? Już wystarczająco namieszał.
– Uhm, szkoda tylko, że to twoja wina.
– Słucham?!
– To ty się przestałaś do niego odzywać.
– On ci to powiedział? – zapytałam bez ogródek, podwyższonym głosem.
– Nie, domyśliłam się, kiedy nagle zaczęliście się unikać. Nawet patrzycie w inne strony, jakbyście przestali dla siebie istnieć. Myślałam, że się świetnie dogadujecie, a tu coś takiego. Peter nie chce mi nic powiedzieć, a kiedy pytam, czy to przez ciebie, milczy.
– Nic nie wiesz, Jane.
– Jesteś tego pewna?
Popatrzyła na mnie w taki sposób, że zrobiło mi się nieprzyjemnie w żołądku.
– Co chcesz przez to powiedzieć?
– Widziałam was, kilka tygodni temu na szkolnym parkingu. Z daleka wyglądało to tak, jakbyście byli w sobie zakochani i pomyślałam...
– Nie, nie, nie! – przerwałam jej szybko, czując, że rozmowa idzie w złym kierunku. – Jane, między nami nigdy nie było niczego na rzeczy. On nie chciał, ja też nie. Domysły są naprawdę zbędne.
– Nie podoba ci się?
Wypuściłam z siebie powietrze, zastanawiając się, co powinnam odpowiedzieć. Nie chciałam kłamać, bo wiedziałam, że Peter z pewnością się o tym dowie.
CZYTASZ
Lustro nieśmiertelności [ZMIERZCH] | ZAKOŃCZONE
VampirosMarissa zawsze czuła, że nie pasuje do Grovetown. Zakochana w pięknym Blois, tęskniła za swoimi dziadkami i innym życiem. Ku swojemu niezadowoleniu, poznała zakręconą Jane oraz Petera, który skradł jej serce. Jasper zawsze pozostawał nieosiągalny d...