63

559 13 0
                                    

Melanie POV

Weszłam do pobliskiego sklepu i zmierzyłam wzrokiem kasjera. Nie był do mnie zbyt przyjaźnie nastawiony, więc nie patrząc na niego dłużej udałam się pomiędzy półki. Znalazłam papierosy oraz zapalniczkę i wróciłam do kasy. Zapłaciłam za mój zakup, a potem opuściłam budynek. Oparłam się o pobliski murek odpalając papierosa. Ogólnie nie palę, ale czasem gdy ktoś mnie zdenerwuje to się zdarzy. Wypuściłam powoli dym z ust napawając się specyficznym smakiem na języku. Po chwili podszedł do mnie jakiś chłopak.

- Masz ogień? - podałam mu zapalniczkę, a on powtórzył mój ruch, a następnie oddał mi "ogień". - Jestem Luke. 

- Melanie - odparłam upuszczając niedopałek na ziemię. Przygniotłam go butem. Odepchnęłam się od ściany, a gdy odeszłam kawałek chłopak w kapturze złapał mnie za dłoń. - Hm?

- Dasz mi swój numer? - podałam mu ciąg cyfr, a Luke odwdzięczył mi się tym samym. Pożegnaliśmy, a ja poszłam w jedną ze stron. Na skrzyżowaniu skręciłam w prawo, a mój telefon wydał z siebie dźwięk. Nie patrząc na osobę dzwoniącą kliknęłam zieloną słuchawkę. 

- Co? - powiedziałam znudzona. 

- Gdzie ty do kurwy jesteś? - rozbrzmiał głos... Nie wiem czyj. Nie byłam w stanie rozróżnić kto do mnie dzwonił, więc odsunęłam urządzenie od ucha i spojrzałam na ekran. Dzwonił Oli.

- Jestem w lesie z takimi chłopakami. Nawet fajni są - zaśmiałam się. To niewiarygodne jak łatwo można kogoś wkręcić.

- Którym lesie i jak daleko jesteście od drogi? - zapytał już nieco spokojniej, ale dalej był zdenerwowany. 

- Nie wiem - zachichotałam. - Obudziłam się jak już byliśmy na miejscu - zrobiłam dość długą pauzę. - Chyba muszę już kończyć.

- Mel nie waż się nawet odsunąć telefonu od policzka - warknął, a ja usłyszałam ze słuchawki odgłos zapalanego silnika. 

- Jestem przed galerią handlową debilu. Myślisz, że byłabym na tyle głupia żeby dać się wywieźć jakimś typkom? - zapytałam wywracając oczami chociaż on tego nie widział. - I nawet nie próbuj po mnie przyjeżdżać. Muszę przemyśleć pewne sprawy. 

- Melanie, nie ma opcji. Stój tam gdzie jesteś, będę za 10 minut. 

- Chyba jednak dam się wywieźć jakimś chłopakom - warknęłam i się rozłączyłam. Potem wyłączyłam telefon idąc przed siebie. W rzeczywistości byłam przed sądem, w którym paliło się kilka świateł. Odpaliłam kolejnego papierosa powoli wlokąc się na przód. 

Good kind of madnessOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz