51

607 15 0
                                    

Nathan POV

Wchodząc po schodach usłyszałem głos Mel i jej matki. Amanda, bo tak chyba miała na imię, szarpała oraz waliła w drzwi.

- Czego chcesz?! - zapytał mój skarb. Czemu ta kobieta nie może zostawić jej w spokoju, co ona takiego jej zrobiła?

- Jakim jebanym prawem zmieniłaś zamki?! - już wiem po kim Melanie ma takie słownictwo. Ja nauczyłem się przeklinać przez "znajomych". To oni mnie w większości zmienili. - Otwórz te drzwi albo zadzwonię po policję!

- Sama wyrzuciłaś mnie z domu i kazałaś się tu wprowadzić, więc na chuja masz zamiar dzwonić po psy?! - w sumie dziewczyna ma rację. Jej matka ją wyrzuciła i dała te mieszkanie, więc po co dzwonić po gliny. Nic tu nie zdziałają chyba, że rozwalą drzwi. - Czemu niszczysz mi życie?! - zrobiła przerwę. - Za co mnie tak nienawidzisz?! Co ja Ci zrobiłam?! Dlaczego mnie urodziłaś?! - krzyczała bez opamiętania. Zacząłem wchodzić szybciej po schodach. Odepchnąłem lekko kobietę, otworzyłem drzwi i podszedłem do klęczącej Melanie. - Dlaczego? - zapytała i upadła na bok.

Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do łóżka. Położyłem delikatnie na pościeli, a później sprawdziłem czynności życiowe. Wszystko było okej, poza tym, że była wycieńczona, a po jej dłoniach leciała krew. Wziąłem do ręki telefon i wybrałem numer Oli'ego. Odebrał od razu.

- Co jest?

- Pamiętasz gdzie mieszka Mel, prawda?

- No tak, stało się coś? - zapytał lekko zmartwiony. Mimo trudnych początków Melanie i Oliver zaprzyjaźnili się.

- Straciła przytomność, a ja proszę Cię abyś kupił jakieś rzeczy do opatrzenia ran, elektrolity i jedzenie. Dasz radę to załatwić?

- Dobra, będę za 30 minut.

- Jak coś to drzwi są otwarte. Do zobaczenia.

- Do zobaczenia.

Spojrzałem na moją Mel. Jej twarz była taka spokojna. Ukucnąłem przy niej i pogłaskałem po głowie. Wydała z siebie jakiś cichy dźwięk, ale dalej pozostała nieprzytomna. Wstałem, a później przeszedłem się po pokoju. Usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi, więc wyszedłem na korytarz. Stał tam Oliver z dwoma reklamówkami w ręce. Odetchnąłem z ulgą i zabrałem od niego pakunki. Poszedłem do kuchni, a później postawiłem jej kubek na blacie. Wrzuciłem do niego tabletkę, którą potem zalałem wodą. Wyjąłem wodę utlenioną, bandaże i gazy.

- Ładnie tu urządziliście - stwierdził z uznaniem Oli.

- Mel wybierała. Chodź pomożesz mi - powiedziałem i ruszyłem z rzeczami do pokoju dziewczyny. - Zajmij się jedną ręką, a ja drugą, okej? - chłopak kiwnął głową i zaczął opatrywać ranę na lewej dłoni dziewczyny. Po chwili oboje skończyliśmy, a dziewczyna zaczęła się przebudzać. 

Good kind of madnessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz