35

849 15 3
                                    

Melanie POV

Facet powiedział do Nathan'a żeby wyszedł, a sam zaczął mnie badać i zadawać różne pytania. Poczynając od tych najprostszych typu "jak się czujesz?" lub "boli Cię coś?" kończąc na tych bardziej osobistych.

- Czemu mam ślady igieł na żyłach? - zapytałam kiedy facet chciał już wyjść.

- Pan Nathan wstrzykiwał Ci środek dzięki, któremu nie wymiotowałaś.

- Dobrze, dziękuję - odparłam i schowałam twarz w dłonie. Jaka ja byłam głupia. On chciał mnie uratować, a ja prawie umarłam. Drzwi otworzyły się z cichym skrzypnięciem. Nath podszedł do mnie i oderwał jedną dłoń od mojej twarzy. Spojrzał na mnie z troską, a później zaczął gładzić knykcie.

- Coś się stało? - zapytał. Tak, kurwa stało się. Jesteś nagle jakoś w chuj miły, wyznajesz że mnie kochasz, wstrzykujesz mi coś, a później przychodzisz tu i pytasz się co się stało!

- Nie, wszystko kej - wysiliłam się na lekki uśmiech. - Ile już tu siedzisz?

- Miesiąc, ale nie żałuję.

- Mógłbyś mnie zostawić? Chcę pobyć trochę sama żeby to wszystko do mnie dotarło - powiedziałam łagodnie i spojrzałam mu w oczy.

- Oczywiście skarbie. Wrócę jutro - powiedział i wyszedł.

- Nie musisz wracać - odparłam do siebie i głośno westchnęłam. - Na chuj to było? Nasi rodzice wracają w przyszłym tygodniu, a my już nie będziemy się znać. Więc po co to wszystko?

Z tą myślą oddałam się w objęcia Morfeusza. 

Good kind of madnessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz