59

592 14 0
                                    

Melanie POV

Kiedy tak trwaliśmy w uścisku przypomniałam sobie o biletach, które zamówiłam jakiś czas temu. Wstałam i wyszłam na klatkę. Zeszłam po schodach, a kiedy dotarłam na parter otworzyłam skrzynkę. Tak jak myślałam była tam paczuszka z kawałkami papieru na koncert. Stąpając na pierwszy schodek coś pchnęło mnie żeby się odwrócić. Spojrzałam na małego szczeniaczka, który chodził w kółko. Można było się domyśleć, że uciekł albo po prostu jest bezdomny. Schowałam paczkę do kieszeni i podeszłam do małego. Kucnęłam, a następnie lekko podsunęłam mu pod pyszczek palec. Psiak powąchał go, zeskanował mnie wzrokiem i podreptał w moją stronę. Wzięłam go na ręce i wróciłam do domu. Kiedy przekroczyłam próg podbiegła do mnie cała trójka zaczynając wypytywać mnie o wszystko związane z moją 5 minutową nieobecnością. W końcu Nathan zabrał mnie do pokoju i zapytał o najważniejszą rzecz, której nie powiedzieli wcześniej.

- Jak go nazwiesz? - zadał pytanie trzymając malucha na ręce.

- Lado - uśmiechnęłam się. - Tęskniłam za tobą.

- Ty nawet nie wiesz przez jakie piekło przechodziłem kiedy nie było Cię obok - powiedział obejmując mnie w pasie jedną ręką, bo drugą trzymał psiaka. - Mel, masz jakieś jedzenie dla psów?

- Yyy, nie? To jest psiak z ulicy musiał jeść to co się napatoczyło czyli ludzkie jedzenie, nieprawdaż? Czyli logicznie myśląc będzie jadł to co my. Nadążasz?

- Tak, chyba - mruknął. - Masz kupione już prezenty dla wszystkich?

- Raczej tak, a ty?

- Jeszcze nie, ale za tydzień wszystko będzie gotowe - chłopak poszedł pokazać Oli'emu i Brad'owi szczeniaka, a ja zasnęłam.

Good kind of madnessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz